Układy Jakiego, czyli così fan tutte

Układy Jakiego, czyli così fan tutte

30.08.2018 Warszawa Wizyta Patryka Jakiego kandydata PiS na prezydenta Warszawy w Wilanowie N/z Patryk Jaki Fot. Rafal Oleksiewicz/REPORTER

PiS przymyka oko na „sieci” Patryka Jakiego poza Warszawą. Woli mieć szeryfa w stolicy Kogo w Warszawie obchodzi Opolszczyzna i to, co Patryk Jaki tam wyprawia? – słyszę od znajomego. Daleko od stolicy, maleńkie województwo, w dodatku z kłopotliwą dla niektórych mniejszością niemiecką. A może to błąd perspektywy stołecznej? Na Opolszczyźnie znakomicie widać mechanizmy działania polityka lojalnego wobec tych, którzy mu pomogli, budującego sferę wiernych, wdzięcznych działaczy. Dobrze pamięta o zasługach, dzwoni na urodziny. Nie zapomina krzywd. Ten polityk bez kompleksów ubiega się o stołek prezydenta stolicy 38-milionowego kraju. Kiedyś prof. Ryszard Bugaj nazwał wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego politykiem formatu kieszonkowego. Nie przeszkadza to jednak posłowi Solidarnej Polski, partii Zbigniewa Ziobry, być rozpoznawalnym i bardzo skutecznym, i to na tle całej rządzącej prawicy. W swoim politycznym mateczniku zbudował imperium powiązań, wpływów – nie tylko w Opolu, ale też w Nysie, Namysłowie czy Otmuchowie. Zaczął od „aktu sprawiedliwości dziejowej”, czyli od przywrócenia ojca na wysokie stanowisko. Po wyborach na prezydenta miasta wygranych przez Arkadiusza Wiśniewskiego, którego Patryk Jaki mocno wspierał, Jaki senior w końcu 2014 r. trafił do zarządu spółki miejskiej Wodociągi i Kanalizacja, a w 2016 r. został jej prezesem. Sanocki nie wytrzymał Opolskie powiązania 33-letniego wiceministra sprawiedliwości to znane fakty. Mija trzeci rok od wyborów wygranych przez PiS z Solidarną Polską u boku. Niektórzy tracą cierpliwość, obserwując działania Patryka Jakiego. Niewielu jednak ma odwagę czy ochotę mówić o „sieci”, „układzie” na głos i pod swoim nazwiskiem. Wiedzą, że Jaki jest blisko ministra Ziobry i może sobie na dużo pozwolić. Chętnie też stosuje „efekt mrożący”, jak przez wiele miesięcy na pewnym mieszkańcu Dobrzenia, protestującym przeciw przyłączeniu części gmin do Opola wbrew ich woli. Wiceminister resortu pozwał Romana Kołbuca za podanie jego publicznie dostępnego numeru telefonu, policja wtargnęła rano do domu pozwanego, skuła go jak niebezpiecznego przestępcę, założyła kartotekę. Trzeba było miesięcy, by człowiek został uniewinniony i oczyszczony z zarzutów. Sam wiceminister uparcie lekceważy sąd i chowa się za immunitetem. Kiedy Krystyna Pietrek, była sołtyska Czarnowąs, miejscowości włączonej wbrew woli mieszkańców do Opola, do tego członkini Mniejszości Niemieckiej, pozwała go o kłamstwo w sprawie konsultacji społecznych, nie stawiał się na rozprawy. – Jeszcze teraz się boję. Zabrano mi spokojny sen – skarży się pani Krystyna, która czuje się zaszczuta przez Patryka Jakiego, mówiącego o konieczności ograniczania niemieckich nazw i praw mniejszości, „bo tu jest Polska!”. Znany z germanofobii i antyśląskości Jaki i prezes Kaczyński zapowiadali zmiany w prawie dotyczącym mniejszości. – A ja wiem, czy mi domu nie zabiorą? W tej chwili wszystko można uchwalić – mówiła portalowi Opowiecie.info. Zbiera siły w sanatorium. Czeka na koniec kadencji posła Jakiego, by nie zasłaniał się immunitetem, chce dokończyć sprawę w sądzie. Jednym z nielicznych, którzy odważyli się przeciwstawić Jakiemu, jest poseł z Nysy Janusz Sanocki. Skądinąd znany z kontrowersyjnych, trudnych do zaakceptowania (nawet dla PiS czy Kukiz‘15) poglądów. Sanocki mógłby być ojcem Patryka Jakiego. Działacz Duszpasterstwa Akademickiego w Krakowie, przez dwa lata członek PZPR, członek Solidarności internowany na rok w stanie wojennym, potem uczestnik Okrągłego Stołu, samorządowiec, poseł z listy Kukiz‘15, w Sejmie bez przynależności klubowej. Sanocki nie wytrzymał i napisał list do Jarosława Kaczyńskiego. Za pośrednictwem mediów. Pokazał wycinek działań Patryka Jakiego na maleńkim obszarze, w Nysie, pięknym mieście zagrożonym demograficzną i ekonomiczną katastrofą. – Nie o taką Polskę walczyłem. Widzę cynicznych młodych polityków, patrzę na moje miasto, które przez cztery lata rządów aktualnego burmistrza jest zdewastowane, zaniedbane. W rynku nie ma kawałka porządnej ulicy, młodzi ludzie wyjeżdżają, strefa ekonomiczna nieuzbrojona, bo tym trudno się spektakularnie pochwalić, obiekty sportowe, do których trzeba dopłacać. Dochody miasta i gminy nie przekraczają 200 mln zł rocznie, a zadłużenie gminy i spółek gminnych wynosi 170 mln, to zagrożenie dla miasta i gminy. Kiedy PiS wygrało wybory, to Jaki – najsilniejszy regionalny polityk w rządzie, drugą kadencję w Sejmie, choć z Solidarnej Polski – zaczął rozdawać stanowiska w państwowych agencjach wskazanym przez burmistrza osobom. Gros radnych trafiło do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Jeden

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 40/2018

Kategorie: Kraj