Wojna ekonomiczna z Wenezuelą

Wojna ekonomiczna z Wenezuelą

Od 20 lat trwa negatywna kampania przeciw Wenezueli. Najważniejszym zarzutem jest stwierdzenie, że istnieje tam socjalizm

Tylko w 2017 r. w mediach amerykańskich pojawiło się 3880 fałszywych wiadomości na temat Wenezueli – oświadczył jej prezydent Nicolás Maduro 5 stycznia 2018 r. Podkreślił, że 1860 informacji zakłamywało sytuację w kraju w okresie między kwietniem a lipcem 2017 r., kiedy prawicowe bojówki szerzyły krwawy terror na ulicach miast, próbując nie dopuścić do zorganizowania wyborów parlamentarnych. Negatywna kampania medialna zaczęła się, gdy w 1999 r. władzę objął gen. Hugo Rafael Chávez. Trwa ona do dziś, a liczba nieprawdziwych wiadomości sięga dziesiątków tysięcy. Ich cechą charakterystyczną jest jednostronność. Zupełnie brakuje przedstawienia stanowiska rządu wenezuelskiego. Prawdziwości zarzutów nikt nie chce sprawdzić. Najważniejszym jest zaś stwierdzenie, że w Wenezueli istnieje socjalizm.

W zachodniej prasie, a także w Polsce toczy się dyskusja o straszliwych skutkach socjalizmu w Wenezueli. Wnioski są jednoznaczne – trzeba zlikwidować socjalizm, a wróci normalność i dobrobyt. W polskiej prasie opublikowano zdjęcia pustych półek w sklepie, co ma świadczyć o fatalnych skutkach socjalizmu i wywołać negatywne skojarzenie z „komuną” i „pustymi hakami”. Problem jednak nie jest taki oczywisty, jak to się przedstawia. Wenezuela rzeczywiście boryka się z dużym kryzysem, ale jego przyczyny są różnorodne.

Aby rzetelnie ustalić, jaki ustrój funkcjonuje w Wenezueli, należy się odnieść do jej systemu prawnego, a szczególnie do konstytucji.

Walka o banki

Ogłoszona 30 grudnia 1999 r. konstytucja Wenezueli była dziełem ówczesnego prezydenta Cháveza. Kwestie ustroju gospodarczego są zawarte w rozdziale VII. Art. 112 stwierdza: „Państwo promuje inicjatywę prywatną, gwarantując tworzenie i uczciwą dystrybucję bogactwa, jak również produkcję dóbr i usług, które zaspokajają potrzeby społeczne”.

Według danych z końca 2016 r. 92% produkcji Wenezueli jest w rękach prywatnych. Duże firmy zrzeszone są w organizacji przedsiębiorców, zwanej Fedecámaras (Federacja Izb Handlowych i Stowarzyszeń Produkcji Wenezueli), powstałej w 1945 r. Grupuje ona prywatne spółki obejmujące 14 najważniejszych gałęzi gospodarki: finanse, handel i usługi, przemysł, budownictwo, ubezpieczenia, rolnictwo, górnictwo, energetykę, transport, hodowlę, turystykę, telekomunikację, nieruchomości oraz media. Celem federacji jest rozwój gospodarczy, polityka monetarna, sterowanie inflacją, jeśli taka występuje, polityka zatrudnienia, polityka cenowa itd. Oficjalnie współpracuje z rządem i związkami zawodowymi w realizacji tych założeń, w praktyce zaś od kilkunastu lat jej władze są najczęściej odmiennego zdania niż rząd republiki. Ważnym elementem Fedecámaras jest Conindustria – organizacja grupująca najważniejsze prywatne firmy przemysłowe w kraju. W 2016 r. w Conindustrii zrzeszonych było 2241 przedsiębiorstw prywatnych. W 2017 r. przedstawiła ona plan „Hacia una Venezuela industrializada: La Ruta”, w którym przemysłowcy wyrazili zaniepokojenie sytuacją w kraju. Zaprezentowali pewne rozwiązania dotyczące poziomu zatrudnienia, polityki płacowej, wzrostu eksportu i zmniejszenia inflacji.

W sektorze bankowym Wenezueli na przełomie XX i XXI w. dokonywały się liczne fuzje banków, co jest zgodne z założeniami ekonomii neoliberalnej. O ile w 1996 r. funkcjonowały w Wenezueli 123 banki, o tyle w 2006 r. na skutek różnego rodzaju połączeń liczba ta zmniejszyła się do 58. Jedną z najbardziej spektakularnych fuzji było wykupienie w 2006 r. dwóch ważnych banków wenezuelskich, Banco de Venezuela i Banco Caracas, przez hiszpańską Grupę Santander. Rząd Cháveza z niechęcią obserwował gry finansjery. Niepokój wzrósł w okresie ciężkiego kryzysu z lat 2007-2008. W 2009 r. rząd odkrył nieprawidłowości finansowe w Banco Canarias, BanPro, Banco Confederado, Banco del Sol, Baninvest i innych. Odnotowano m.in. wzrost kapitałów bez ich ujawnienia księgowego, wywóz środków finansowych za granicę, w tym do rajów podatkowych, zawieranie nieuczciwych umów z klientami na ich niekorzyść. W rezultacie władze zdecydowały się zlikwidować Banco Canarias, BanPro, Baninvest, Banco Real i Banco del Sol, przejmując ich zobowiązania wobec klientów. Spłatę długów nieuczciwych bankierów rozłożono na kilka etapów. W pierwszym wypłacono klientom 10 mln boliwarów, a następną wypłatę podwyższono do 30 mln boliwarów. Sukcesywnie uregulowano wszystkie należności. Rząd prezydenta Cháveza mimo nagonki zachodniej prasy zdecydował się przejąć największy ówcześnie bank prywatny Banco de Venezuela, odkupując go od Grupy Santander.

W 2009 r. z 31 największych banków wenezuelskich tylko siedem było bankami publicznymi. W 2017 r. pięć wenezuelskich banków prywatnych umocniło swoją pozycję. Są to: Banesco, Banco Provincial, Banco Mercantil, Banco Occidental de Descuento oraz Banco Nacional de Crédito. Między marcem 2016 r. a marcem 2017 r. odnotowały one duży, przekraczający 51% przyrost aktywów. Trudno sobie wyobrazić, by w warunkach realnego socjalizmu mogła zaistnieć taka sytuacja w sektorach finansowym, przemysłowym i w innych dziedzinach gospodarki. Nie ma też większej fali nacjonalizacji uzasadnianej względami politycznymi, poza przypadkami wymagającymi interwencji państwa. Tych zaś nie było wiele.

W styczniu 2018 r. wiceprezydent Diosdado Cabello stwierdził, że rząd nosi się z zamiarem wykupienia największego banku wenezuelskiego Banesco, co wywołało burzę w zachodnich mediach. Cabello wyjaśnił, że są prowadzone rozmowy z prezesem Banesco Juanem Carlosem Escotetem. Escotet jest jednocześnie prezesem Abanca, hiszpańskiego koncernu finansowego mającego siedzibę w La Coruñi. Mimo wspólnego prezesa i licznych związków obu banków ewentualne przejęcie Banesco nie wpłynie na stan Abanca.

W 2009 r., czyli w okresie kryzysu, który dotknął także gospodarkę wenezuelską, Hugo Chávez znacjonalizował wielki koncern Sivensa. Przedsiębiorstwo to w 1948 r. założyli Amerykanin William Smith oraz dwaj Wenezuelczycy Carlos Morales i Oscar Augusto Machado Hernández. Sivensa była największym wenezuelskim prywatnym producentem stali. Jej pozycja podupadła na skutek kryzysu azjatyckiego w 1998 r. W 2010 r. rząd znacjonalizował drugi wielki koncern metalowy Siderúrgica del Turbio (Sidetur), który był związany z Sivensą. Podobnie jak Sivensa Sidetur został wcześniej mocno osłabiony z powodu kryzysu na rynkach azjatyckich.

Nie zapominajmy, że każde państwo ma prawo w sytuacji, jaką uznaje za konieczną, wykupić bank lub inną prywatną firmę i nie świadczy to o istnieniu socjalizmu. W czasie kryzysu nieruchomości w USA prezydent Bush znacjonalizował bank Lehman Brothers. W Wenezueli przywódca prawicowej opozycji Henrique Capriles-Radonski jest właścicielem największej w kraju sieci kin i nikt nie zamierza tej sieci upaństwowić. Innym przykładem jest VIASA, Venezolana Internacional de Aviación SA, czyli największe linie lotnicze w tym kraju. Powstały w 1960 r. jako przedsiębiorstwo państwowe. Za prezydentury Carlosa Andrésa Péreza zostały sprywatyzowane pod wpływem Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Hugo Chávez, mimo dezaprobaty dla tego procesu, nie zmienił struktury własności linii.

Sabotażyści przypływają

Od 2014 r. miały miejsce zabiegi zmierzające do destabilizacji waluty wenezuelskiej – boliwara – i wywołania kryzysu finansowego. Banknoty o najwyższym nominale 100 boliwarów były przechwytywane i przerzucane do Kolumbii, gdzie dostawały się w ręce międzynarodowych mafii. W ten sposób wyprowadzono z Wenezueli ponad 300 mld boliwarów. W kolumbijskich miastach Cúcuta, Cartagena, Maicao były one fałszowane i wprowadzane do obiegu w różnych ilościach. Rząd Wenezueli zareagował wycofaniem boliwarów o tym nominale oraz karkołomną wymianą pieniędzy. Na początku listopada 2017 r. prezydent Maduro oskarżył prezydenta Kolumbii Juana Manuela Santosa o koordynowanie działań mafii i wypełnianie poleceń Waszyngtonu.

Akty sabotażu przyjmują najróżniejszy charakter. W styczniu br. oddziały sił porządkowych Wenezueli zlikwidowały po ostrej walce grupę terrorystyczną odpowiedzialną za porwanie w czerwcu 2017 r. helikoptera wojskowego z bazy lotniczej Generalísimo Francisco de Miranda pod Caracas. Z pokładu tego helikoptera ostrzelano z broni maszynowej i obrzucono granatami gmachy Najwyższego Trybunału Sprawiedliwości oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W walce z terrorystami zginęło dwóch policjantów. Zlikwidowana bojówka miała ścisłe związki z jednym z przywódców prawicowej opozycji Leopoldem Lópezem.

Niezwykle pomysłowy sabotaż ekonomiczny uprawiały wynajęte grupy przemytników i gangsterów z położonych ok. 50 km od Wenezueli Antyli Holenderskich. Z tych wysp przypływali na wybrzeże wenezuelskiego stanu Falcón sabotażyści, którzy niszczyli miejscową sieć elektryczną, pozyskiwali miedź z przewodów i sprzedawali ją później na czarnym rynku w cenie 5 dol. za 1 kg. Działalność ta prowadziła do licznych zakłóceń w funkcjonowaniu zakładów pracy, szkół i szpitali. Nie tylko miedź była przedmiotem zainteresowania dywersantów. Rabowali i wywozili na sprzedaż także żywność, lekarstwa, kobalt, metale szlachetne itd. W odpowiedzi rząd wenezuelski na 72 godziny zamknął łączność powietrzną i morską z Antylami Holenderskimi, nakazując jednocześnie FANB (Fuerza Armada Nacional Bolivariana) zlikwidować działalność przestępczą i wzmocnić patrolowanie wybrzeży.

Minister energii elektrycznej Wenezueli Luis Motta Domínguez poinformował 14 lutego 2018 r. o zamachu terrorystycznym na wielką elektrownię w Santa Teresa w stanie Miranda. W elektrowni nastąpiły wybuch i pożar, na skutek czego ustały dostawy prądu. Po jakichś pięciu godzinach akcji ratowniczej udało się przywrócić w 90% zaopatrzenie w energię elektryczną.

Media amerykańskie i krajów sojuszniczych piętnują braki w zaopatrzeniu w żywność, prąd czy leki jako przykład socjalistycznego absurdu, pomijając oczywiście sytuacje podobne do opisanych. Na niezliczone akty terroru i sabotażu nałożyły się amerykańskie sankcje polityczne i gospodarcze poparte groźbami dokonania inwazji zbrojnej w celu „przywrócenia demokracji”. Już Barack Obama uznał Wenezuelę za „niezwykłe zagrożenie dla USA” i nałożył na ten kraj sankcje, a Donald Trump poszedł wydeptaną przez niego ścieżką.

Po druzgocącej klęsce prawicy w wyborach parlamentarnych z 30 lipca 2017 r. Biały Dom nałożył embargo na dostarczanie żywności i lekarstw do Wenezueli. Zamrożono aktywa rządu i poszczególnych wenezuelskich polityków w bankach amerykańskich. Największym ciosem były jednak sankcje nałożone na import wenezuelskiej ropy naftowej. W odpowiedzi na to prezydent Nicolás Maduro ogłosił we wrześniu 2017 r., że Wenezuela rezygnuje ze sprzedaży ropy w dolarach i odtąd rozlicza się w juanach.

Pod koniec ubiegłego roku cena wenezuelskiej ropy naftowej osiągnęła wysoki poziom 356 juanów, czyli 55 dol. za baryłkę. Było to korzystne dla Wenezueli. Tamtejsza spółka PDVSA podpisała kontrakt na szeroką współpracę z chińską firmą naftową Sinopec i rozpoczęła pertraktacje z rosyjskim Rosnieftem, włoską Eni i hiszpańskim Repsolem. Kontrakt z Chinami zakłada zbudowanie wielkiego gazociągu, którym ropa wenezuelska popłynie na Daleki Wschód. Wymiana z Państwem Środka obejmuje m.in. realizację 672 chińskich projektów gospodarczych w Wenezueli. Niektórzy specjaliści przypuszczają, że w przyszłości Wenezuela, Rosja, Iran i Irak mogą stworzyć kartel naftowy podobny do OPEC.

Wszystkie te działania odbywają się w atmosferze zagrożenia militarnego Wenezueli. Jednym z rozważanych w Waszyngtonie planów jest atak na ten kraj siłami sojuszniczych państw, Gujany i Kolumbii. Oznaczałoby to wzięcie Wenezueli w kleszcze. Unia Europejska w akcie solidarności z USA nałożyła na nią embargo na sprzedaż broni. Prezydent Maduro przygotowując się do odparcia ewentualnej inwazji, wydalił z armii opozycyjnych oficerów.

Petro zamiast dolara

W kryzysie nękającym Wenezuelę sprawy polityczne przeplatają się z gospodarczymi. Rząd stara się zaspokajać potrzeby społeczne, m.in. inwestując w budownictwo mieszkaniowe. Rok 2017 zakończył się oddaniem biedniejszym obywatelom ponad 1,9 mln mieszkań. Sukces godny podziwu, tym bardziej że osiągnięty w warunkach kryzysu i wojny ekonomicznej. Tym samym Wenezuela zajmuje pierwsze miejsce w świecie pod względem budownictwa mieszkaniowego. Banki i miejscowi deweloperzy nie są z tego zadowoleni.

W celu uniknięcia głodu wprowadzono kartki żywnościowe. Pod koniec lutego br. podwyższono siłę nabywczą kartek o 67%, a jednocześnie podwyższono płace najmniej zarabiających o 58%. Takie interwencje rzeczywiście zapobiegają klęsce głodu, ale zwiększają inflację. Działania te poparły ugrupowania: PSUV, Movimiento Somos Venezuela, Patria Para Todos, ORA i Podemos. Gremia wywodzące się z organizacji pracodawców prywatnych, takie jak Fedecámaras i Conindustria, nie aprobują reform socjalnych wprowadzanych przez prezydentów Cháveza i Madura. Niektóre artykuły konstytucji z 1999 r. są odbierane jako krępujące dla biznesu, np. art. 90 głosi, że dzień pracy nie może przekroczyć ośmiu godzin, tydzień pracy – 44 godzin, a praca nocna nie może być dłuższa niż siedem godzin dziennie i 35 godzin tygodniowo. Art. 91 stwierdza, że „państwo gwarantuje pracownikom i pracownicom zarówno sektora publicznego, jak i prywatnego płacę minimalną”.

Rząd skrupulatnie przestrzega konstytucji. Nic więc dziwnego, że na czele zamachu stanu z 2002 r., podczas którego usiłowano obalić demokratycznie wybranego prezydenta Cháveza, stał prezes Fedecámaras Pedro Carmona Estanga. Pucz miał poparcie USA, a Carmona Estanga, mimo że rządził tylko dwa dni, zdołał w tym czasie zawiesić konstytucję i parlament. Przez cały okres konfliktu opozycji parlamentarnej z rządem zgrupowana w MUD (Mesa de la Unidad Democrática) prawica cieszyła się niesłabnącym poparciem Fedecámaras. Juan Pablo Olalquiaga, prezes Conindustria, ostrzegł, że w związku z sytuacją w kraju w 2018 r. zamkniętych zostanie 1018 prywatnych firm przemysłowych.

Osaczony rząd chávistowski jest jednak zdeterminowany, by nie poddać się naciskom zewnętrznym ani wewnętrznym. By uwolnić się od presji ekonomicznej, prezydent Nicolás Maduro zdecydował się zmienić system walutowy republiki. Nie likwidując mocno osłabionego boliwara, postanowiono wyemitować pod koniec 2017 r. wirtualną kryptowalutę, zwaną petro. O jej realnej wartości decyduje ropa, a ściślej mówiąc, 5,342 mld baryłek ropy naftowej z pola 1 z Bloque Ayacucho de la Faja Petrolifera del Orinoco. 27 grudnia 2017 r. prezydent Maduro podpisał dekret o wyemitowaniu 100 mln petro. Wiceprezydent Tareck El Aissami w lutym br. poinformował, że celem petro jest przerwanie pętli zaciskanej wokół Wenezueli. Petro bowiem to waluta niezależna od zagranicznych ośrodków politycznych i finansowych, które prowadzą wojnę hybrydową przeciw Wenezueli. Petro jest wymienialne na wszystkie waluty. Minister handlu zagranicznego José Mora poinformował, że grupa firm brazylijskich zgodziła się sprzedawać Wenezueli żywność w zamian za petro. Wejścia na portal Petro szybko zwiększyły się o 500%.

Jak łatwo się domyślić, Stany Zjednoczone natychmiast rozpoczęły atak na tę walutę. Obywatelom amerykańskim, a także firmom prywatnym i instytucjom, zabroniono zakupu i posługiwania się petro w transakcjach, zapowiedziano też nowe sankcje. Wszystko wskazuje, że USA pragną wepchnąć Wenezuelę w stan zależności, w jakim ten kraj był pod koniec XIX w. i przez prawie cały XX w.

Prezydent Nicolás Maduro zapewnił, że Wenezuela nie ugnie się przed żadnym dyktatem. Jak sytuacja się rozwinie, trudno przewidzieć. Jedno jest pewne: nie ma socjalizmu w Wenezueli. Jest kapitalizm, są kartki na żywność, jest ingerencja z zewnątrz, jest walka o prawa socjalne.

Wydanie: 19/2018, 2018

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. P
    P 7 lutego, 2019, 02:20

    Bardzo ciekawy artykuł. Dziękuję za Pana pracę. Pozdrawiam!

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. dddewe
    dddewe 7 lutego, 2019, 22:13

    Przecież w całej UE panuje socjalizm, a na dobrą sprawę na całym świecie. Nawet w USA!

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy