Czy Ukraina wdraża strategię obrażania sprzymierzeńców?

Czy Ukraina wdraża strategię obrażania sprzymierzeńców?

22 czerwca 2022 r. na stronie Antiwar.com ukazał się tekst Douga Bandowa, którego fragmenty prezentujemy poniżej. Bandow jest pisarzem politycznym, doktorem prawa (doktorat uzyskany w Stanford Law School), współpracownikiem Instytutu Katona (Cato Institute), specjalistą w zakresie polityki międzynarodowej, byłym doradcą prezydenta Ronalda Reagana. Jego poglądy wpisują się w nurt realistycznego myślenia o polityce. Analizy publikowane na łamach takich periodyków jak „Foreign Policy”, „National Interest” czy „National Review” oraz gazet, takich jak „The New York Times” i „Washington Post”, zawierają wyliczenie i krytykę błędów w polityce wewnętrznej i zagranicznej popełnianych zarówno przez demokratów, jak i republikanów. W swoim dążeniu do obiektywizmu Bandow realizuje jeden z postulatów metodologicznych realizmu. Jak wielu innych amerykańskich realistów sprzeciwiał się rozszerzeniu NATO i konsekwentnie podkreśla konieczność powstrzymywania się przez USA od interwencjonizmu. Inaczej mówiąc, jest przekonany o ograniczonych obowiązkach Ameryki w sferze polityki międzynarodowej. Bandow jest autorem wielu książek, z których chyba najważniejsza ukazała się w 2006 r. pod tytułem „Foreign Follies. America’s New Global Empire” (Zagraniczne szaleństwa. Nowe globalne imperium Ameryki). Zawiera ona m.in. miażdżącą krytykę wypowiedzianej przez prezydenta Busha juniora wojny w Iraku, dającej dżihadystom pretekst do wytwarzania i potęgowania antyamerykańskich nastrojów w świecie muzułmańskim oraz poza nim. Wydaje się, że ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba zainicjował nową strategię w wojnie swojego kraju z Rosją. Strategię obrażania najzagorzalszych sprzymierzeńców Kijowa poprzez określanie ich mianem rosyjskich pionków. Napisał on artykuł do „Foreign Affairs” (pod tytułem „How Ukraine Will Win” – W jaki sposób Ukraina zwycięży; ukazał się on 17 czerwca 2022 r. – przyp. PK). (…) W jego przekonaniu USA i Europa nie robią wystarczająco dużo dla Ukrainy. Uważa on, że kraje ją wspierające, pomimo sankcji nałożonych na Rosję oraz dostarczania Ukrainie broni, w rzeczywistości przechodzą na ciemną stronę. Kułeba pisze: „Wezwania do zawierania niebezpiecznych umów stają się głośniejsze. W miarę jak rośnie zmęczenie i słabnie uwaga, coraz więcej prokremlowskich komentatorów proponuje sprzedanie Ukrainy w imię pokoju i stabilności gospodarczej ich własnych krajów. Choć mogą udawać pacyfistów czy realistów, lepiej postrzegać ich jako sprawców rosyjskiego imperializmu i zbrodni wojennych”. Kułeba z pewnością nie jest pilnym czytelnikiem pracy Dale’a Carnegiego „How to Win Friends and Influence People” (wydanie polskie „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” – przyp. PK). Potępianie rządów, od których spodziewa się pomocy, jest wątpliwą taktyką. Mówienie im, aby ignorowali interesy własnych narodów, nie zadziała. Nawet dla przyjaciół Kijowa jest to krok za daleko. Frustracja Kułeby jest zrozumiała. Jego naród został napadnięty, co jest zbrodnią i tragedią. Jednakże jeśli Kułeba i jego rząd liczą na to, że Zachód uratuje Ukrainę, mogą się srodze rozczarować. (…) Po pierwsze, jest to wojna Ukrainy, nie krucjata Zachodu. Od czasu zakończenia II wojny światowej wybuchło wiele konfliktów, ale nawet Stany Zjednoczone (…) unikały zaangażowania się w zdecydowaną większość z nich. (…). Po drugie, Kijów nie walczy ani za Europę, ani za Zachód, ani za żaden inny kraj. Ukraińcy walczą za Ukrainę. (…) Po trzecie, walka nie toczy się o demokrację, wolność, porządek oparty na regułach albo o jakąś inną abstrakcję. Urzędnicy waszyngtońscy stale rozprawiają o tych ideałach (…), ale rzadko praktykują to, co głoszą. To, że rządy USA czy Europy są tak często na bakier z wyznawanymi przez siebie wartościami, oczywiście nie usprawiedliwia działań Moskwy, ale podaje w wątpliwość ich nieustanne twierdzenia, że walczą o coś większego. (…) Po czwarte, ci urzędnicy krajów wspierających Ukrainę, których Kułeba oskarża o „sprzedawanie Ukrainy w imię pokoju i stabilności gospodarczej ich własnych krajów”, robią dokładnie to, po co zostali wybrani. Amerykańscy i europejscy politycy zostali wybrani po to, by promowali „pokój i gospodarczą stabilność swoich krajów”. Dotyczy to także prezydenta Zełenskiego. Jest rzeczą naturalną, że ludzie pragną uniknąć zaangażowania w straszliwe wojny. Szacuje się, że w latach 90. XX w. i pierwszej dekadzie XXI w. w masowym konflikcie rozgrywającym się w Demokratycznej Republice Konga zginęło 5,4 mln osób. Czy ktokolwiek

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 34/2022

Kategorie: Opinie