Tag "Andrzej Romanowski"

Powrót na stronę główną
Kraj Wywiady

Nie wysławia ani zniesławia

W krajach bloku wschodniego „Polski Słownik Biograficzny” to ewenement, czegoś takiego nigdzie indziej nie było Prof. Andrzej Romanowski – redaktor naczelny „Polskiego Słownika Biograficznego” Od ponad 20 lat jest pan redaktorem naczelnym „Polskiego Słownika Biograficznego” (PSB). Jak to się zaczęło? – Rzeczywiście, minęło już 20 lat. Poza niedoścignionym prof. Emanuelem Rostworowskim wszyscy naczelni rządzili krócej. A jak trafiłem do „Słownika”? W październiku 2002 r. zaprosił mnie do siebie prof. Henryk Markiewicz. Bywałem u niego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jerzy Domański

1200 i dalej

To już 1200. numer „Przeglądu”. Jubileusz i refleksja, że od 23 lat zawracamy głowę Czytelnikom. Co robimy chętnie, choć szron na głowie i włosów ubyło, z tą samą energią, z jaką startowaliśmy 20 grudnia 1999 r. A zaczęliśmy z przytupem. Cały zespół redakcyjny ówczesnego „Przeglądu Tygodniowego” rozstał się z właścicielem, który kupił tytuł za skromne pieniądze, bo chciał mieć trampolinę do kariery politycznej. Kapitalizm w polskim wydawnictwie wyleczył nas ze złudzeń, z którymi Polacy wchodzili w lata 90. Rzeczywistość była zbyt ponura

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Od Kieresa do Nawrockiego

W ciągu 22 lat państwo wydało na Instytut Pamięci Narodowej kilka miliardów złotych. Za obecnych rządów już 2,5 mld zł W grudniu 2010 r. odbyła się w Łodzi konferencja „Bez taryfy ulgowej. Dorobek naukowy i edukacyjny Instytutu Pamięci Narodowej 2000-2010”. To trzydniowe spotkanie, zorganizowane przez historyków z Uniwersytetu Łódzkiego i tamtejszy oddział IPN, było pierwszą próbą podsumowania działalności instytutu przez środowisko historyków. Pierwszą – ale też niestety ostatnią, bo trudno dziś sobie wyobrazić rzetelną,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Książki

Lustracja „po polsku”

Przeciętni Polacy katolicy przystali na lustrację nie tyle z przekonania, ile dla świętego spokoju Warszawa, 22 XI 2007 Skończyłem książkę Andrzeja Romanowskiego „Rozkosze lustracji – wybór publicystyki z lat 1998-2007”. Duże wrażenie robi stanowczość i niezłomna konsekwencja autora – żadnych zastrzeżeń, pełna jasność: „polska lustracja jest złem sama w sobie”, IPN jest „nie do pogodzenia z demokratycznym porządkiem prawnym”, działalność IPN to „bezprawie i absurd”. Jest tak dlatego, że ustawa o IPN wprowadza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Wojna w Ukrainie

Przeciąganie Ukrainy

Obecnych wydarzeń nie można rozpatrywać w oderwaniu od historii najnowszej 24 lutego 2022 r. świat przeżył szok. Rosja rozpoczęła wojnę napastniczą z Ukrainą, czyli dokonała zbrodni przeciwko pokojowi. Putin eufemistycznie nazwał tę agresję „specjalną operacją wojskową”, której celem miałaby być „denazyfikacja” Ukrainy. W ten sposób określił próbę narzucenia temu państwu prorosyjskiego rządu, podobnie jak na Węgrzech w 1956 r. i w Czechosłowacji w 1968 r. Po raz pierwszy od wojen towarzyszących rozpadowi Jugosławii (1991-1995, 1998-1999) rozpętano w Europie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Lewicowe stulecie

Określenie Polska Ludowa było zapożyczeniem z programów przedwojennych socjalistów i ludowców „Roli dziejowej polskich komunistów” prof. Andrzej Romanowski  poświęcił obszerny esej na łamach krakowskiego „Zdania” (nr 3-4/2020). Ponieważ autor jest jednym z najuczciwszych intelektualnie polskich humanistów, nie sposób przejść obok tego tekstu obojętnie. Profesor nigdy nie był człowiekiem lewicy, a w latach 80. aktywnie uczestniczył w podziemiu solidarnościowym. Tym bardziej godny uznania jest jego obiektywizm wobec ludzi rządzących Polską w latach 1944-1989.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Andrzej Romanowski

Cymbały brzmiące

Pisałem przed paru miesiącami, że PiS w obliczu utraty władzy nie zawaha się przed podpaleniem Polski. Do utraty władzy jeszcze daleko, ale nasz kraj już został podpalony. O problemie aborcji rozmawiałem w 1995 r. z Jackiem Kuroniem. Usłyszałem: „Czy chodzi o to, by ratować życie, czy by uspokoić sobie sumienie?”. W 2002 r. rozmawiałem o tej sprawie z Józefą Hennelową. Usłyszałem: „Początek ciąży to zawsze tajemnica kobiety. Jeżeli nie będzie chciała urodzić, to nie urodzi”. A zatem: z niechcianą ciążą kobieta zawsze sobie poradzi – choćby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Andrzej Romanowski

Książka o bohaterstwie

„A pani miała szczęście, dużo szczęścia, żyje pani”. W wydanej przed paru miesiącami książce „Wczesne życie” Małgorzaty Nocuń te słowa lekarza padają dopiero na stronie 47. Tymczasem już na pierwszej stronie słyszymy wołanie matki: „Gdzie jest moje dziecko?”. I czytamy: „Przesunęła dłonią po brzuchu, był pusty”. W tej książce jest jak u Hitchcocka: zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. Nigdy w tych felietonach nie pisałem o książkach. O tej muszę, bo jest pionierska. Bo odsłania coś, co było

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Andrzej Romanowski

Upiorne lato

Pierwszy dzień jesieni, za nami upiorne lato. Upiorne nie tylko dlatego, że wciąż trudno zapomnieć o 10 mln rodaków, uznających, że najlepszym prezydentem Rzeczypospolitej będzie Andrzej Duda. Oraz o innych 10 mln, które odwróciły się plecami do Polski i w dniu wyborów pozostały w domach. Frekwencja była wyjątkowo wysoka, lecz i tak myślę, czy nie warto by (wzorem np. Brazylii) wprowadzić w Polsce głosowania obowiązkowego. Ale ba! Ktokolwiek by coś takiego zaproponował, zafundowałby sobie wyborczą klęskę. A obowiązkowe wybory w Brazylii i tak nie uchroniły tego kraju

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Andrzej Romanowski

Ludwik

Dawno powinienem o nim napisać. Ale nie chciałem – wolałem nie być posądzony o „podpinanie się”, o zajmowanie jego miejsca. A jego miejsca zajmować nie zamierzałem. Nie dorównałbym Ludwikowi ani erudycją, ani błyskotliwością, ani nawet pryncypialnością, choć tej ostatniej podobno mi nie brakuje. Dziś piszę, by dać świadectwo. Ludwik Stomma zmarł pół roku temu, 7 marca. Ja poznałem go 62 lata wcześniej, a takich, co mają tak długi staż znajomości, jest już, jak sądzę, niewielu. U mnie to się zaczęło

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.