Wakacje z „Baśką”

Wakacje z „Baśką”

Największym radiowym przebojem lata był utwór Wilków, w marketach królowała grupa Ich Troje

Co roku o miano piosenki lata ubiega się co najmniej kilkanaście utworów. Nic dziwnego, każdy artysta bowiem chce mieć w swoim dorobku szlagierowy numer sezonu. A przebój lata to niezwykła piosenka, choćby ze względu na audytorium. Według firmy PiF Paf Productions monitorującej sto ogólnokrajowych, regionalnych i lokalnych stacji radiowych, słuchacze, którzy latem mogli słyszeć „Baśkę”, stanowią prawie 600-milionową publiczność.

Wielki powrót Wilków

– Moim faworytem jest „Baśka” i zespół Wilki. Piosenka ta spełnia bowiem wszystkie kryteria przeboju wakacyjnego – mówi Marek Sierocki, kierownik redakcji rozrywki, muzyki i widowisk artystycznych Programu Pierwszego TVP. – Ładna melodia i fajny tekst o dziewczynach życia Roberta Gawlińskiego może się podobać. W ucho wpada również charakterystyczny refren. Utwór ten bezsprzecznie wygrał z zagranicznymi piosenkami i był najczęściej graną melodią w stacjach radiowych. Przewidywałem, że „Baśka” będzie hitem już wtedy, gdy usłyszałem piosenkę przed festiwalem w Opolu.
– Pojęcie przeboju jest bardzo względne. Bez wątpienia jednak te wakacje upłynęły pod znakiem „Baśki”. Ten utwór rzeczywiście chyba najmocniej zaznaczył się w świadomości słuchaczy – potwierdza Hieronim Wrona, dziennikarz muzyczny.
Zespół Wilki po kilku latach milczenia wrócił na sceną muzyczną. Gawliński i koledzy udowodnili, że nie tylko mają wiernych fanów, ale co więcej, potrafią zadowolić gusta muzyczne szerokiej rzeszy słuchaczy. Sam zainteresowany nie kryje jednak zdziwienia. – Mimo iż bardzo sobie cenię ten utwór, to sukces „Baśki” przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Liczyłem, że numer spodoba się fanom Wilków, ale że śpiewać będzie go cała Polska? – dziwi się Gawliński. – Z przebojem jest bardzo różnie. Trzeba wstrzelić się w gusta słuchaczy, te zaś trudno jest odgadnąć. Pisząc ten utwór, nie myślałem konkretnie o wakacjach, chciałem jedynie w tych niezbyt wesołych czasach dać ludziom trochę pozytywnych wibracji. Taka jest przecież rola artysty. Na smutne rzeczy przyjdzie jeszcze czas – dodaje lider Wilków.
Piosenki opiewające imiona kobiet od dawna cieszyły się wzięciem słuchaczy. I tak mieliśmy „Beatę” z Albatrosa, „Małgośkę” Maryli Rodowicz, „Jolkę” Budki Suflera, „Ewkę” Perfectu czy „O, Ela” Chłopców z Placu Broni. Gawliński połączył kilkanaście kobiecych imion w jednej piosence. Słuchacze to kupili.

Pod wpływem polskiej piosenki

Dość nieoczekiwanie królową tegorocznych wakacji została Kasia Klich. A wszystko dzięki hitowi „Lepszy model”, który szczególnie w końcowej fazie sezonu zrobił prawdziwą furorę. „Znów się zepsułeś i wiem, co zrobię, wymienię cię na lepszy model…”. Pierwsze frazy piosenki rozbrzmiewały niemal ze wszystkich głośników. Jest to wydarzenie, bowiem stacje radiowe niechętnie angażują się w promocję krajowych debiutantów.
– W te wakacje w ogóle polskie piosenki były na topie – twierdzi Sierocki.
Listy przebojów okupowali: nieśmiertelna Lady Pank z utworem „Siódme niebo nienawiści”, Edyta Bartosiewicz, a także utwór „Acidland” śląskiej grupy Myslovitz. Podobał się zespół Leszcze z piosenką „Ta dziewczyna”, a także „Mokre oczy” Budki Suflera. – Cieszę się, że wraca moda na polską muzykę. Ludzie chcą polskich piosenek i świetnie się przy nich bawią – twierdzi Wrona. Zdaniem Michała Figurskiego z RMF FM, pozytywne jest to, iż pojawia się coraz więcej dobrych polskich produkcji. – Mamy dużo dobrej muzyki, choć mimo wszystko z sentymentem sięgam kilka lat wstecz do utworów, które miały w sobie wielką siłę. Słuchały je pokolenia. Dzisiaj brakuje mi takiej muzyki – mówi Figurski.
Publiczność nie jest aż tak wymagająca, stąd też w pubach, na plaży i wiejskich potańcówkach królowały przeboje Ich Troje. Płyty i kasety tej grupy sprzedawały się niczym ciepłe bułeczki, mimo iż w wielu rozgłośniach radiowych zespół był bojkotowany. Album „Po piąte… a niech gadają” stał się płytowym hitem lata.
– Zakazany owoc smakuje najbardziej. Jeżeli nie ma tego w telewizji i nie grają w radiu, to znaczy, że trzeba to kupić – komentuje Sierocki. – Powinniśmy się jednak cieszyć, że Wiśniewski i spółka sprzedają tyle płyt. Przecież ten sukces w jakiś sposób pozytywnie wpływa na całą koniunkturę fonograficzną.
– Dziennikarze muzyczni nie mogą decydować o tym, co ludzie będą słuchać – mówi Wrona. – Ludzie potrzebują ciepełka, prostych słów, potrzebują show. Wiśniewski im to daje, jest po prostu jednym z nich. Bardziej sceptyczny jest Michał Figurski: – Mam nadzieję, że moje dzieci i wnuki nie będą słuchać piosenek grupy Ich Troje.
Popularnością jak zawsze cieszyły się piosenki zagraniczne. – W tym sezonie podobały się utwory łączące elementy muzyki pop i rock. Stąd też na topie były takie grupy jak Nickelback czy The Calling – informuje Paweł Wiszniewski z Radia Eska.
Było i kilka niespodzianek. Furorę zrobił zespół Tatu – czyli Julia Wołkowa i Lena Katina. Dwie nastolatki z Moskwy podbiły listy przebojów piosenką „Nas nie dogoniat”. Już dawno utwór śpiewany po rosyjsku nie cieszył się taką popularnością wśród polskich słuchaczy. Połączenie czadowego tempa, ostrych rytmów, a jednocześnie ciekawej linii melodycznej przyniosło znakomity efekt.
Duet niemal przez cały czas gości na okładkach bulwarowych magazynów. A wszystko za sprawą kolejnych afer. Opinię publiczną szokuje fakt, iż Julia i Lena bez żenady całują się i przytulają w czasie koncertów. Chociaż dziewczyny twierdzą, że wszystko związane jest ze scenicznym image, sprawą zainteresował się sam rosyjski parlament.
Starzy wyjadacze reprezentowani byli w tym sezonie przez niezniszczalnego Joe Cockera i utwór „Never Tear Us Apart”. Na uwagę zasługiwał zespół Mad’House. Superhit Madonny „Like A Prayer” w ich wykonaniu królował niemal na wszystkich dyskotekowych parkietach. Rewelacyjnie przyjęty został też drugi utwór grupy – „Holiday” z refrenem: „Wakacje – bawmy się”.

Recepta na sukces

Przebój lata to niezwykła piosenka. To melodia, którą podczas wakacji nuci niemal każdy Polak. Jak wobec tego utwór staje się piosenką lata?
Zasada jest prosta. Łatwa i wpadająca w ucho melodia, nieskomplikowane słowa – najlepiej z akcentem wakacyjnym i oto mamy przebój.
To jednak dopiero połowa sukcesu. Produkt kupić muszą jeszcze media, w tym przede wszystkim ogólnopolskie rozgłośnie radiowe. Potem utwór gra się w dyskotekach, na prywatkach, a także pubach i przydrożnych barach.
– Piosenka wakacyjna musi być przede wszystkim bardzo melodyjna, charakterystyczna z prostym tekstem i łatwym do zapamiętania refrenem – zauważa Marek Sierocki.
Hit musi współgrać z letnim nastrojem. I chociaż nie zadawala gustów muzycznych koneserów najważniejsze, aby podobał się masom. Muzyczne preferencje Polaków nie są zaś zbyt wygórowane. Dziś ofertę kieruje się w głównej mierze do ludzi, którzy jeszcze niedawno słuchali disco polo, a obecnie zachwycają się Stachurskym czy zespołem Łzy.
Przebój lata to nie tylko sukces artysty, ale przede wszystkim prawdziwa kopalnia złota dla firm fonograficznych. Wyścig zaczyna się co najmniej kilka tygodni przed wakacjami, najczęściej na festiwalu w Opolu.
– Przykład „Baśki” pokazuje, że Marek Sierocki miał rację. Postawił w Opolu na piosenki, które potem odniosły sukces. Przewidział gusta publiczności – mówi Wrona.
Czy wakacyjnym kryterium kierują się również wydawcy?
– Wybieramy piosenki z bieżącej produkcji. Oczywiście dobrze, jak singiel jest lekki, przyjemny i wesoły. Pora roku nie ma jednak decydującego znaczenia. Wyżej wymienione piosenki stałyby się hitami również wiosną, jesienią czy zimą. Są to bowiem dobre utwory – mówi Andrzej P. Wojciechowski, konsultant repertuarowy Sony Music Polska.
– Trudno przewidzieć preferencje słuchaczy. Wysłaliśmy singiel „Baśka”, ale na płycie Wilków są przecież jeszcze inne równie dobre kawałki – podkreśla Piotr Kabaj, dyrektor Pomaton EMI. – Przebój lata pomaga bez wątpienia sprzedać płytę. Po „Baśce” zapotrzebowanie na muzykę Wilków jest ogromne. Z drugiej jednak strony, te dwa letnie miesiące nie są dla wytwórni najlepszym czasem. Nie musimy przecież kupować płyt, skoro muzyka jest wszechobecna i towarzyszy nam niemal na każdym kroku. Dopiero we wrześniu wszystko wraca do normy. Ludzie znów kupują płyty, w tym przede wszystkim te, do których mają wakacyjny sentyment. Dla nas najlepszym okresem jest październik, listopad i grudzień. W tym czasie osiągamy 40% obrotów – dodaje Kabaj.

Jak się przebić

Zdaniem wydawców, problemy ekonomiczne kraju odbiły się także na branży fonograficznej. – Dzisiaj sprzedanie 5-6 tys. płyt jest już sukcesem. Cięcia budżetowe powodują, iż rezygnujemy z nowych, niepewnych, aczkolwiek bardzo dobrych i obiecujących produkcji – powiada Andrzej P. Wojciechowski z Sony Music Polska.
– W pierwszych siedmiu miesiącach tego roku zanotowaliśmy o połowę mniejsze zyski niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Stąd musimy oszczędzać. Zwolniliśmy ludzi, obniżyliśmy koszty promocji – przyznaje Piotr Kabaj.
Także sytuacja w środowisku muzycznym nie jest najlepsza. – Panuje totalna zawiść. Wiele osób zapomina, że branża muzyczna to trójkąt, a trzy jego wierzchołki to artyści, firmy fonograficzne i dziennikarze muzyczni. Nie możemy się nawzajem wyniszczać – ocenia Hieronim Wrona.
– W naszym środowisku nie ma wzajemnej komunikacji. Jeśli nie będzie współpracy między firmami fonograficznymi, rozgłośniami radiowymi, a także sklepami muzycznymi, daleko nie zajdziemy. Powinniśmy brać przykład z Anglii. Tam, jeśli ukazuje się nowa płyta, niemal natychmiast grana jest w radiu, piszą o niej w prasie, pojawia się na sklepowych półkach. U nas artysta z nazwiskiem sobie poradzi, szkoda jednak tych wielu młodych, utalentowanych ludzi. Niestety, w dzisiejszych realiach bardzo trudno będzie im się przebić – mówi Andrzej P. Wojciechowski.
Wydawcy zapowiadają jednak walkę o klienta. – Od września wprowadzamy program pilotażowy, dzięki któremu płyty polskich wykonawców będą o 20% tańsze. Będziemy też inwestować w nowych wykonawców. Chociaż jest to trochę ryzykowne, to jednak konieczne. Wkrótce bowiem może się okazać, że w tej branży będą ciągle ci sami artyści. Jako całe środowisko będziemy też apelować do nowego ministra kultury o zniesienie, bądź też obniżenie podatku VAT. 22% za płyty to stanowczo za dużo.
Wyjście z kłopotów to problem branży muzycznej. Słuchaczy nie interesują waśnie na górze. Oby tylko zawirowania nie odbiły się na cenie płyt. Najważniejsze i tak są piosenki. Za rok przecież znowu będą wakacje. A „Baśkę” zastąpi zapewne lepszy model.

 

Wydanie: 2002, 36/2002

Kategorie: Obserwacje
Tagi: Tomasz Sygut

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy