Oblicza amerykańskiej śmierci z bronią w tle Korespondencja z USA W grudniu minie 10 lat, odkąd młodsza córka, wówczas drugoklasistka, zapytała: „Mamo, czy mnie też ktoś w szkole zastrzeli?”. Gdy odbierałam ją tego dnia po lekcjach, już słyszała o masakrze w Newtown w Connecticut, w podstawówce Sandy Hook, gdzie 20-latek z karabinem zamordował 26 osób, w tym dwadzieścioro pierwszoklasistów. Dowiedziała się o tym pewnie od jakiegoś rówieśnika z komórką. Dziecko miało tego dnia dość strachu i niepewności, potrzebowało zapewnienia, że tragedia, która dotknęła jej rówieśników po drugiej stronie kraju, to wynaturzenie, a my, dorośli, zrobimy wszystko, by nic podobnego już się nie wydarzyło. 24 maja tego roku 18-latek wymordował całą klasę i dwie nauczycielki w szkole podstawowej w Uvalde w Teksasie – scenariusz był zatrważająco podobny. Co gorsza, nie można powiedzieć, że jego zbrodnia była czymś niezwykłym. Od czasów Sandy Hook Stany Zjednoczone doświadczyły 27 masowych strzelanin w szkołach w całym kraju – to więcej niż dwie masakry rocznie – w których zginęło 185 dzieci i nauczycieli, a prawie 320 tys. dzieci tragedie te dotknęły osobiście jako uczniów placówek, gdzie doszło do strzelanin. Reszta statystyk dotyczących masowych zbrodni z użyciem broni palnej, w większości karabinów maszynowych, też mrozi krew w żyłach. Liczba tego typu zdarzeń nieustannie rośnie i jest trzykrotnie wyższa (w skali roku) niż dekadę temu. Porównywalnie wzrosła liczba ofiar. W 2020 r. według danych z Centrum Prewencji i Kontroli Chorób śmierć od kuli poniosło ponad 19 tys. Amerykanów, czyli ponad 50 osób dziennie. Przeszło 45 tys., jeśli do morderstw dodamy samobójstwa z użyciem broni palnej (124 osoby dziennie). Tylko od początku roku w ten sposób zginęło już prawie 660 dzieci poniżej 17. roku życia, a ponad 1,6 tys. zostało rannych. Od 2020 r. śmierć od ran postrzałowych stała się przyczyną numer jeden zgonów amerykańskich dzieci i młodzieży, wyprzedzając dominującą do tej pory śmierć w wypadku samochodowym. To sytuacja bez precedensu na tle innych krajów rozwiniętych, zbieżna jedynie z rejonami, gdzie toczy się otwarta wojna. Amerykańskie Towarzystwo Medyczne już w 2016 r. uznało przemoc z użyciem broni palnej za kryzys w obszarze zdrowia publicznego. Po masakrze w Uvalde Krajowe Stowarzyszenie Pediatrów wystąpiło z postulatem, by przemoc z użyciem broni palnej wobec dzieci uznać za kryzys w obszarze zdrowia dziecka w USA. Kultura śmierci Nikomu nie trzeba chyba przypominać, że broń w USA jest powszechnie dostępna, a jej liczba na mieszkańca stale rośnie. Ostatnie dane mówią o co najmniej 400 mln sztuk w domowych arsenałach, co oznacza, że na każde pięć osób przypada sześć sztuk broni. Większość czytelników pewnie też słyszała, że choć badania jednoznacznie wiążą ilość broni z eskalacją przemocy z jej użyciem, próby ograniczenia dostępu do niej czy zaostrzenia praw regulujących, kto i jak może stać się jej nabywcą, kończą się fiaskiem. Na przeszkodzie stoi nie tylko sławetna druga poprawka do konstytucji, interpretowana jako powszechne prawo każdego obywatela do zbrojenia się, ale i pokutująca w USA specyficzna kultura broni. Przewodzi jej NRA, Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie, a ponieważ od co najmniej ćwierć wieku organizacja ta prowadzi silny lobbing i hojnie finansuje prawicowych polityków (100 mln dol. w ostatnich 10 latach na republikańskich kandydatów), ma na smyczy również prawicową amerykańską wierchuszkę, która z prawa do posiadania broni uczyniła papierek lakmusowy „prawdziwego” konserwatyzmu, a z pistoletu za paskiem znak rozpoznawczy „prawdziwego” patrioty. Choć reszcie świata wydaje się to niewiarygodne i przeczy logice, częścią tej kultury jest nie tylko kampania na rzecz poszerzania dostępu do broni, ale i batalie o sprawy tak podstawowe, jeśli chodzi o ustawodawstwo związane z bronią, jak obowiązkowa weryfikacja przeszłości kryminalnej i stanu zdrowia nabywcy, a nawet wymóg przechowywania broni w specjalnych sejfach. Weryfikacja obowiązuje tylko w 22 na 49 stanów. Paradoksy tej kultury świetnie obrazuje „spór” toczący się od lat wokół karabinów szturmowych. W 2004 r. wygasł federalny zakaz produkcji i sprzedaży tego typu broni cywilom (odpowiedź Billa Clintona na masową strzelaninę w Kalifornii w 1989 r., w której zginęło pięcioro dzieci, a 32 osoby zostały ranne). Od tego czasu karabiny to podstawowe,
Tagi:
amerykańscy oligarchowie, amerykańska polityka, amerykańska prawica, Amerykańskie Towarzystwo Medyczne, bezpieczeństwo narodowe, broń, CNN, Connecticut, debata publiczna, dostęp do broni, dzieci, dziennikarze, gospodarka, Houston, internet, Joe Biden, kapitalizm, konserwatyzm, korporacje, Krajowe Stowarzyszenie Pediatrów (USA), Kristin Anderson, liberalizm, liberalny konserwatyzm, liberałowie, masakra w Newtown, masakra w Uvalde, Mental Health America, młodzież, multimiliarderzy, Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie (USA), National Institute of Justice (USA), neoliberalizm, Newtown, prawo do posiadania broni, przemysł zbrojeniowy, psychologia, psychologia społeczna, Psychopaci, Rinad S. Beidas, śmierć, Teksas, Texas, Uniwersytet Houston, USA, zdrowie psychiczne, zdrowie publiczne










