Media społecznościowe nie poradziły sobie z dezinformacją Cofnijmy się w czasie. Jest luty albo wczesny marzec 2020 r. Świadomość zagrożenia nowym koronawirusem dopiero zaczyna docierać do społeczeństw Zachodu. Światowa Organizacja Zdrowia jeszcze nie ogłasza – stanie się to 11 marca – pandemii. Jednak już wtedy korporacje cyfrowe – Facebook, Twitter czy Google – pochwaliły się, że pomagają walczyć z medyczną dezinformacją, a więc i z koronawirusem, po czym wypięły pierś do orderów. Okazję do tego stworzyła im sama WHO, która potrzebowała dużego medialnego wydarzenia do podreperowania swojego wizerunku. I tak poszła w świat wieść, że urzędnicy, lekarze i Dolina Krzemowa ramię w ramię będą walczyć zarówno o nasze zdrowie, jak i o higienę informacji. Sam szef WHO podał rękę firmom technologicznym – amerykańskim, europejskim, chińskim – i pochwalił ich wysiłki. Wiele mediów bezkrytycznie podeszło do tej obietnicy i przekazało ją dalej: „Brawo, Dolina Krzemowa, brawo, WHO!”. Ten niezwykle ambitny, bezczelny wręcz plan wykorzystania globalnego kryzysu zdrowotnego do podreperowania wizerunku platform społecznościowych i korporacji cyfrowych udał się co najwyżej w połowie. To fakt, cyfrowi giganci mieli przez chwilę dobrą prasę i odsunęli w czasie nieuchronną krytykę. Jednak nikt, kto uważnie śledził problem dezinformacji, nie dał się nabrać – ani wtedy, ani dziś. Antynaukowe przesądy i teorie spiskowe miały się równie dobrze na początku pandemii, jak i teraz. Widzimy to choćby w niechęci do szczepień, która paradoksalnie tylko rośnie mimo większej dostępności i skuteczności szczepionek. A te same media i platformy społecznościowe, które już u progu pandemii deklarowały, że zwalczają dezinformację, nadal są urodzajnym polem dla wszelkich koronabzdur. Dlaczego? Technokraci i szarlatani „Oni zabijają ludzi”, warknął prezydent USA Joe Biden, zapytany w połowie lipca o rolę Facebooka i innych mediów społecznościowych w sianiu antyszczepionkowej propagandy i teorii spiskowych. Później wycofał się ze swoich słów i doprecyzował, że chodziło mu tak naprawdę o tych, którzy sieją za pomocą platform najbardziej zabójcze teorie, a nie o platformy jako takie. Ale wychodzi prawie na to samo. Gdyby media społecznościowe nie dały tym ludziom narzędzia do szerzenia medycznej szarlatanerii i zarabiania na nieprawdziwych kuracjach, głoszone przez nich brednie nigdy nie cieszyłyby się takim zasięgiem. Biały Dom w swojej (nie pierwszej zresztą) wymianie ciosów z Doliną Krzemową powołał się na głośny od niedawna raport CCDH. Center for Countering Digital Hate to organizacja, która zgodnie z nazwą zajmuje się informowaniem o nienawiści i dezinformacji online i przeciwdziałaniem tym zjawiskom. Opracowanie, na które powołała się administracja Bidena, mówi zaś, że tylko dwunastka wpływowych antyszczepionkowych celebrytów, ekspolityków czy internetowych osobowości, słowem influencerów, odpowiada za aż 65% antyszczepionkowych treści i dociera do milionów anglojęzycznych użytkowników na platformach społecznościowych. Ten ruch generuje oczywiście przychody – zyskują zarówno influencerzy, jak i platformy. Ci pierwsi zarabiają na produktach, które reklamują, dzięki wpłatom fanów, sprzedając książki i filmy. Facebook też na tym korzysta, choć to nieco bardziej skomplikowane. Raport CCDH (i nie tylko on) domaga się wyrzucenia owej „dezinformacyjnej dwunastki”, z czym platformy zwlekają. Facebook już kilkakrotnie od 2018 r. obiecywał zakazać publikacji reklam zawierających antyszczepionkowe treści lub dezinformację medyczną. Także po to, by uciąć oskarżenia wobec firmy o branie pieniędzy wprost od oszustów i zarabianie na ludzkim nieszczęściu, chorobie i niewiedzy. Jednak ludzie zdeterminowani, by walczyć ze szczepionkami (i na tej walce zarabiać), wciąż znajdują sposoby obchodzenia zakazów i ograniczeń. A znajdują je również dlatego, że platformy w rodzaju Facebooka czy YouTube’a dążą właśnie do maksymalnego ułatwienia jak największej grupie osób tworzenia i zamieszczania treści, no i zarabiania na nich. Jeden i drugi cel wchodzą w oczywisty konflikt – ale to nie pierwszy i nie ostatni paradoks w tej historii. Zapraszamy na tajną kolację Gdy prezydent Biden zaatakował Facebooka, rzecznik firmy odpowiedział, że „nie będzie zawracał sobie głowy tezami, które nie mają oparcia w faktach”. I dodał: „Dzięki nam 2 mld ludzi sięgnęło po potwierdzone informacje na temat COVID-19 i szczepionek. Fakty pokazują, że Facebook pomaga ratować ludzkie życie. Kropka”. Rzeczywiście, z metodyką i szczegółowymi informacjami w raporcie CCDH można się spierać. Jego autorzy szacują wpływy „dezinformacyjnej dwunastki” na 36 mln dol., a wartość rynku antyszczepionkowej reklamy na platformach społecznościowych