Świetlana przeszłość

Świetlana przeszłość

Z początkiem kwietnia zaśnieżyło pół Polski, teraz mróz dotarł i do mnie na Gotlandię, czyli zima przyszła po wiośnie – a skoro tak, może czas cofnie się jeszcze trochę, to jest dobry wektor, niech już płynie wyłącznie wstecz. Poczekamy trochę i przyjdzie jesień, nie złota, ale zwykła jesień przedwojenna, kiedy o ludobójstwie w sercu Europy można było co najwyżej poczytać w podręcznikach historii, a o mobilnych krematoriach nikomu nawet się nie śniło. Ulice ukraińskich miast nie będą wysypiskami śmierci, będzie na nich tętniło życie tych, którym je odebrali umundurowani oprawcy, wypalone kikuty domów odrosną, wybuchy zmienią się w implozje; umysły się oczyszczą z koszmarów. Będziemy sobie mędrkować za Marksem, że historia lubi się powtarzać za drugim razem jako farsa, nieświadomi, że to nieprawda, że zawsze powtarza się jako tragedia, wciąż ocieka krwią, zawsze odtwarza ten pierwszy raz, nie ma w niej nawet krzty komizmu. Ale skoro zima po wiośnie, trzymajmy się tego kursu, za parę lat wróci do życia także 6 mln ofiar covidu, i my sami będziemy młodnieć, stawać się coraz naiwniejsi, coraz mniej doświadczeni; buńczuczni, lecz bezradni bez opieki zmartwychwstałych rodziców. Przyjdzie nam paradować w pochodach i święcie wierzyć w hasła ze sztandarów,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 16/2022, 2022

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok