Syryjska Norymberga

Syryjska Norymberga

Syrian defendant Eyad al-Gharib (L) hides himself under his hood prior to a trial against two Syrian defendants accused of state-sponsored torture in Syria, on April 23, 2020 in Koblenz, western Germany. - Two alleged former Syrian intelligence officers go on trial, accused of crimes against humanity in the first court case worldwide over state-sponsored torture by Bashar al-Assad's regime. Prime suspect Anwar Raslan, an alleged former colonel in Syrian state security, stands accused of carrying out crimes against humanity while in charge of the Al-Khatib detention centre in Damascus between April 29, 2011 and September 7, 2012. Fellow defendant Eyad al-Gharib, 43, is accused of being an accomplice to crimes against humanity, having helped to arrest protesters and deliver them to Al-Khatib in the autumn of 2011. (Photo by Thomas Lohnes / various sources / AFP)

Dwóch funkcjonariuszy reżimu Asada stanęło przed niemieckim sądem za torturowanie ofiar Z położonej nad Renem Koblencji do Norymbergi jest niespełna 350 km autostradą A3. Ale nie tylko ona łączy te dwa miasta. Podobnie jak 75 lat temu w Norymberdze, tak teraz w Koblencji rozpoczął się pod koniec kwietnia proces w sprawie zbrodni wojennych. Nie chodzi jednak o zbrodnie nazistów z II wojny światowej, oskarżonymi są agenci syryjskiego wywiadu. To pierwszy od początku dziewięcioletniego konfliktu proces, w którym funkcjonariusze reżimu Baszara al-Asada odpowiedzą przed sądem za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Dziwić może fakt, że odbywa się on tu, a nie w Hadze, przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym powołanym do sądzenia tego rodzaju zbrodni. Syria jednak nie jest stroną statutu rzymskiego, na mocy którego powstał Trybunał, i jego jurysdykcja w sprawach dotyczących tego kraju jest ograniczona do sytuacji, gdy zwróci się o to Rada Bezpieczeństwa ONZ. Na to jednak trudno liczyć, gdyż potrzebna byłaby zgoda wszystkich jej stałych członków, a więc również głównego sojusznika Syrii – Rosji. Skoro osądzenie przed MTK sprawców zbrodni dokonanych w Syrii nie jest możliwe, Niemcy postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. Ściganie czynów, do których doszło poza ich granicami, umożliwia im oparta na międzynarodowym prawie zwyczajowym zasada uniwersalnej jurysdykcji. W myśl tej zasady sprawcy m.in. zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości uznawani są za wrogów ludzkości i jako tacy powinni być sądzeni przez państwo, na terenie którego przebywają – bez względu na to, gdzie dokonano tych zbrodni ani kto był ich ofiarą. Ta sama zasada przed laty pozwoliła Izraelczykom sądzić Adolfa Eichmanna, a Belgom i Kanadyjczykom – członków bojówek Hutu oskarżonych o udział w rwandyjskiej rzezi. Wojenne historie Zanim setkom tysięcy Syryjczyków, którzy w ciągu ostatnich pięciu lat przyjechali do Niemiec, przyznano status uchodźcy, każdy z nich musiał złożyć zeznania przed funkcjonariuszami niemieckich służb imigracyjnych. Pytani o powód ucieczki i o to, dlaczego twierdzą, że w ich kraju grozi im prześladowanie, mówili o bombach beczkowych zrzucanych na obiekty cywilne, czających się w oknach snajperach i innych rzeczach, o których wiedza jest przekleństwem tych, którzy przetrwali wojnę. Pojawiły się też historie z zatłoczonych więzień i aresztów zarządzanych przez syryjski wywiad. W tym przez 57-letniego Anwara Raslana, który szefował jednostce wywiadu numer 251 w Damaszku (znanej także pod nazwą al-Chatib od ulicy, przy której się znajduje), i jego podwładnego, 43-letniego Ijada al-Ghariba. To właśnie oni zasiedli na ławie oskarżonych w Wyższym Sądzie Okręgowym w Koblencji. Niemiecka Prokuratura Federalna na podstawie zeznań syryjskich świadków i ocalałych zarzuca Raslanowi, że pod jego nadzorem dochodziło do systematycznych i brutalnych tortur, w tym gwałtów i nadużyć seksualnych. Ofiarą tortur miało paść przynajmniej 4 tys. osób, a dla co najmniej 58 zakończyły się one śmiercią. Zarzuty, które usłyszał Raslan, obejmują okres między kwietniem 2011 r. a wrześniem 2012 r. Al-Gharib miał z kolei we wrześniu i październiku 2011 r. pomagać w torturach, w efekcie których zmarło co najmniej 30 osób. Zarzucane Syryjczykom czyny, zdaniem niemieckiej prokuratury, stanowią zbrodnie przeciwko ludzkości, a nie jedynie naruszenia praw człowieka, a więc uzasadniają zastosowanie zasady uniwersalnej jurysdykcji. – Przed rewolucją przedstawiciele reżimu torturowali po to, by wydobyć informacje, dziś torturują, żeby zabić – powiedział francuskiej dziennikarce Garance Le Caisne „Cezar”. „Cezar” to pseudonim syryjskiego fotografa, który niedługo przed wybuchem rewolucji został zatrudniony w żandarmerii wojskowej. Jego zadaniem początkowo było dokumentowanie wypadków, w których brali udział żołnierze. Gdy jednak kraj ogarnęły antyrządowe protesty, a wojsko przystąpiło do ich tłumienia i masowych aresztowań, zadaniem „Cezara” stało się fotografowanie ciał martwych demonstrantów i aresztowanych. Ich ciała były tak zmasakrowane, że nawet gdy robił zdjęcie swojemu martwemu przyjacielowi, nie od razu zdał sobie sprawę, że fotografował kogoś bliskiego. Za namową przyjaciela „Cezar” przez kolejne dwa lata wykonywał pracę fotografa wojskowego, ukradkiem zapisując zdjęcia na nośniku USB, który następnie wynosił schowany w ubraniu. W końcu, korzystając z pomocy opozycyjnej Narodowej Rady Syryjskiej, udało mu się z tymi dowodami wyjechać z Syrii i złożyć zeznania. Amnesty International szacuje, że w latach 2011-2015 w syryjskich więzieniach i aresztach zabito 17 723 osoby. Prawdopodobnie jednak rzeczywista liczba jest wyższa – zaznaczają autorzy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 23/2020

Kategorie: Świat