Testowanie Polaków

Testowanie Polaków

Dla zwycięzców pierwsze tygodnie po wyborach to czas, który już niebawem będą wspominali z rozrzewnieniem. W naszych warunkach takie świętowanie może potrwać do świąt. A po Nowym Roku przestanie być tak miło, bo jeśli wygrało się, obiecując wielu grupom konkretne pieniądze, ulgi, dotacje, zmiany w spłacie kredytu, to ludzie na to trochę poczekają, ale z pewnością nie tak długo, jak władza zwykle myśli o cierpliwości narodu. Minie szok powyborczy. Przez ministerstwa i urzędy przewali się rewolucja kadrowa i trzeba będzie odpowiadać i za bieżące problemy, i za realizację obietnic.

W szuflady pełne gotowych projektów ustaw może wierzyć ktoś, kto wierzy w św. Mikołaja. A jeśli nawet są gotowe, to głównie w takich sprawach jak media publiczne, polityka historyczna czy reorganizacja służb. Niebawem przekonamy się też, które obietnice wyborcze były wyłącznie atrapą kiełbasy.

A w obozach przegranych nastał czas zwany wykopkami. Liderzy partyjni, którzy nie sprostali oczekiwaniom wyborców, dzielą się na tych, co nie mają genu masochizmu i odchodzą od razu po porażce jak – wzorcowy pod tym względem – Janusz Piechociński z PSL, i na tych, którzy próbują obronić swoje fotele mimo zarzutów i krytyki. Ci drudzy powołują się na przykład Jarosława Kaczyńskiego, który wygrał dopiero po wielu klęskach, a partia to wytrzymała. Zapominają jednak, że PiS nie jest w pełni demokratyczną partią, a jej lider zgodnie ze statutem jest praktycznie nieodwoływalny. Sposób wyłaniania władz PiS, to, jak wyglądały nominacje kandydatów na posłów i senatorów, a później kandydatów do rządu, pokazuje, że Kaczyńskiemu udało się stworzyć jedyną w swoim rodzaju instytucję polityczną. Taką, która ma w sobie równocześnie elementy quasi-demokratyczne i autokratyczne, wodzowskie.

Na pewien czas, raczej krótszy niż dłuższy, może to zwiększyć skuteczność działania i pomóc w osiąganiu celu. Ale w dłuższej perspektywie taki marsz pod prąd nie może dać dobrego plonu. Zmienić Polskę można tylko w szerszym porozumieniu. Zwłaszcza z tymi, którzy, choć na PiS nie głosowali, nie są w totalnej opozycji do ich rządów. Po pierwszych decyzjach kadrowych sporo tych obojętnych przeszło już do grupy przeciwników rządów PiS.

Testowanie odporności Polaków na demonstracyjne zachowanie w stylu „mamy władzę i co nam zrobicie” nie jest dowodem siły, a tym bardziej mądrości.

Wydanie: 2015, 47/2015

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Komentarze

  1. Ryszard
    Ryszard 22 listopada, 2015, 19:10

    To prawda, może nie być miło. Nie spodziewam się wiele, bo pamiętam obietnice poprzedniej partii.
    Mam tylko nadzieję że poprawi się nieznacznie, to lepiej niż pierw nie poprawiało się wcale.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy