Warszawa to miejsce najbardziej realnej władzy
Wiemy, jak zdobywać pieniądze unijne. Na 30 mld zł, które miasto wydało na inwestycje, aż 16 mld pochodziło z Unii Hanna Gronkiewicz-Waltz – ustępująca prezydent stolicy Od „czarnej procesji” w roku 1792, czyli przez 226 lat, Warszawa miała 46 prezydentów. W tej grupie była tylko jedna kobieta – pani. 12 lat i dłużej rządziło miastem czterech prezydentów, łącznie z panią. Wieje historią… – Jako prezes NBP też byłam jedyną w jego historii kobietą. A mówiąc o prezydenturze Warszawy – vox populi. Mieszkańcy trzykrotnie uznali, że warto oddać na mnie głos. Moją kandydaturę de facto zainspirował Bronisław Komorowski. To on mi powiedział, co świadczy o jego dobrych intencjach: „Wiesz, koledzy podpowiadają, żebym startował na prezydenta Warszawy. A ja się samorządem nigdy nie zajmowałem. Minister obrony, inne funkcje, to ja… Ale nie samorząd. Więc może ty?”. Podzieliłam się z kolegami z zarządu Platformy tą informacją, byłam wtedy posłem, i usłyszałam: „Jak chcesz startować, to startuj”. I się udało. Pierwsza kampania była wyjątkowo ciężka. Mój konkurent, Kazimierz Marcinkiewicz, dobrze potrafił prezentować swój wizerunek. Do dziś to ma. I to mu w PiS zaszkodziło! – Ale wtedy to był mocny kandydat. A patrząc na historię, nie kusiło pani, żeby spróbować pobić rekord rządzenia Warszawą? Badania poparcia pokazują, że mogła pani wygrać wybory w I rundzie. – Ani w 2006, ani w 2010, ani w 2014 r. nie było pewności, że wygram. I nie miałam takiej myśli, żeby pobić ten rekord i ubiegać się o kolejne cztery lata. Już cztery lata temu powiedziałam, że będę prezydentem trzy kadencje. Tak jak Michael Bloomberg, burmistrz Nowego Jorku, który odszedł po 12 latach. To jest dobry moment, żeby przekazać pałeczkę młodszemu pokoleniu. To rzecz najtrudniejsza w polityce – sztuka odchodzenia. – Nie mam z tym kłopotów. Odchodziłam z NBP, odchodziłam z EBOR… Lubię nowe wyzwania. Nie muszą być spektakularne. Mogą być związane z działalnością społeczną, nie tylko polityczną. Ale trudno mi dziś powiedzieć, jakie jeszcze przyjdą. Budżet jak w małym państwie Miasto Warszawa to miejsce, gdzie jest najbardziej realna ze wszystkich władza. – Rzeczywiście, władza prezydenta jest realna. Tu się czuje sprawstwo. Inflacji, jak się zdusi – nie widać. Ludzie czują, czy ona jest, czy jej nie ma, ale mimo wszystko nie widać. Natomiast na stanowisku prezydenta miasta – jest bardzo prosta relacja. Mówi pani: tu będą bulwary. I są. – Na prezydenta miasta pracują wszyscy w urzędzie, zawsze to podkreślam, to nie jest jakaś kurtuazja, bez nich nic by się nie udało. Ale rzeczywiście efekty pracy są widoczne. Bo most jest, bo metro jest, bo szkoła, bo żłobek… Bo 2 tys. dzieci z uboższych rodzin dostało po komputerze. Podnieśliśmy płace bibliotekarzom, pracownikom pomocy społecznej. To też są działania, które trzeba zaplanować i zrealizować. I te wielkie, i te mniejsze. Na przykład takie, że 480 osób niedowidzących dostanie za darmo smartfony. Unia to finansuje. A my wiemy, jak te pieniądze zdobywać. I bierzemy każdy projekt, za kilkaset tysięcy, za milion, ale i za miliardy – taki jak modernizacja oczyszczalni Czajka. Z jakim projektem chciałaby pani być kojarzona? Z bulwarami? Z metrem? – Metro! To jest jednak skok ogromny, cywilizacyjny. Ochrona środowiska też tu gra rolę. Ludzie rezygnują z samochodów, metrem dojeżdżają do pracy, wiele osób mieszkających w Śródmieściu swoje samochody sprzedało. Metro jest miastu potrzebne do życia. Cieszę się, że mogłam podpisać wszystkie umowy o zakończeniu II linii i że za kilka lat będzie ona skończona. A kiedy słyszała pani te opowieści o IV linii, o V… – …to sobie myślałam, że najpierw trzeba wiedzieć, jak działa system warszawskiego transportu. I że część osób zapomniała, że takim naszym naziemnym metrem jest SKM. Ja z niej korzystam, bo mieszkam w Międzylesiu i mam blisko przystanek. W Warszawie mamy tak naprawdę sześć linii – tworzą je metro i SKM. A że ktoś rysuje na mapie kolejne linie… Widocznie przeczytał badania socjologiczne, że metro się podoba i ludzie tego chcą, więc na tej podstawie zaczął planować miasto. Nie bacząc, że na to potrzebne są środki, że nie można ich wszystkich wydawać tylko na ciężkie inwestycje infrastrukturalne. Że trzeba planować inaczej. Budżet Warszawy to 18 mld zł. Kupa pieniędzy! – On się zwiększa co roku. Jak









