Wiedział, z kim się żeni

Wiedział, z kim się żeni

Nina Andrycz; Archiwum Niny Andrycz ; fot. Archiwum prywatne / JMG Repro / EPOKA ## zdjecie wymaga retuszu przed publikacja

Towarzyski Cyrankiewicz robi, co i z kim chce, z powodzeniem organizuje sobie czas bez Niny, wiecznie skupionej na jednym   Jak długo trwało ich małżeństwo? Oficjalnie od 21 lipca 1947 do 1 czerwca 1968 r, choć na etapie końcowym konało w konwulsjach. A mniej dramatycznie… Gasło stopniowo, jak nieuchronnie dopalająca się świeca. Ten, kto kocha mocniej, cierpi bardziej – mówi ludowa mądrość. Ich małżeństwo trwało ponad 20 lat, a to w życiu każdego człowieka szmat czasu. Czemu aż tak długo, skoro nie okazało się godne trwania? Po oświadczynach jest trochę ceregieli i droczenia się; Nina proponuje: „A może by tak bez ślubu”, on mówi, że kochanek miał wiele, teraz chce mieć żonę i dom, wtedy ona stawia sprawę uczciwie, bo przed, a nie po: „Pracuję zawodowo, oddzielne sypialnie, żadnych dzieci”. On zgadza się na wszystko. Co mu szkodzi? Oddzielną sypialnię, jak to z romansowymi mężami bywa, może nawet woli. A dzieci? Pewnie pomyślał: „Eee, takie tam babskie gadanie, przejdzie jej, życie ma swoje prawa”. Poza tym „kobieta zmienną jest”, jak mówi „nie”, myśli „być może”, jak mówi „być może”, myśli „zrobię, co akurat będę chciała”. Nie wie, że w tej kwestii Nina naprawdę mówi, co myśli i czuje. Jej „nie” znaczy nie. Cholernie serio. (…) Od chwili, gdy wpadła mu w oko, Józefowi śpieszy się do ślubu, jak to zakochanemu. Poszło szybko – pobrali się 21 lipca 1947 r., w przededniu święta manifestu PKWN. Następnego dnia premier przemieszczał się, ściskał dłonie. Kondycję musiał mieć niezłą, bo był po nocy poślubnej.   Ślub bez Reginy i Maryny   Ślub był cywilny, w Ratuszu, a świadkami ich znajome szychy. Jej – Arnold Szyfman, dyrektor Teatru Polskiego, jego – Władysław Gomułka, który stawił się z bukietem metrowych białych róż. Nie było żadnej mamusi. Ani Reginy, ani Maryny. Nie było też… fotografa, więc i zdjęć ze ślubu nie ma, co dziwi. Nina przepadała za uwiecznianiem się, a wyglądać musiała zjawiskowo. Smukła jak gazela, w pastelowej sukni w rozbielone kwiaty (tak mi ją opisywała) projektu Zofii Węgierkowej. On też przystojny, szczupły jak szczapa; z obozów wrócił z zapadniętymi policzkami, a takich ubytków nie nadrabia się w okamgnieniu. (…) Przez kilka pierwszych lat małżeństwa on ją naprawdę kocha. Pisze urocze liściki z czułymi słówkami, w pośpiechu, między obowiązkami. Słowa mężczyzny zakochanego, który dokądś wyrusza, ale chce mieć pewność, że ona wie, że o niej myśli. Tych liścików jest spora kupka, część na wielkich służbowych premierowskich wizytówkach, które Nina starannie przechowała przez lata. Treściwe zapiski chwili, coś jak dzisiejsze esemesy. Są też listy dłuższe, niektóre zabawne. (…) Ten związek miał słabe szanse na to, żeby przetrwać tak długo, ale na szczytach (władzy) widać wieją nieprzewidywalne wiatry. Nina ważne zdarzenia zapisuje w kalendarzu, 10 października 1949 r. wpisała datę wprowadzki w aleję Róż 8: „Sabina jest z nami”. Sabcia jest ważna. Jeśli pani domu woda się przypala, bez gosposi nie ma życia. Nina: „On chciał stabilizacji, dzieci chciał. A ja byłam przeważnie w Polskim, rano na próbach, wieczorem na spektaklu. Mawiał z żalem: »Teatr Polski to twój dom«. Dom pusty, a jak byłam, to zmęczona. Niech pani spróbuje zagrać Joannę d’Arc i się nie zmęczyć. Swojej kochance, jak się zaczęła dopytywać, jaka ja jestem, odpowiedział: »Taka, jaka ty nigdy nie będziesz«. Powiedziała mi to bardzo znana osoba, świadek sytuacji. Nie miałam do niego żalu”.   Chata za wsią w alei Róż   Jeśli ktoś uważa, że o trwałości udanego małżeństwa świadczy zamieszkiwanie pod wspólnym dachem, to już lata 50. nie przemawiają na korzyść tego stadła. Częściej go nie ma, niż jest, a jeszcze nieco później ma tu raczej rodzaj hotelowej bazy, nie dom. Za to Nina przez ok. 54 lata ma ten sam adres. I to samo gigantyczne łoże. Choć w alei Róż 8 dysponują supermetrażem i nie wchodzą sobie w drogę, premier organizuje sobie dwa piętra niżej lokatorski lokal, wydzielony z ogromnego przedwojennego mieszkania, ok. 70 m kw. Okna wychodzą na Dolinkę Szwajcarską, ale nie dało się ustalić, kiedy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 30/2023

Kategorie: Książki