Tag "Andrzej Dryszel"

Powrót na stronę główną
Kraj

Naćpani, pijani, bez uprawnień

Kierowcy z aplikacji polują na kobiety. Policyjna akcja potwierdza doniesienia PRZEGLĄDU Jedna piąta gwałtów zgłaszanych w Warszawie zdarza się w taksówkach na aplikację. I z roku na rok jest coraz gorzej. Od 2016 do 2022 r. było w prokuraturze 69 spraw dotyczących przestępstw o charakterze seksualnym wobec kobiet korzystających z taksówek zamawianych przez aplikację. A tylko w tym roku zarejestrowano już 32 tego rodzaju przestępstwa. Taką informację przekazała Aleksandra Gajewska, posłanka Platformy Obywatelskiej, która od kilku miesięcy zajmuje się tym tematem i otrzymała właśnie od prokuratora generalnego odpowiedź na interwencję dotyczącą skali zjawiska przemocy seksualnej wobec kobiet. O przypadkach gwałtów i molestowań w taksówkach na aplikację od miesięcy piszą kolejne media. W PRZEGLĄDZIE (nr 35/2022) Andrzej Dryszel alarmował, że platformy przewozowe i jeżdżący dla nich kierowcy są poza jakąkolwiek kontrolą. Zwracał uwagę, że jednym z największych zagrożeń jest system, który pozwala kierowcom na anonimowość. Lawina zgłoszeń o gwałtach ruszyła na początku roku po wyznaniu Noemi Sopolińskiej, która publicznie opisała, jak molestował ją kierowca Bolta. „Cały czas czuję tę jego rękę, widzę jego twarz, jak zamykam oczy, i słyszę jego głos, czuję obrzydzenie do niego, do Was, jako do firmy Bolt, i co najgorsze do siebie”, pisała na Facebooku 28-latka. Wreszcie na te sygnały

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Muł, koń i Kukiz

Fascynacja Ameryką nie jest w Polsce niczym nadzwyczajnym. Świat od dawna wie, że Polacy kochają USA bardziej niż niejeden Amerykanin. Zdarzają się też tacy, którzy chcą zrobić Stany Zjednoczone nad Wisłą. Z bronią w każdej zagrodzie. I z szeryfami. Z samozwańczym szeryfem na czele. W tej roli Paweł Kukiz obsadził sam siebie. Umościł się w polityce pod hasłami zmian ustrojowych. Gdy lata mijały, a płyta z tymi hasłami jakoś się ludziom znudziła, Kukizowi zostały w Sejmie tylko trzy osoby. Malutko. Ale wystarczająco dużo, by obalić rząd, który wisi na takich głosach. Można więc żądać czego tylko dusza zapragnie. I zgłaszać nawet najgłupsze pomysły. Sztandarowym projektem Kukiza są sądy pokoju. Kompletny odlot. I przepis na jeszcze większy kryzys sądownictwa. Nie pomoże mamienie ludzi odwoływaniem się do rozwiązań anglosaskich. Z najprostszego powodu. Jakoś nie ma u nas tamtego społeczeństwa, z jego tradycją i kulturą. Taniej i prościej byłoby wysłać Kukiza, z popierającym go prezydentem Dudą, do Wielkiej Brytanii albo do USA. Na koszt państwa. Lepsze to niż brnięcie w ustawę o sędziach pokoju. Zdaje sobie z tego sprawę prezes Kaczyński, który zauważył, że między projektem Kukiza a modelem anglosaskim jest różnica większa niż między mułem a koniem. Odwołanie do muła bardzo mi się podoba. Z podtekstami opisuje całą tę hecę.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Prawnicze porozumienie przeciw monowładzy

Gdy Prawo i Sprawiedliwość zdobędzie władzę nad sądami, na pewno nie zawaha się jej użyć Ludzie wykonujący zawody prawnicze z pewnością mogą teraz się przekonać o prawdziwości chińskiego ponoć przysłowia „Obyś żył w ciekawych czasach”. PiS bowiem nie odpuszcza, a plany demontażu kolejnych instytucji prawnych mających ograniczać wszechwładzę obecnej ekipy, realizowane są w niesłabnącym tempie. Co w tej sytuacji powinni zrobić sami prawnicy, oczywiście oprócz swojego podstawowego zadania, czyli przestrzegania przepisów? Pole manewru mają niby niewielkie, bo trudno cokolwiek wywalczyć, gdy wszystkie nitki władzy koncentrują się w tych samych rękach. Mogą jednak, używając słów samego Jarosława Kaczyńskiego, zawiązać porozumienie przeciw monowładzy – i próbować nie dopuścić, by system totalitarny odradzał się pod płaszczykiem instrumentalnie traktowanych tradycji narodowych i wartości chrześcijańskich. Przepisy i przemoc Trudno oczywiście wzorem Stalina nie zapytać w tym miejscu: a ileż to dywizji mają prawnicy? Wbrew pozorom jednak dzieje świata pokazują, że w dłuższej perspektywie czasowej prawo zwykle wygrywa z siłą – mimo że siła chętnie próbuje legalizować przemoc za pomocą przepisów prawa. Prawnicy mają wiedzę i przeważnie umieją z niej korzystać. Ich broń to analizy, oceny, przewidywanie skutków, proponowanie rozwiązań, dawanie świadectwa.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Sędziowie w rękach władzy

Jak PiS chce przekształcić nasz wymiar sprawiedliwości Prof. Adam Strzembosz – były pierwszy prezes Sądu Najwyższego, przewodniczący Trybunału Stanu i wiceminister sprawiedliwości, członek prezydium NSZZ Solidarność, w stanie wojennym odwołany ze stanowiska sędziego, przewodniczący podzespołu Okrągłego Stołu ds. prawa i sądów, kawaler Orderu Orła Białego. Nakłania pan sędziów do nieposłuszeństwa obywatelskiego, apelując, by nie godzili się na zasiadanie w Krajowej Radzie Sądownictwa, jeżeli ma ich do niej wybierać Sejm. Gdy pana posłuchają, nie da się w ogóle powoływać sędziów, gdyż KRS w praktyce przestanie istnieć – a to ona ma wyłączne prawo przedstawiania prezydentowi kandydatów na stanowiska sędziowskie. I co wtedy? – Ja nie wzywam sędziów do naruszania prawa, ja tylko mówię: nie zgłaszajcie się, bo możecie zostać napiętnowani. Ci sędziowie, którzy zostaną wybrani do KRS przez Sejm, będą czymś w rodzaju agentury władzy w środowisku sędziowskim. Jeśli nikt nie podejmie się tej roli, być może władza się złamie i zrezygnuje ze zmian przepisów dotyczących Krajowej Rady Sądownictwa. Jakoś nie wierzy pan w kręgosłup moralny tych sędziów? – Nie, ponieważ będą wybierani przez partyjną większość w Sejmie. Gdyby chociaż byli losowani spośród wszystkich sędziów, można by mówić o pewnym obiektywizmie doboru. Jeśli jednak ich się wybierze, bo są dyspozycyjni, trudno

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Pasja według Kościoła: życie erotyczne rodaków

Gdy Polak wchodzi do łóżka, to seks zaczyna iść w swoją stronę, a wiara w swoją Zbigniew Izdebski – seksuolog i pedagog, profesor nauk humanistycznych, autor fundamentalnego, prowadzonego od 1997 r. badania „Seksualność Polaków”, którego piąta edycja ukazała się w tym roku. Czy zachowania seksualne Polaków zależą od tego, jak mocna jest ich wiara katolicka? – Wyniki badań pokazują, że religia ma wpływ na podejście do seksu przede wszystkim w przypadku osób głęboko wierzących oraz systematycznie praktykujących. Wpływ religii jest także bardziej widoczny u kobiet niż u mężczyzn. Osoby, które deklarują, że są wierzące, ale niezbyt systematycznie uczestniczą w praktykach religijnych, szczególnie nie różnią się w zachowaniach seksualnych od osób niewierzących. Jednak nawet wśród respondentów głęboko wierzących i systematycznie praktykujących coraz bardziej spada przywiązanie do tradycji religijnych w sferze seksualności. Czyli to raczej nieliczna grupa – bo w Polsce ludzi głęboko wierzących i zarazem systematycznie praktykujących chyba nie ma wielu? – Na podstawie badań można szacować, że to średnio jakieś 8% Polaków, najwięcej w województwach wschodnich. Ale silny związek z religią charakteryzuje nie tylko ludzi starszych, jak niekiedy się uważa. Wśród młodych też są osoby głęboko wierzące i systematycznie praktykujące, które podporządkowały życie seksualne nakazom Kościoła. Proszę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Cena Wąsacza

Krzaklewski w narożniku. Minister wygrał, ale przegrał. Czy klub AWS jeszcze istnieje? Emil Wąsacz przeczołgał się dwoma głosami. W sobotę za jego odwołaniem głosowało 229 posłów. Gdyby głosowało 231, byłaby to bezwzględna większość. Wąsacz musiałby się żegnać

Wywiady

Wygaszanie państwa prawa

Trybunał Konstytucyjny zagrażałby użyciu metody: cel uświęca środki. Dlatego postanowiono go ubezwłasnowolnić Prof. Ewa Łętowska – sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, pierwsza polska rzecznik praw obywatelskich. Co się stało w Polsce? – W 2016 r. doszło do spektakularnej zmiany politycznej, znacznie wykraczającej poza konsekwencje zmiany wyborczej. Nastąpiło „przeorientowanie azymutów” – przestawienie drogowskazu, ku czemu Polska ma zmierzać. Mieszkaniec zagranicy może sobie zadać pytanie: Nagle, ni stąd, ni zowąd Polska, prymus transformacji, zdaje się wracać do kultury monowładzy. Większość (parlamentarna) – ale wybrana przez mniejszość – zmienia ustrój pozakonstytucyjnymi metodami. Jak do tego mogło dojść? No właśnie. Jak do tego mogło dojść? – Mamy fiasko kluczowego elementu transformacji: nie udało się uczynić państwa prawa czytelnym projektem społecznym, nie tylko dla szerokich mas, ale i dla samych prawniczych elit, które powinny ten projekt upowszechniać i popierać. Nie udało się przekonać, że nie wystarczy pozmieniać ileś tam ustaw, że konieczna jest praca nad kulturą prawną, nauczaną na przykładach, rzeźbioną w umysłach i sercach. A to konieczne szczególnie w kraju nawiedzonym i przez mesjanizm, i przez komunizm, bo te koncepty zatruły zdolność przewidywania, samodzielność i umiejętność dostrzegania związków przyczynowo-skutkowych. Polska

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Gdzie jest sprawiedliwość?

O sędziach coraz częściej mówi się, że widzą paragrafy, a nie człowieka i jego sprawę To jeden z wyroków, które w ostatnich miesiącach zbulwersowały wielu Polaków: Artur W. z Gogolina, oskarżony o zabójstwo 15-letniej Wiktorii C. (napadł na nią, pozbawił przytomności, ukradł telefon, po czym nieprzytomną dziewczynę utopił w kolektorze ściekowym), został we wrześniu skazany na 14 lat więzienia i zapłatę 200 tys. zł zadośćuczynienia rodzicom ofiary. Jeżeli w więzieniu będzie się zachowywał nienagannie, wyjdzie po siedmiu latach. Prokuratura żądała 25 lat – najsurowszej kary dla niepełnoletniego (w chwili zbrodni sprawca był 17-latkiem). Sąd w Opolu uznał, że Artur W. nie zamierzał zabić Wiktorii C., a tylko godził się z możliwością jej śmierci, co stanowi okoliczność łagodzącą. To natomiast oznacza, że według sądu sprawca mógł też przewidywać, że nieprzytomna dziewczyna, tonąca w ściekach na dnie kolektora, ocknie się i wydostanie ze zbiornika. Było to zgodne z tokiem rozumowania obrończyni mordercy, która wnosiła o skazanie go tylko za rozbój, negując zarzut, że liczył się ze śmiercią ofiary. Ot, czysty przypadek, że straciła życie. Jeszcze łagodniejszy wyrok zapadł w marcu w sprawie 24-letniego Mateusza K. z Lubartowa, który trzy lata temu poderżnął gardło swojej byłej dziewczynie, bo nie chciała do niego wrócić.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Wśród nas też są czarne owce

W Polsce jest ponad 10 tys. sędziów, więc mówienie, że to same anioły, jest nieprawdą. Ale my złych sędziów usuwamy z zawodu Waldemar Żurek – sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa Dlaczego postępowania w naszych sądach wciąż się wloką, choć w Europie więcej sędziów niż w Polsce jest tylko w Niemczech? – Niemcy wydają na wymiar sprawiedliwości 100 euro rocznie na osobę, Polska – 37 euro, a czas załatwiania spraw jest u nas niewiele dłuższy. Coroczne statystyki wymiaru sprawiedliwości pokazują, że polscy sędziowie plasują się w środku tabeli. Mamy w sądach ponad 15 mln spraw. Do reformy Gowina, znoszącej w 2012 r. najmniejsze sądy rejonowe, sędziowie załatwiali je sprawnie, powolutku likwidując zaległości. Były czasy, że sądziliśmy na dwie zmiany. Może warto do tego wrócić? Są takie pomysły. – To generowało jednak wiele problemów: dopasowanie konwojów z aresztów, wydłużanie pracy sekretariatów sądowych. I tak jesteśmy o wiele szybsi niż Francuzi czy Włosi. Długotrwałość procesów to kłopot całej cywilizowanej Europy, a przecież tam sędziowie mają odpowiednią liczbę asystentów, którzy pracują na to, żeby sędzia mógł sprawnie zapoznać się z aktami i wydać wyrok. U nas najwięcej asystentów mają ci, którym są oni najmniej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Przed nim jeszcze wiele dróg

Nigdy dotychczas Nobla nie dostał artysta tak powszechnie znany I pomyśleć, że dziesięć dni temu zastanawiałem się głośno, czy w tym roku Dylan wreszcie dostanie literackiego Nobla (mam świadków!). Od lat mówiono, że powinien, ale może właśnie dlatego było to tym większą niespodzianką. Nagrodę dostał za słowa, nie za swoją muzykę – ale przecież, mówiąc szczerze, gdyby nie ona, to pewnie mało kto zwróciłby uwagę na jego poezję. Z racji jego wielu artystycznych pasji zapytano go kiedyś, za kogo przede wszystkim się uważa. We właściwy sobie sposób odrzekł: „Przede wszystkim jestem tancerzem”. Wbrew pozorom była to głęboko przemyślana odpowiedź, ponieważ Dylana oglądano już w najrozmaitszych sytuacjach, ale chyba jeszcze nikt nigdy nie widział go tańczącego. W rzeczywistości uważał się i uważa przede wszystkim za poetę. Dlatego wziął nazwisko od wielkiego Dylana Thomasa. Poza tym, choć tego głośno nie mówi, zawsze chciał być bardem, który swoją grą i tekstami elektryzuje tłumy. Po to właśnie, szukając natchnienia, odwiedzał bardzo już chorego Woody’ego Guthriego. Odpowiedź wiatru Nikt chyba na świecie nie doczekał się tylu egzegetów swojej twórczości, co właśnie Dylan. Specjaliści doszukują się w jego wierszach (może z wyjątkiem tych najwcześniejszych ballad z początków

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.