Szybki wzrost

Szybki wzrost

W naszych warunkach szczególnie istotnego zwiększenia wymagają nakłady publiczne na naukę i kulturę, w tym także płace, które w tych sektorach powinny być w latach 2001-05 podwojone. Stać nas na to i to nam się opłaci Pojęcie szybkiego wzrostu gospodarczego nie jest jednoznaczne. Ani w teorii, ani tym bardziej w praktyce. To, co jedni mogą uznać za wzrost “szybki”, inni traktują bardziej sceptycznie. Ponadto dynamika produkcji, która w pewnych okolicznościach zasługuje na miano “wysokiej”, w innych bynajmniej nie musi być tak oceniana. W teorii można przyjąć, że “szybki wzrost” charakteryzuje się tym, iż w długim okresie odczuwalnie (choć i ta ocena wartościująca też nie jest dostatecznie ostra) przewyższa tempo w innych gospodarkach. Innymi słowy, wzrost w jakimś kraju jest “szybki”, jeśli jego stopa jest przez wiele lat wyższa niż, przeciętnie licząc, w całej gospodarce światowej. Wtedy też dany kraj wysforowuje się do przodu bądź też – jeśli wcześniej z jakichś powodów pozostał z tyłu – odrabia zaległości wobec państw bardziej ekonomicznie rozwiniętych. Z pewnością też – jako pojęcie relatywne – szybki wzrost występuje wówczas, gdy przez wiele lat utrzymuje się na dużo wyższym poziomie w porównaniu tak z przeszłością, jak i z innymi gospodarki na podobnym poziomie rozwoju. W takim sensie z bezsprzecznie szybkim tempem wzrostu mieliśmy do czynienia w USA podczas dekady lat 90., aczkolwiek na tle całego świata – także tego dużo mniej rozwiniętego – tempo to nie było już tak imponujące. Z kolei w praktyce “wysokie” tempo wzrostu silnie uzależnione jest od kontekstu, w którym ten proces przebiega. Dla krajów bardziej gospodarczo zaawansowanych – powiedzmy cieszących się dochodem narodowym przekraczającym 20 tysięcy dolarów rocznie na mieszkańca – stałe, wieloletnie tempo przyrostu produkcji około 3 procent rocznie to z pewnością wzrost “szybki”. Dla krajów na dorobku, usiłujących wyrwać się z zacofania, czy chociażby tylko zmniejszyć dystans dzielący je od najbogatszych społeczeństw, takie tempo wysokie nie jest. W tych krajach raczej tempo nie mniejsze niż 5 procent średnio rocznie może ewentualnie upoważniać do użycia tego określenia. Wzrost produkcji a rozwój społeczno-gospodarczy Oczywiście, wzrost produkcji – nawet szybki – to nie wszystko. Powinien być on postrzegany tylko jako swoisty instrument, a nie cel ostateczny sam w sobie, umożliwia bowiem realizację obranej strategii rozwoju społeczno-gospodarczego. Wzrost musi mieć odpowiednią jakość przejawiającą się przede wszystkim w trosce o równowagę społeczną i środowiskową. Musi on być nie tylko szybki, ale i sprawiedliwy oraz uwzględniający wymogi ekologiczne i stan nieodnawialnych zasobów, które także są przedmiotem obiegu gospodarczego. Zdawać sobie jednak trzeba też sprawę, że polityce gospodarczej mogą przyświecać inne niż oficjalnie deklarowane cele, a realizowana strategia może być podporządkowana nie dbałości o dobro ogólne, lecz partykularnym interesom. Czasami, aby uruchomić stosowne mechanizmy redystrybucji mniejszego – bo wolniej rosnącego – dochodu, ale za to gwarantującego korzyści dopływające szerszym strumieniem do właściwych adresatów stanowiących klientelę polityczną decydentów, trzeba wyhamować tempo wzrostu. Niestety, w posocjalistycznych gospodarkach w trakcie transformacji – także w Polsce, zwłaszcza w ostatnich latach – tak się w dużej mierze dzieje. Przecież pomimo (a dokładniej dzięki) polityki “schładzania” – czyli właśnie świadomego i celowego spowalniania tempa wzrostu produkcji – uruchomiono takie instrumenty wolniej rosnącego dochodu, że pewnym krajowym i zagranicznym grupom interesów zaczął on rosnąć dużo szybciej. Nie o taki “szybki wzrost” nam chodzić powinno. Aby wzrost produkcji owocował zdrowym rozwojem społeczno-gospodarczym, musi on nie tylko opierać się na istniejącym już kapitale ludzkim, ale nade wszystko musi jego tworzeniu sprzyjać. W dłuższym przedziale czasu szybki wzrost wymaga zatem nie tylko wysokiej akumulacji oraz dynamicznego formowania się rodzimego kapitału sensu stricto, ale nieustannej troski o jakościowy rozwój kapitału ludzkiego. W naszych warunkach szczególnie istotnego zwiększenia wymagają nakłady publiczne na naukę i kulturę, w tym także płace, które w tych sektorach powinny być w latach 2001-05 podwojone. Stać nas na to i to nam się opłaci. Bywa i tak, że tempo wzrostu jest nadmierne. Tak dzieje się, kiedy wyśrubowana

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2001, 2001

Kategorie: Publicystyka