W złym humorze

W złym humorze

BEZ UPRZEDZEŃ

  1. Propaganda obozu rządzącego straszy społeczeństwo, powtarzając ciągle: “Polska za rok może stać się krajem monopolu polityczne­go, wszystkie instytucje państwa zdominowane będą przez SLD”. Gdyby tak rzeczywiście się stało, byłoby to spełnienie postulatu powszech­nie szanowanego za mądrość Karla Poppera, który twierdził, że dla demokracji najlepiej jest, gdy władzę z wyboru (w naszym wypadku Sejm i prezydenturę) sprawują przedstawiciele jednej partii, bo tylko w takim wypadku wyborcy mogą wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za błędy. Ko­alicje i kohabitacje odpowiedzialność rozmywa­ją. Konsekwentne stosowanie zasad nie za­wsze jest możliwe, nie zawsze praktyczne, ale nie szkodzi wiedzieć, na czym polega ideał. Monopol polityczny SLD jest jednak niemożliwy nawet przy najpomyślniejszym wyniku wybo­rów do Sejmu. Parlament, rząd i prezydent nie skupiają w pluralistycznej demokracji całej wła­dzy w państwie. Istnieje jeszcze władza sądow­nicza i władza mediów; w pierwszej “Solidar­ność” jest mocno osadzona, a w drugiej, czyli w tak zwanej czwartej władzy, obóz posierpnio­wy ma, jeśli nie monopol, to druzgocącą prze­wagę. Ponadto SLD będzie nadal miał przeciw sobie specjalne instytucje władzy stanu wyjąt­kowego, takie jak lustracja i to, co dopiero ma nastąpić, a co “Solidarność” nazywa “uspołecznieniem lustracji” (instytut teczek). Polityczna władza Kościoła też nie zmaleje pod wpływem samego tylko dobrego wyniku wyborczego SLD. Nie radziłbym również zapominać tego, co powiedział kiedyś Bogdan Borusewicz, że mianowicie po państwie i Kościele najsilniejszą organizacją jest NSZZ “Solidarność”. Władza odpowiedzialna przed wyborcami jest w Pol­sce, jeśli nie słabsza od wziętych razem władz nie wybieranych w głosowaniu powszechnym, to z pewnością nie jest silniejsza. To obecnie mamy monopol realnej władzy, lekko tylko ograniczony przez prezydenta.
  2. O ile wiem, nie zostało zbadane, dlaczego wyborcy, mając z jednej strony – lewicę postpeerelowską, a z drugiej – lewicę posierpniową (Unia Pracy, PPS jedną i drugą) zawsze woleli tę pierwszą, czyli SdRP i SLD. Czy rzeczywiście szukali oni reprezentacji nieposzlakowanie lewi­cowej, czy może ich myślenie było bardziej zło­żone, niż się przypuszcza i chcieli nie tylko lewi­cy, ale czegoś jeszcze, a może im na lewicowości w ogóle nie zależało? Przynajmniej część zwolenników SLD szuka­ła reprezentacji dla swoich poglądów politycznie konserwatywnych, chciała mieć u władzy partię broniącą ciągłości państwa polskiego i była obu­rzona zanegowaniem tej ciągłości przez obóz posierpniowy. Nie życzyła ona sobie czystek na stanowiskach państwowych, już przez rząd Ma­zowieckiego przeprowadzanych w sposób bru­talny, z widocznym staraniem, aby ofiary upoko­rzyć. A przecież był to, mówiąc językiem Wałę­sy, zaledwie “wstęp do preludium”. Głosy odda­wane na SLD były wyrazem protestu przeciw rewolucyjnej metodzie, kamuflowanej za pomocą konserwatywnej albo liberalnej retoryki i wcale nie oznaczały silnego przywiązania do wypróbo­wanych przecież w Polsce i dużej części świata ideałów lewicowych. Są powody, aby się zasta­nawiać, czy SLD, otwierając się na lewicę po­sierpniową niezbyt obleganą przez wyborców, nie osłabi związków z konserwatywną częścią swoich dotychczasowych zwolenników. Liberal­ne skrzydło Sojuszu też nie poczuje się lepiej dzięki temu otwarciu. Jedni i drudzy, podobnie jak wszyscy inni, dobrze jednak wiedzą, że naj­ważniejszą instytucją demokracji są wybory, co stwarza konieczność podporządkowania się wyborczej arytmetyce.
  1. Wyrok Sądu Lustracyjnego w sprawie Jó­zefa Oleksego jest absurdem. Jeszcze jeden dowód, że ustawa lustracyjna, nie precyzująca pojęcia “współpracy”, jest podstępna, co nie po­zwala uznawać ją za prawo. Dziwi nijakość re­akcji SLD. Nie są posłowie SLD bez winy w sprawie lu­stracji. Zamiast od początku stanąć na gruncie tożsamości państwa, jego ciągłości i dobitnie stwierdzić, że instytucja lustracyjna jest sądem partyjnym AWS i UW, służącym do porachun­ków wewnętrznych oraz zwalczania SLD, brali udział w pracach nad tą ustawą i nawet chcieli ją doskonalić. Brali też udział w głosowaniu nad nią i nieważne, że byli przeciw. Do ustanawiania solidarnościowego sądu partyjnego nie powinni byli się mieszać, skoro nie mogli mu zapobiec.

Lustracja została wymyślona po to i w taki sposób, aby każdego można było wciągnąć w matnię. Kto nie był współpracownikiem tajnych służb, ten nie ma nawet takiego wyjścia jak przy­znanie się. Pomijam już to, że jest kretyństwem zarzucanie obywatelowi, że był współpracownikiem wywiadu wojskowego swojego państwa.

Wydanie: 2000, 44/2000

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy