Uczelnie – fabryki konformistów – rozmowa z prof. Mirosławem Karwatem
Studenci konsumenci traktują wiedzę jak każdy inny towar albo jak ulotną rozrywkę Prof. Mirosław Karwat – absolwent Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego i jego wieloletni pracownik – obecnie kierownik Zakładu Filozofii i Teorii Polityki. Panie profesorze, wchodzi pan do sali wykładowej, w której siedzą studenci. Co oni zazwyczaj robią? – Usiłują się skupić. Czy studenci wyposażeni w smartfony, połączone z internetem tablety i notebooki sprawdzają na zajęciach statusy znajomych na Facebooku, mejlują, czytają serwisy informacyjne, grają, kupują na Allegro albo wyszukują tanie połączenia lotnicze? – Bywa i tak, lecz to niekoniecznie wynika z nudy czy przymusu udziału w zajęciach. Na wiele z nich trzeba się zapisać jak do lekarza w przychodni – wstać o świcie, bo kto pierwszy, ten lepszy. Mimo to część z tych, którzy zadają sobie trud, by uprzedzić kolegów, na zajęciach ostentacyjnie zajmuje się czym innym. Nie dlatego, że wykładowca przynudza, oni po prostu nie potrafią inaczej. To także kwestia poziomu kultury osobistej. Konsumenci wiedzy A może to nowe pokolenie ma podzielność uwagi? Chwyta w lot wszystko, co mówi profesor, a równocześnie komunikuje się z całym światem. – Jak kierowcy, którzy prowadzą samochód, a równocześnie obserwują innych użytkowników drogi, czytają przydrożne reklamy, słuchają radia, rozmawiają przez telefon i nie powodują wypadku? Nie do końca w to wierzę. Ale nie irytuje mnie, gdy student używa tych wszystkich narzędzi, by w czasie wykładu notować lub z pomocą internetu porównać jakiś poruszony przeze mnie wątek. Słyszałem od kilku profesorów, że zdarzają się studenci sprawdzający w internecie podawane przez nich fakty, nazwy i nazwiska. Jeśli tylko coś się nie zgadza, natychmiast podnoszą rękę i prostują. – Na swoich – ściśle teoretycznych – zajęciach rzadko z tym się spotykam, ale koledzy, którzy operują danymi statystycznymi, datami, numerami paragrafów, rzeczywiście są często narażeni na taką sytuację. Grozi im blamaż, jeśli nie przygotują się do zajęć i improwizują. Niechlujstwo wykładowcy bardzo łatwo dziś obnażyć. Nie widzę w tym niczego złego, wręcz przeciwnie, takim działaniem studenci motywują wykładowcę do większego wysiłku. Czy ci studenci, którzy tak wnikliwie weryfikują wiedzę profesorów, imponują nią w czasie egzaminów? – To zależy od ich motywacji – czy jest nią głód wiedzy, czy też taktyka przystosowania. Wyrasta pokolenie wychowywane na konsumentów – wszystkiego i czegokolwiek. Studenci konsumenci traktują wiedzę jak każdy inny towar albo jak ulotną rozrywkę. Wchodzi przez lewe ucho i wychodzi prawym, a w głowie niewiele zostaje. Tacy nie odczuwają ciekawości, fascynacji tematem czy osobowością profesora. U nich nie pojawiają się wątpliwości ani pytania. Konsumpcja jest związana z biernością, pytania są przejawem aktywności. Studenci nie zadają pytań? – Oczywiście, że pytają. Ale pytania mają rozmaitą naturę. Te związane ściśle z wykładem pojawiają się rzadko. A na niektórych konwersatoriach i ćwiczeniach pytania to „sposób na Alcybiadesa” – jak z powieści Edmunda Niziurskiego. Polega to na zagadaniu, odwróceniu uwagi, odwleczeniu sprawdzianu wiedzy. Zdarza się, że student, który pojawia się po raz pierwszy i ostatni na wykładzie tuż przed egzaminem, zgrywa nadpobudliwego, próbując zatrzeć swoje nieobecności i zrobić wrażenie. Przyswoił sobie reguły marketingu i PR, sądzi, że u wykładowcy także liczy się wrażenie, szum, absorbowanie uwagi. Testy zabijają indywidualność Studenci są wytworem swojego czasu… – …i systemu nauczania. Testy z zamkniętymi pytaniami w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum zabijają myślenie. Uczniowie myślący kreatywnie często uzyskują w testach gorsze oceny, bo nie potrafią wpisać się w schematy. Wychowani na testach studenci nie lubią pytań otwartych, które wymagają samodzielności, zdolności krytycznego myślenia, posiadania i ujawnienia własnego poglądu. Testy zabijają indywidualność, sprawiają, że szkoły i uczelnie produkują hurtowo konformistów. Studenci nabierają przeświadczenia, że nie warto się bawić w poszukiwania, dociekania, własne zdanie, bo za to nikt im nie zapłaci. Przeciwnie – za głoszenie odmiennego poglądu mogą dostać po łapach. Wiedzą to z opowieści rodziców. Wielu studentów jest przesiąkniętych konformizmem – pracując w czasie studiów, uczą się znanej z wojska zasady: niepytany nie otwieraj buzi. Mają wpojone, że nie wolno się narazić chlebodawcy, od którego zależy ich los. Z pana słów wynika, że testy sieją oportunizm – zawierają ograniczoną liczbę odpowiedzi, sugerując, że poza nimi nie ma innych,









