Ciężarnym kobietom islamscy terroryści rozcinali brzuch i wyjmowali płód, co oznaczało śmierć obojga Andrea C. Hoffmann – niemiecka publicystka, autorka książki o młodej Nigeryjce, której udało się uciec z piekła islamistów z Boko Haram Korespondencja z Berlina Główną postacią pani nowej książki jest 19-letnia Patience, Nigeryjka, która dwa lata temu została uprowadzona przez organizację Boko Haram. Jakimi kanałami dotarła pani do niej? – Spotkałam się z nią na północnym wschodzie Nigerii, w milionowym mieście Maiduguri. Stolica stanu Borno uchodzi za kolebkę tej radykalnej islamskiej sekty. Miasto zamieszkują w głównej mierze muzułmanie, choć istnieją tam również świątynie chrześcijańskie, będące ustawicznym celem ataków. W jednej z tych parafii pracuje moja niemiecka koleżanka, opiekująca się kobietami, którym udało się wyrwać ze szponów terrorystów. Chciałam napisać reportaż o tych straumatyzowanych Nigeryjkach, często wielokrotnych wdowach, od których nasz zachodni świat się odwrócił. Patience mieszka w schronisku, które powstało właśnie pod kuratelą tej parafii; jako jedna z niewielu odważyła się uchylić rąbka swojej potwornej tajemnicy. Jej imię urasta do rangi symbolu. Patience rzeczywiście z niemal anielską cierpliwością znosiła miesiącami przemoc i upokorzenia, padając np. ofiarą zbiorowego gwałtu lub będąc świadkiem systematycznych egzekucji. Nigeria to kraj głęboko podzielony. Chrześcijanie na południu walczą z muzułmanami na północy, nawet w muzułmańskich rodzinach dochodzi do konfliktów. Terroryści z Boko Haram nierzadko zabijają własnych krewnych, których wiara odbiega od ich wersji islamu. – To prawda, zresztą w książce opisuję kilka takich sytuacji. Patience po uprowadzeniu spotkała wśród dżihadystów jednego z bliskich krewnych, który dołączył do Boko Haram. Kiedy zauważyła uśmiechniętego stryja, niekryjącego radości z niespodziewanego spotkania, młoda kobieta zakładała, że jej losy potoczą się już pomyślnie. Szybko jednak stwierdziła, że to nie ten sam człowiek, lecz tyran, który w imię ideologii religijnej stosuje przemoc wobec kobiet, także wobec niej. Zmuszał ją do przestrzegania szarijatu, nalegał, aby związała się z jednym z islamistów. Dał jej nawet nowe imię, a to wcześniejsze kazał wyrzucić z pamięci. W oczach tych mężczyzn pojęcie tradycyjnej rodziny już nie istnieje, te sytuacje wiele mówią o daleko posuniętej indoktrynacji, której ulegli. Nie tylko fundamentaliści z Boko Haram źle traktują kobiety. Są one także upokarzane przez chrześcijan i żołnierzy sił rządowych. Czy wybierając się tam, nie miała pani obaw? – Kobiety nie mają w Nigerii łatwego życia. W oświadczeniach prasowych Boko Haram powołuje się na zamordowanego w Maiduguri kaznodzieję Ustaza Mohammeda Yusufa. Tam powstała jego organizacja terrorystyczna, ale samo miasto już nie jest oficjalnie pod jej kontrolą. Prawie na każdym rogu działają jednak szkoły oraz inne instytucje, które po cichu głoszą ideologię Boko Haram. Podszepty, donosy i ogólna podejrzliwość wobec kobiet oraz innowierców są tam na porządku dziennym. Jeśli Nigeryjki są u siebie traktowane jak obywatelki drugiej kategorii, to białe dziennikarki z chrześcijańskiego Zachodu tym bardziej. Trzymałam się więc z dala od tych instytucji, przy czym nawiązałam wcześniej kontakty zapewniające mi bezpieczeństwo. Czy w Kościele ewangelickim, który był i jest na celowniku islamistów, mogła pani się czuć bezpieczna? – W Nigerii nigdzie nie można się czuć do końca bezpiecznie. Wszystkie świątynie mogą zostać w każdej chwili zaatakowane, również meczety. W tym kraju od lat panuje krwawa wojna religijna. Wywrotowcy z Boko Haram dążą do stworzenia kalifatu, który obejmowałby wszystkie instytucje państwowe. Wobec tego obierają za cel ataków terrorystycznych nie tylko kościoły, lecz także posterunki policji, instytucje edukacyjne lub obiekty służb bezpieczeństwa. Chrześcijanie często zachowują się podobnie, reagując odwetem. Na południu podpalają meczety, samochody i stacje benzynowe, które należą do muzułmańskiej mniejszości. To autentyczny apartheid, tyle że opiera się na kryteriach religijnych, a nie rasowych. W nigeryjskich miastach z powodu zamieszek dochodzi czasem do kompletnego załamania życia codziennego. Zamykane są szkoły, banki i urzędy. W tej wojnie kobiety doznają potrójnej przemocy – najpierw ze strony mężów, potem wyznawców wrogiej religii, którzy tych mężów zabijają, wreszcie żołnierzy sił rządowych, dla których kobiety są cennym łupem. Ale to chyba ekstremiści z Boko Haram stosują krańcową przemoc? – Na pewno, zresztą









