Wojsko po Macierewiczu

Wojsko po Macierewiczu

PiS dokonało rzezi wśród dowódców, polikwidowało programy zbrojeniowe poprzedników, nie dając nic w zamian „Trzy lata temu ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz mówił, że armia jest w fatalnym stanie. Przez następne miesiące słyszałem wiele deklaracji o tym, co będzie lepszego, nowego. I co się zmieniło w ciągu tych trzech lat? Nic nie zostało zrealizowane – mówił gen. Mirosław Różański, były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, w TVN 24. – Jeżeli przez te trzy lata nie nastąpiła żadna istotna zmiana, poza może małymi, niewielkimi, to znaczy, że stoimy w miejscu. W moim przekonaniu jeżeli stoimy w miejscu, to się cofamy”. Nie sposób z tą opinią się nie zgodzić. Wojsko po trzech latach rządów Prawa i Sprawiedliwości jest w gorszym stanie niż po rządach PO-PSL. Trudno w to uwierzyć, bo przecież za czasów ministrów Bogdana Klicha i Tomasza Siemoniaka wojsko traktowano jako kosztowny balast. Nie było mowy o inwestycjach ani nawet o wyciąganiu wniosków z takich tragedii jak katastrofa samolotu CASA w 2008 r. w Mirosławcu. PiS obiecywało, że to zmieni. I w ciągu trzech lat dokonało rzezi wśród dowódców, polikwidowało programy zbrojeniowe poprzedników, nic nie proponując w zamian, polski przemysł zbrojeniowy doprowadziło na skraj bankructwa. Symbolem armii w czasach PiS stał się husarz pieszo wędrujący podczas defilady z okazji Święta Wojska Polskiego. A może symbolem rządów PiS powinna być kadrowa czystka? Antoni Macierewicz w ciągu paru miesięcy wymienił praktycznie wszystkich dowódców. W Sztabie Generalnym zmiany objęły 90% stanowisk dowódczych, w Dowództwie Generalnym 82%. Z wojska odeszli lub zostali wypchnięci najbardziej znani dowódcy. Ze stanowiska i z wojska odszedł po kilku miesiącach pełnienia funkcji szef Sztabu Generalnego WP gen. Mieczysław Gocuł; ze stanowiska dowódcy generalnego zrezygnował gen. broni Mirosław Różański. Do rezerwy kadrowej zostali przeniesieni inspektor wojsk specjalnych gen. dyw. Piotr Patalong i szef Inspektoratu Uzbrojenia gen. bryg. Adam Duda. Ze stanowiska odszedł również inspektor sił powietrznych gen. bryg. Tomasz Drewniak, a komendant Akademii Obrony NATO w Rzymie gen. dyw. Janusz Bojarski został odwołany do kraju. Ta walka z najlepszymi generałami trwa. Najnowszym jej aktem była dymisja gen. Leszka Surawskiego, szefa Sztabu Generalnego, który zastąpił na tym stanowisku gen. Gocuła. Surawski to doświadczony oficer liniowy i sztabowy. Dowodził m.in. 16. Dywizją Zmechanizowaną w Elblągu, 20. Brygadą Zmechanizowaną w Bartoszycach, pełnił też obowiązki zastępcy szefa sztabu Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku. Miał niezbędne kompetencje, ale nie zginał karku przed ministrami obrony, najpierw Macierewiczem, potem Błaszczakiem. Oprócz kadry cięcia dotknęły też programy zbrojeniowe. Nie ma tygodnia, by rządzący politycy nie straszyli nas moskiewskimi rakietami i zagrożeniem ze Wschodu. Ale nie robią nic, by armię wzmocnić nowym uzbrojeniem. Symbolem całkowitego zastoju jest zatrzymany kontrakt na caracale. Choć dla mnie bardziej wymowna jest litania obietnic ministra Macierewicza. Że za miesiąc będzie przetarg na inne śmigłowce, że za tydzień będzie podpisany kontrakt itd. Dwa lata minęły – żadnych nowych śmigłowców polska armia się nie doczekała. Podobnie było z innymi obietnicami Macierewicza. Polska armia miała być uzbrojona w tysiące dronów. Na gadaniu się skończyło. Miały być łodzie podwodne, i to takie jak lotniskowce, bo z ich wnętrza miały wylatywać śmigłowce. Te fantazje ministra również nie zostały zmaterializowane. W międzyczasie polska Marynarka Wojenna praktycznie zakończyła działalność. Świadczy o tym chociażby sytuacja z obchodów jej święta w Gdyni, na których obecni byli szef MON Mariusz Błaszczak i zwierzchnik sił zbrojnych prezydent Andrzej Duda. Podczas parady powietrznej przeleciały tylko dwa śmigłowce, oba radzieckiej produkcji. Bo polska anakonda się zepsuła. Minister i prezydent oglądali te pokazy z pokładu okrętu rozpoznawczego ORP „Nawigator”. Jak podaje „Newsweek”, cztery dni później „Nawigator” się zepsuł. Po pożarze na pokładzie ORP „Orzeł” w służbie pozostały jedynie dwa okręty podwodne, 50-letnie, wodowane jeszcze w czasach Władysława Gomułki. Na tym tle nie może dziwić koncepcja zakupu 30-letnich, wysłużonych korwet od Australii. Bo to huragan nowoczesności! Aczkolwiek nie wiemy, czy do kupna dojdzie, bo zablokował je premier. To pokazuje, jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 34/2018

Kategorie: Kraj