Tag "broń nuklearna"

Powrót na stronę główną
Opinie

Era nuklearna jest teraz

Jednym z bardziej niepokojących symptomów czasów, w których i tak niepokojów pod dostatkiem, jest epidemia luźnych rozmów na temat użycia broni nuklearnej.


James W. Carden jest dziennikarzem piszącym na temat polityki zagranicznej na łamach m.in. „The Nation”, „The Spectator”, „American Affairs”, „Los Angeles Times”. Był doradcą w amerykańskim Departamencie Stanu, ściślej w Biurze ds. Rosji.


Wybór i tłumaczenie Piotr Kimla

Artykuł Jamesa W. Cardena, którego fragmenty prezentujemy, został opublikowany w witrynie internetowej amerykańskiego think tanku Responsible Statecraft 6 czerwca. Dzień wcześniej na stronie „The Nation” ukazał się nabierający rozgłosu tekst „Niebezpieczeństwo rozszerzenia wojny na Europę Wschodnią”, którego Carden jest współautorem wraz z – goszczącą na łamach PRZEGLĄDU (27 czerwca 2022 r.) – wydawczynią „The Nation” Katriną vanden Heuvel (linki do tych i kolejnych publikacji w internecie podajemy pod artykułem). 

Zarówno James Carden, jak i Katrina vanden Heuvel uważają, że Europa i Stany Zjednoczone stają przed kluczowym i brzemiennym w skutki wyborem pomiędzy wynegocjowaniem pokoju w Ukrainie a trzecią, i najprawdopodobniej ostatnią w dziejach, wojną światową. Byłaby to ostatnia wojna, gdyż nieubłaganie wiązałaby się z użyciem broni jądrowej. Carden przestrzega przed lekceważeniem gróźb Rosjan co do użycia bomby atomowej. Ich adresatem bardzo często jest Polska, co nie powinno uchodzić naszej uwadze.

W 1946 r. ukazał się wstrząsający raport Johna Herseya z Hiroszimy po wybuchu bomby atomowej (chodzi o tekst „Hiroshima” opublikowany w „New Yorkerze” 23 sierpnia 1946 r.). Przedstawiał losy ocalałych, w tym Wilhelma Kleinsorgego – niemieckiego misjonarza jezuity. Poszukując wody dla rannych, Kleinsorge natknął się na grupę ludzi, którzy przeżyli. „Było ich około dwudziestu. Wszyscy w tym samym straszliwym stanie. Ich twarze były całkowicie poparzone, oczodoły puste, płyn z roztopionych oczu spłynął po ich policzkach (gdy bomba wybuchła, musieli mieć twarze skierowane w jej stronę, należeli być może do obrony przeciwlotniczej). Ich usta tworzyły spuchnięte, zaropiałe rany, których nie mogli uchylić na tyle, by wszedł w nie dziubek imbryka”.

(…) Przez całą zimną wojnę myśl o wojnie nuklearnej była nie do przyjęcia dla następujących po sobie przywódców amerykańskich i radzieckich, co znalazło ostateczny wyraz w zapewnieniu złożonym przez sekretarza generalnego KPZR Michaiła Gorbaczowa i prezydenta USA Ronalda Reagana, że „wojny nuklearnej nie da się wygrać i nigdy nie wolno jej prowadzić”. Jednak w miarę jak zimna wojna odchodzi w zapomnienie, przywódcy amerykańscy i rosyjscy pozrywali kolejne układy zmierzające do kontroli zbrojeń (…). I jednym z bardziej niepokojących symptomów czasów, w których i tak niepokojów pod dostatkiem, jest epidemia luźnych rozmów na temat użycia broni nuklearnej.

Ostatnimi czasy to Rosjanie grzeszą bardziej. Niewykluczone jednak, że jeszcze bardziej alarmistyczny jest lekceważący ton, w jakim niektórzy amerykańscy analitycy odrzucają deklarowaną przez Putina gotowość do użycia tej broni. Jak ujął to profesor slawistyki Vladimir Goldstein, „Putin przeprowadza nuklearne manewry, Putin ostrzega gęsto zaludnione obszary Europy, Putin mówi o pójściu (Rosjan – przyp. P.K.) do nieba w wyniku nuklearnej konfrontacji („agresor musi zrozumieć, że odpowiedź jest nieunikniona, że zostanie zniszczony i że my, jako ofiary agresji, męczennicy, pójdziemy do nieba” – oto dokładna wypowiedź przywódcy rosyjskiego państwa na forum ekspertów ds. stosunków międzynarodowych w Soczi w 2018 r., która zawierała zapewnienie, że Rosja nie użyje broni nuklearnej jako pierwsza, ale odpowie zdecydowanie – przyp. P.K.)

Linki do wspomnianych w tekście artykułów:

Artykuł Jamesa W. Cardena: responsiblestatecraft.org/nuclear-threats-russia/

Artykuł Jamesa W. Cardena i Katriny vanden Heuvel: www.thenation.com/article/world/ukraine-war-settlement-negotiation/

Raport Johna Herseya z Hiroszimy: www.newyorker.com/magazine/1946/08/31/hiroshima

Artykuł Radosława Sikorskiego: www.theguardian.com/world/article/2024/may/25/poland-foreign-minister-radoslaw-sikorski-long-term-rearmament-europe 

Artykuł Siergieja Karaganowa: eng.globalaffairs.ru/articles/a-difficult-but-necessary-decision/

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Notes dyplomatyczny

MSZ na wojnie

No to mamy wojnę o ambasadorów. Minister Sikorski zgłosił Jacka Najdera na stanowisko stałego przedstawiciela Polski przy NATO. To dobry wybór, Najder był już ambasadorem przy NATO, w latach 2011-2016. Nic więc dziwnego, że sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych tę kandydaturę zaakceptowała. Ale chwilę potem prezydent Duda ogłosił, że ambasadorskiej nominacji Najderowi nie podpisze.

Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. „Polskę przed NATO reprezentuje przede wszystkim prezydent RP. Ja oczekuję, że to ja będę przedstawiał premierowi kandydata na polskiego ambasadora w NATO, jako że również chcę mieć osobę, z którą będzie mi się dobrze współpracowało w tej międzynarodowej instytucji tak ważnej dla bezpieczeństwa Polski”, powiedział Duda.

Mamy oto zapowiedź nie tylko kryzysu w sprawie ambasadorów, ale i kryzysu na linii premier-prezydent. Andrzej Duda wyraźnie bowiem powrócił do sięgającej czasów Lecha Wałęsy koncepcji resortów prezydenckich. Zredukował ją, ale zarezerwował sobie prawo do głównych decyzji w kontaktach z NATO. Zresztą sygnał, że takie są jego ambicje, dostaliśmy całkiem niedawno, gdy prezydent ogłosił, że Polska będzie aspirowała do programu nuclear sharing, czyli będzie chciała posiadać amerykańską broń atomową na swoim terytorium.

Nie ma wątpliwości, ambicje Dudy, by być w sprawach obronności głównym rozgrywającym, prowadzą bezpośrednio do konfliktu z premierem. Do awantur o pamiętne krzesło itd. Będzie się działo.

Zresztą już się dzieje. Każdy na świecie przecież wie, że za polską armię i polski przemysł zbrojeniowy odpowiada rząd, który prowadzi politykę zagraniczną i obronną. Rola prezydenta jest tu bardzo ograniczona. Efektem wojny o ambasadora będzie zatem prosty ruch – pomijanie go w ważnych kontaktach z polskim rządem. Bo, jak jednoznacznie wynika z czwartkowej awantury, obecny ambasador Tomasz Szatkowski, którego tak broni Duda, nie cieszy się zaufaniem premiera i ministrów. Oni go nie chcą.

Poza tym ciągną się za nim stare sprawy, o których swego czasu mówiła w Sejmie Joanna Kluzik-Rostkowska. Że był „fundatorem i założycielem Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. To centrum w pewnym momencie sprawiło ministrowi obrony narodowej wielki kłopot. Otóż w 2016 r. wyszły na jaw bardzo niejasne związki osób z Narodowego Centrum Studiów Strategicznych z Rosją. Przypomnę, że jednym z szefów centrum był Jacek Kotas. To on sprawił główny kłopot, ale pana nazwisko też w tym kontekście występuje. Jedną z osób, które tworzyły koncepcję wojsk ochrony terytorialnej był płk Gaj, znany z tego, że jest proputinowski w polityce wobec Ukrainy. Było to do tego stopnia kłopotliwe dla MON, że minister Macierewicz, kłamiąc, wprost pisał, że ludzie z NCSS nie mają żadnych związków z ministerstwem, w którym pan wtedy był wiceministrem”.

A teraz spójrzmy na sprawę z drugiej strony. I premier, i szef MSZ wiedzieli dobrze, jakie jest stanowisko Dudy. Że nie chce Najdera. O tej kandydaturze mówi się przecież od paru miesięcy, prezydent poprzez swoich urzędników wypowiedział się na ten temat wiele razy. A jeżeli tak, to dlaczego wrzucili ją do Sejmu? Wiedząc, że będzie awantura? Chcieli tego, prawda? To z kolei nie najlepiej o nich świadczy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Podziel się pan głowicą

Głowę zaprząta mi ostatnio kwestia głowic, nie bójmy się tego słowa, nuklearnych. Pod tym enigmatycznym poniekąd pojęciem kryje się po prostu broń jądrowa. Tylko kilka krajów dysponuje arsenałem atomowym, wiemy które: USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania, Indie, Izrael (który udaje, że go nie posiada), Pakistan i Korea Północna. Powody historyczne, szpiegowskie, geopolityczne, materialne i pozostałe, które sprawiły, że to akurat te państwa, a nie inne chętne, pozostawmy na razie poza naszym zainteresowaniem. Przez wiele dekad owa tajemnicza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Historia

Pełzająca III wojna światowa

W 2021 r. różnego rodzaju konflikty zbrojne trwały w ok. 20 państwach II wojna światowa, która doprowadziła do śmierci ok. 70 mln ludzi i niewyobrażalnych zniszczeń, słusznie jest uważana za najstraszliwszy konflikt zbrojny w historii. Jednakże rok 1945 nie przyniósł   pokoju. Jeszcze nie skończyła się II wojna światowa, a już w zaciszach gabinetów politycznych zaczęto mówić o III wojnie. Świat został podzielony na dwa antagonistyczne bloki skupione wokół USA i ZSRR, które rywalizowały o wpływy m.in. w państwach powstających w wyniku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Nuklearna łamigłówka Putina

Czy Kijów – polityczne i decyzyjne centrum Ukrainy – jest celem numer jeden na gotowej już zapewne liście celów rosyjskiej taktycznej broni nuklearnej? Czy zdesperowany, rozczarowany niepowodzeniami militarnymi, walczący o przetrwanie i potencjalnie o dotychczasowy kształt Federacji Rosyjskiej Putin zdecyduje się na jeden paraliżujący cios w ukraiński mózg? Czy w ten sposób planuje on zakończyć coraz bardziej kompromitującą dla niego awanturę wojenną? Na tak postawione pytania amerykański czterogwiazdkowy generał Philip M. Breedlove – emerytowany

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Glob najeżony bronią

Gdy wojna wróciła do Europy, przypomnieliśmy sobie, że Ziemia to beczka prochu Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań Pokojowych (SIPRI) nie ma dobrych wiadomości: po raz pierwszy od 1991 r. możliwy jest wzrost potencjału nuklearnego na świecie. A przecież już to, co obecnie znajduje się w silosach i magazynach, wystarczyłoby do wielokrotnego zniszczenia naszej cywilizacji. 90% światowego potencjału atomowego posiadają Rosja i USA – odpowiednio 6 tys. i 5,4 tys. głowic – reszta zalega w arsenałach Wielkiej Brytanii, Francji, Chin,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jan Widacki

Komedianci i scenariusze

Trudno na łamach tygodnika ścigać się z czasem, szczególnie w sytuacji, gdy praktycznie co chwila dzieje się coś nowego. Niedawno z wycieczki do Kijowa wrócili premierzy Polski, Czech i Słowenii. Miło to z ich strony, że dali osobiście taki dowód wsparcia moralnego Ukrainy i prezydenta Zełenskiego. Tyle że w polityce kategorie „miło-niemiło” raczej nie mają znaczenia. W dodatku okazało się, że wyjazd premierów – co tu dużo mówić – nie najważniejszych państw NATO i UE nie został uzgodniony z sojusznikami. W dodatku towarzyszący premierowi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Moralne zobowiązanie

Jak Niemcy wspierają militarnie Izrael Dwa brytyjskie samoloty transportowe przerzuciły 17 stycznia br. na Ukrainę nieznaną liczbę lekkich zestawów przeciwpancernych oraz grupę szkoleniowców. „To broń krótkiego zasięgu i defensywna. (…) nie zagraża ona Rosji, ma być używana do samoobrony”, mówił w Izbie Gmin szef brytyjskiego resortu obrony Ben Wallace. Co ciekawe, trasa maszyn RAF wiodła nad Morzem Północnym, Danią, Bałtykiem i Polską – omijając Niemcy. Brytyjczycy nie poprosili Berlina o zgodę na przelot, gdyż niemiecki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.