Tuskuland

29.01.08 Dzisiaj niepotrzebnie latam po mieście, tak jak niepotrzebnie minister Sikorski poleciał do Brukseli, bo kiedy miał zabrać głos, nagle zadzwoniła do niego koleżanka z branży, dawna pani minister Fotyga, i powiedziała, że pan prezydent chce, żeby pan minister teraz, a nawet i niezwłocznie do niego przybył, bo musi z nim pogadać o zagranicy. I co robi pan minister? Bierze i przybywa. I teraz strach pomyśleć, że taki sposób komunikowania się z ministrami może spodobać się panu prezydentowi. Co pan minister z kraju, to pan prezydent od razu za panią Fotygę, pani Fotyga za telefon i od razu z pytaniem bez odpowiedzi: – A dlaczego pan obecnie przebywa z oficjalną wizytą w Chinach, skoro pan prezydent dzisiaj za dwie godziny chce się dowiedzieć, co pan tam będzie robił? Podobno wszystkie wizyty pana ministra Sikorskiego są opublikowane na oficjalnej stronie internetowej spraw zagranicznych, ale skoro brat pana prezydenta nie posiada konta, to pan prezydent nie musi posiadać laptopa. 31.01.08 Jakoś nie mogę w tym tygodniu oderwać się od pana prezydenta. Okazuje się, że pan prezydent w swojej posiadłości na Helu, piszę swojej, bo państwowej, będzie strzeżony mniej więcej tak jak prezydent Stanów Zjednoczonych George Bush, który dla naszego pana prezydenta jest niedościgłym intelektualnym wzorem. Ośrodek ten będzie m.in. chroniony przez czujniki reagujące na ciepło ludzkiego ciała. Ciekawy jestem, czy na ciepło pana prezydenta też? 1.02.08 Znowu pałac. Pani minister Fotyga udzieliła dramatycznego wywiadu, w którym powiedziała, że zachodziła obawa zestrzelenia samolotu pana prezydenta w trakcie jego postoju na lotnisku. A minister Ziobro rozbił swój komputer, który służył mu do pracy, tylko jeszcze nie wiem jak. Czy strzaskał młotkiem rozum, czy skopał twardy dysk. Jeżeli to był komputer państwowy, to zniszczenie sprzętu jest sabotażem. 2.02.08 Podsumowaniem tego tygodnia w Tuskulandii będzie żart, który wydaje mi się, że jest tu absolutnie na miejscu. Mówi przyjaciółka do przyjaciółki: – W tym roku wyprawię urodziny po angielsku. – To znaczy? – Zapalę tyle świec, ile mam lat. – O Boże! – na to druga. – A kto wytrzyma taki blask?! Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2008, 2008

Kategorie: Felietony