Uwierzyli, że MSZ jest ich!

Uwierzyli, że MSZ jest ich!

Prelekcja na Uniwersytecie Szczecinskim.

Byłem pierwszy z grona ambasadorów do odstrzału, bo myśleli, że człowieka bez politycznego poparcia najłatwiej usunąć II część rozmowy z prof. Jarosławem Suchoplesem, byłym ambasadorem RP w Finlandii (2017-2019) Panie ambasadorze, jak pana odwoływali? Zadzwonił do pana Andrzej Papierz i powiedział: odwołuję pana? – Pokażę panu te papiery… Akurat byłem na urlopie, bo córka miała urodziny i zimową przerwę w szkole. I bodajże 18 czy 19 lutego 2019 r. z Biura Spraw Osobowych, a może nawet od Papierza, dostałem informację, że minister Czaputowicz wystąpił o moje odwołanie. Tylko tyle. Natomiast w pierwszym dniu po powrocie z urlopu dostałem pismo z MSZ. Że Papierz wypowiada panu stosunek pracy. Ambasadorowi! – Niech pan zwróci uwagę – mam pismo z MSZ, ale nie mam żadnego dokumentu w tej sprawie od prezydenta RP! Zgodnie z konstytucją najpierw musi mnie odwołać prezydent. A cała reszta to już tylko administracja. Jak więc pan Papierz może pozbawić mnie stopnia dyplomatycznego i jeszcze mówić o wypowiedzeniu stosunku pracy? Czyli mamy paradoks, z którego wynika, że Papierz de facto postawił się wyżej od prezydenta RP. Ja o tym zawiadomiłem prokuraturę, ale pani prokurator Maryla Potrzyszcz-Doraczyńska odmówiła wszczęcia postępowania. A jaki był oficjalny powód pana odwołania? Źle pan pracował? – Najciekawsze jest właśnie datowane na 18 lutego 2019 r. pismo ministra Czaputowicza do prezydenta Dudy, które znalazłem, przeglądając dokumenty z mojej teczki personalnej, do czego zgodnie z obowiązującymi przepisami miałem prawo: „Szanowny Panie Prezydencie, na podstawie art. 133 ust. 1 z dnia 2 kwietnia itd. oraz ustawy o służbie zagranicznej, jak i ze względów formalnych, wnoszę o odwołanie…”. Pytam więc, co znaczą te „względy formalne”? Spodnie mam za długie czy uszy za krótkie? To, że w piśmie napisano „względy formalne”, oznacza tylko jedno – nie było żadnego powodu. Chodziło o pretekst Był pan zaskoczony tym, że pana odwołują? – Do pewnego stopnia. Robiąc rachunek sumienia – nie widziałem żadnego powodu. Owszem, wiedziałem, że czynione były pewne manewry, np. w listopadzie odbyła się kontrola w ambasadzie w związku z zakupionym przez ambasadę samochodem. Przyjechał ów słynny już skądinąd pan Janusz Myczkowski, obecnie p.o. dyrektor Biura Spraw Osobowych (BSO), z jednym ze swoich podwładnych. Bo kupił pan sharana? – Nie dlatego, że kupiłem sharana, tylko nie dopełniłem procedury przetargowej. Pamiętam tę kontrolę. Siedzą przede mną i ten podwładny Myczkowskiego mówi do mnie: „Nie wiem, jak to w ministerstwie potraktują, ale tu żadnego uszczuplenia nie było”. Więc ja na to: „No, nie było, ale jeśli będą chcieli mnie odwołać, to trudno, proszę bardzo”. Nie dostałem nigdy żadnego protokołu pokontrolnego z tej ich właściwie lustracji. Czy kupno samochodu może być naprawdę powodem do odwoływania ambasadora? – Nie, ale chodziło o to, żeby mieć jakikolwiek pretekst. I to nie pretekst do mojego odwołania, bo oni odwołaliby mnie tak czy inaczej. Chodziło jedynie o to, że gdyby przyszli jacyś następcy, pan Papierz mógłby powiedzieć: odwołaliśmy, bo… I pokazać ten kwit. Chodziło o krycie jego osoby, a nie o pretekst do odwołania. To jest ten mechanizm! A wie pan, co było dalej? Sprawa przetargu na sharana trafiła do komisji w Ministerstwie Finansów. – To było tak: przyjeżdżam do kraju 1 maja, już odwołany, i 15 maja dostaję pismo z Ministerstwa Finansów. Że zostało wszczęte postępowanie, na razie w sprawie, na wniosek dyrektora generalnego MSZ Andrzeja Papierza, i każą mi pisać wyjaśnienia. Napisałem. Za jakiś czas okazało się, że jest sprawa przeciwko mnie. W komisji dyscyplinarnej finansów publicznych. Przestraszył się pan? – Niech pan pomyśli: co mi realnie groziło? Żadnych pieniędzy nikt nie zmalwersował, nikt niczego pod stołem nie wziął, tak? Mimo to rzecznik dyscypliny finansów publicznych wystąpił o udzielenie mi nagany. Jakiej nagany? Przecież ja w MSZ nie pracuję. Że zwolnią mnie z pracy? Proszę bardzo, tylko że ja już zostałem zwolniony. Chodziło o to, żeby mieć dowód, że Papierz dobrze zrobił. Wyłącznie o to. Byłem więc pewien, że oni mi tę naganę wlepią. Ale gdy mój prawnik poinformował mnie, że zostałem uniewinniony, bardzo się ucieszyłem, a jeszcze bardziej, kiedy sprawa się uprawomocniła. Zrozumiałem też, że do działań skierowanych przeciwko mnie nie było żadnych podstaw. Jest pan już czysty. – To miłe. Papierz ze swoimi akolitami trenowali na mnie również pewien tryb postępowania. Ja byłem pierwszy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2021, 2021

Kategorie: Kraj, Wywiady