36/2015

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Ekologia

Zasypywanie zatoki

Przy kempingach nad Zatoką Pucką trwa proceder samowolnego powiększania plaż 4 sierpnia, początek tropikalnych upałów. Na ścieżce rowerowej biegnącej wzdłuż notorycznie zakorkowanej drogi na Hel różnokolorowy tłum wczasowiczów dźwiga parasole, dmuchane koła ratunkowe, deski. Ruch zaczyna się już za Władysławowem, u nasady półwyspu, po lewej jest Biedronka i zejście nad morze, a po prawej tor gokartowy, zaraz za nim ciągną się kempingi nad Zatoką Pucką. Najwyższa Izba Kontroli w opublikowanym niedawno raporcie o ochronie brzegów morskich stwierdza skandaliczne nadużycia na tych kempingach, polegające m.in. na samowolnym kształtowaniu przebiegu linii brzegowej. W latach 1997-2013 samowolnie powiększono powierzchnię plaż przy kempingach o ponad 7 ha. Kontrolerzy znaleźli tam również obiekty wybudowane bez wymaganych pozwoleń lub zgłoszeń. – Nielegalne poszerzenie dotyczy plaż Zatoki Puckiej, chodzi o teren na wysokości kempingów zlokalizowanych między Władysławowem a Chałupami – wyjaśnia Hanna Dzikowska, regionalna dyrektor ochrony środowiska w Gdańsku. – Naturalna szerokość plaż nad Zatoką Pucką jest niewielka. W celu uzyskania nowych powierzchni na znacznej długości brzegu zniszczono szuwary. Dno Zatoki Puckiej, w pobliżu brzegu, to miejsce występowania łąk podwodnych, wrażliwych na wszelkie działania związane z mechanicznym przemieszczaniem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kasa, misiu, kasa…

Jak wydano 6,5 mln zł na brokerów innowacji i co z tego wynikło Wiadomo, że polska gospodarka do najbardziej innowacyjnych nie należy. Od lat ścigamy się z Bułgarią i Rumunią, okupując – według unijnych rankingów – czwarte-piąte miejsce od końca. Nadzieją na zmianę miał być realizowany w latach 2007-2013 Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka. W jego ramach przedsiębiorcy, jednostki badawcze i naukowe, instytucje administracyjne itp. mieli otrzymać wsparcie w wysokości 10,186 mld euro na realizację różnego rodzaju projektów, które przyczyniłyby się do znacznej poprawy sytuacji. Z kwoty tej 8,658 mld euro pochodziło z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (EFRR), a pozostałe ok. 1,528 mld euro z budżetu krajowego. Mieliśmy się stać bardziej nowocześni, innowacyjni, europejscy i światowi. Nauka polska zaś miała dostać kopa, który wyniósłby ją na wyższą orbitę. Otóż nic takiego się nie stało. Według najnowszych doniesień – po wydaniu ponad 10 mld euro – w unijnych rankingach okupujemy te same mało zaszczytne pozycje, co w roku 2007. Jak to się stało? Nie chcąc się opierać na plotkach i pogłoskach rozpuszczanych przez złych, niespełnionych w swoich ambicjach utytułowanych osobników, którzy twierdzili, że wszystko to dno plus dziesięć metrów mułu, postanowiłem zasięgnąć języka u źródła.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Referendum wieńczy debatę

Referendum miałoby sens, gdyby poprzedzała je szeroka i merytoryczna publiczna dyskusja Odkąd były prezydent Bronisław Komorowski ogłosił po pierwszej turze wyborów prezydenckich zorganizowanie referendum, trwa debata o sensowności i celowości tego kroku. Podobnie jest w przypadku (jeszcze niezatwierdzonego przez Senat) referendum ogłoszonego przez prezydenta Andrzeja Dudę. Przyjmując do wiadomości, że referendum ma się odbyć, można jednak postawić sprawę trochę inaczej: co pozytywnego mogą (lub mogły) dać oba referenda polskiej demokracji? Udział mało opłacalny? Art. 125 ust. 1 konstytucji stanowi, że „w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnokrajowe”. Wydaje się więc jasne: tą pozytywną rzeczą będzie poważna debata na istotne dla państwa tematy. Nie jest bowiem tak, jak chcą niektórzy publicyści, że system wyborczy bądź ubezpieczenia społeczne ważne są wyłącznie dla obywateli, a nie dla państwa. Czy faktycznie mamy do czynienia z pogłębioną i szeroką debatą o znaczeniu systemu wyborczego lub ubezpieczeń społecznych dla stanu państwa i demokracji? Być może toczy się ona w niszach, które skupiają osoby i tak już zainteresowane tym tematem. W przestrzeni publicznej królują raczej proste memy o „rozwaleniu systemu”, „niedokarmianiu darmozjadów” itp. Jeżeli w związku z referendum

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Zakopiańska prowincja kulturowa

Na koncert możecie sobie jechać do Krakowa Sceptycy pytają: Po co sala koncertowa, skoro mamy w Zakopanem kino? Inni proponują miłośnikom muzyki klasycznej wyjazdy na koncert do Krakowa. A Danuta Sztencel, mózg i motor wszystkich działań, cytuje te argumenty przeciwników, bo są rzeczywiście smaczne. Ale od razu podaje listę osób popierających ideę zbudowania sali koncertowej w Zakopanem. Tak naprawdę to nie o salę koncertową tu chodzi, ale o ideę Zakopanego jako tygla polskiej kultury. Tym było na przełomie XIX i XX w. Lista artystów, którzy tu tworzyli i pomieszkiwali, jest chyba dłuższa niż ta z nazwiskami członków obecnego komitetu poparcia. Przywrócić tamto Zakopane sprzed wieku? Toż to utopia. Ale Danuta Sztencel marzy o powrocie młodopolskiej aury, która stąd promieniowała na cały kraj. Czy można drugi raz wejść do tej samej rzeki? – Można – odpowiada prezeska zakopiańskiego Towarzystwa im. Karłowicza i zarazem dyrektor festiwalu „Muzyka na szczytach”. – Tylko że tym razem będzie to rzeka uregulowana. Zakopane nie jest już tym miastem, którym było w początkach XX w. Przeciwnicy budowy sali koncertowej nie mają jednak praktycznie żadnych argumentów poza zwykłą niechęcią, u podstaw której leżą jakieś własne interesiki i zwykła ciemnota. W zeszłym roku odbyło się w Zakopanem pierwsze zebranie środowiska

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sylwetki

Jak Gomułka nie dał się oszwabić. Polityka Egona Bahra

Polityka Egona Bahra To, o czym zamierzam napisać, zachowało się chyba tylko w pamięci 80-latków, i to bez szczegółów. Współcześni niemcoznawcy pewnie też ich nie znają. Wielce również wątpliwe, czy ci, którzy prowadzą polską politykę zagraniczną, mają o nich pojęcie. Toteż będzie to nie tylko tekst z gatunku retro o zasadniczych dla Polski sprawach sprzed pół wieku, ale także memento dla polskiej polityki doby obecnej. Plan Bahra O zmarłym niedawno w Berlinie w wieku 93 lat Egonie Bahrze polskie media wspomniały krótko. Że ten socjaldemokratyczny polityk niemiecki miał wielkie zasługi w dziele odprężenia w Europie po II wojnie światowej. Że jako główny strateg „nowej polityki wschodniej” rządzącego od 1969 r. kanclerza Willy’ego Brandta doprowadził do unormowania stosunków RFN z państwami bloku wschodniego, w tym 7 grudnia 1970 r. z Polską. Że – jak uzasadniano nadanie mu wysokiego orderu RP przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego – przyczynił się do pojednania polsko-niemieckiego. Kim był? Gdy po wojnie Bahr jako główny komentator RIAS, amerykańskiej stacji radiowej w Berlinie Zachodnim, zetknął się z rządzącym w podzielonej byłej stolicy Rzeszy burmistrzem Willym Brandtem i został jego rzecznikiem, jego kariera nierozer­walnie związała się już z osobą przyszłego laureata

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Walka Koszul

Tajlandia jest coraz mniej bezpieczna, ale póki król żyje, uda się zachować względny spokój Bomba, która eksplodowała 17 sierpnia w centrum Bangkoku, zabiła 20 osób i raniła ponad 120, w tym cudzoziemców. Na dostępnym w internecie filmie z ulicznej kamery widać młodego mężczyznę, który wchodzi do świątyni Erawan. Rozgląda się, siada, zostawia plecak i wychodzi. Kilka sekund później następuje eksplozja, a miejsce kultu zamienia się w piekło. Ludzie w panice uciekają od dymu i ognia. Popularna wśród turystów Tajlandia od lat pogrążona jest w kryzysie politycznym, który często przeradza się w krwawe protesty, i w konfliktach: toczą się tu wojny narkotykowe, dochodzi do ataków islamskich separatystów. Ataki z użyciem bomb w samym Bangkoku zdarzają się regularnie. Zazwyczaj powiązane są z trwającą od lat walką o władzę między konserwatystami i rojalistami znanymi jako Żółte Koszule oraz prodemokratycznym ruchem skupionym wokół rodziny dwojga byłych premierów, Thaksina i Yingluck Shinawatry, czyli Czerwonymi Koszulami. Podłożona 17 sierpnia bomba miała jednak znacznie większą siłę rażenia niż wcześniejsze ataki, a miejsce i siła wybuchu tylko mnożą pytania. Kto za tym stoi Jedna z teorii wskazuje nasilenie działań opozycji dążącej do dyskredytacji rządu. Tezę tę skwapliwie podtrzymuje

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Musimy się ruszać

W leczeniu cukrzycy liczą się: edukacja, żywienie, wysiłek fizyczny i leki Prof. dr hab. med. Waldemar Karnafel – diabetolog i internista, w latach 1997-2014 kierownik Katedry i Kliniki Gastroenterologii i Chorób Przemiany Materii w Centralnym Szpitalu Klinicznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Specjalizuje się m.in. w leczeniu przewlekłych powikłań w cukrzycy. W Polsce, według różnych źródeł, na cukrzycę choruje już od 2,5 do 3,5 mln osób. W innych krajach liczba chorych również jest bardzo duża i ciągle rośnie. Mówi się o światowej epidemii. – Baza danych Narodowego Funduszu Zdrowia wskazuje, że w 2014 r. osób z rozpoznaną cukrzycą było w naszym kraju ponad 2,4 mln. Tylu pacjentów korzystało z refundowanych świadczeń medycznych bądź przyjmowało leki przeciwcukrzycowe. W porównaniu z 2013 r. ich liczba zwiększyła się o ponad 118 tys., czyli o ok. 5%. Przypominam, że mówimy o osobach z rozpoznaną cukrzycą. Do nich należałoby dodać tych, którzy mają cukrzycę, ale o tym nie wiedzą, bo jeszcze jej u nich nie rozpoznano. Według szacunków, jest ich ok. 30%, co oznacza, że w Polsce mamy ponad 3,2 mln chorych. Biorąc pod uwagę światowe dane, zgodnie z którymi na cukrzycę choruje już 387 mln ludzi, a 316 mln ma stan przedcukrzycowy, rzeczywiście możemy mówić

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

IMKA zagrożona

5 grudnia może być ostatnim dniem działalności popularnego teatru 26 sierpnia z prywatnego Teatru IMKA, któremu szefuje Tomasz Karolak, nadszedł dramatyczny mejl. Teatr zawiadamia o odwołaniu planów repertuarowych na nadchodzący sezon i o realnej groźbie zamknięcia podwojów: „IMKA jest teatrem prywatnym i działa wyłącznie dzięki współpracy z firmami, instytucjami oraz osobami prywatnymi. Brak środków finansowych na dalszą działalność artystyczną spowoduje zamknięcie warszawskiej sceny przy pl. Trzech Krzyży”. Wśród przyjaciół i zwolenników sympatycznego teatru zawrzało, telefony rozgrzały się do czerwoności. Trwają poszukiwania ratunku, może jeszcze nie wszystko stracone. Na razie wiadomo na pewno, że do końca roku przetrwa festiwal „Polska w IMCE” finansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a to oznacza, że w październiku zostanie pokazane „Wesele” w reżyserii Moniki Strzępki, w listopadzie „Dziady” w reżyserii Radosława Rychcika i w grudniu „Król Ubu” w reżyserii Jana Klaty. Jeżeli nic się nie zmieni, 5 grudnia może być ostatnim dniem działalności teatru. Teatr Tomasza Karolaka powstał niemal z dnia na dzień wiosną 2010 r. i od razu stał się jednym z ulubionych miejsc teatralnych stolicy. Otwarcie napotkało przeszkody niezależne (żałoba narodowa), ale odbyło się z hukiem – Mikołaj Grabowski wrócił do swojego niegdysiejszego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

71 ciał w ciężarówce

Uchodźcy zmarli w cierpieniach, co podkreślają i doświadczone służby kryminalne, i lekarze   Dramat uchodźców z ogarniętej wojną Syrii trwa. Giną nie tylko w Morzu Śródziemnym u brzegów Europy, ale także przemycani w koszmarnych warunkach na drogach do wymarzonej wolności, już teoretycznie bezpieczni. Widok nie do opisania Na wstrząsające znalezisko natrafiono w zeszłym tygodniu na terenie Austrii, w okolicach Parndorf w Burgenlandzie na wschodniej autostradzie A4, która wiedzie od granic Słowacji i Węgier i jest dobrze znanym szlakiem przemytników i handlarzy ludźmi. W porzuconej na pasie bezpieczeństwa siedmioipółtonowej ciężarówce na węgierskich numerach (wcześniej chłodni do przewozu produktów spożywczych) odnaleziono ciała kilkudziesięciu osób – uchodźców, zapewne z Syrii. Szef policji Burgenlandu Hans Peter Doskozil przyznał, że funkcjonariusze byli zaszokowani tym, co zobaczyli we wnętrzu ciężarówki. Stan ciał nie pozwalał służbom policyjnym i medycznym określić na miejscu ich dokładnej liczby – dlatego szacunki mówiły o 20-50 ofiarach. Kilkanaście godzin po zabezpieczeniu samochodu, dzięki żmudnej pracy przy wydobyciu i identyfikacji ciał, również z udziałem specjalistów od identyfikacji ofiar katastrof lotniczych, rzecznik austriackiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Alexander Marakovits potwierdził, że chodzi o 71 osób: 59 mężczyzn, osiem kobiet i czworo dzieci – to chłopcy w wieku dziesięciu, ośmiu i trzech lat oraz półtoraroczna

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Lewica: w pogoni za rozumem

Czy lewica wyrąbie sobie przestrzeń między PiS a PO? Prof. Jacek Wódz – socjolog Czy PiS wygra wszystko? Wszystkich zmiecie? – PiS wygra wybory. Ale nie sądzę, by osiągnęło wynik, który by pozwalał na samodzielne rządzenie. Znajdzie się więc w pewnym kłopocie, dlatego że ugrupowanie Kukiza najprawdopodobniej do Sejmu nie wejdzie, bo znajduje się w tej chwili na opadającej fali. Kukiz stoi przed bardzo trudnym zadaniem – stworzenia list we wszystkich okręgach. I podejrzewam, że nie mając żadnego wsparcia organizacyjnego, tego nie przeskoczy. Co zniszczyło lewicę? A jak sobie w tym wszystkim poradzi lewica? – Mam nadzieję, ale jest to nadzieja wynikająca z myślenia życzeniowego, że Zjednoczona Lewica uzyska wynik w granicach 10% i że nie będzie miała kłopotów ze znalezieniem się w parlamencie. 10% to dużo czy mało? Bo elektorat lewicy jest dużo większy. – Większy! Ale zostało mało czasu. A w tym krótkim czasie nie do przeskoczenia jest kilka rzeczy, które zdecydują o tym, że część ludzi o lewicowych poglądach nie pójdzie do wyborów, część wesprze Platformę albo się zdecyduje – nie wiem – na PSL albo coś takiego. Dlaczego tak? – Dlatego, że wszystkie możliwe, rozsądne działania, które miały prowadzić do tego, żeby przedstawić jakiś nowy projekt polityczny, zostały zniszczone sporami wewnętrznymi. Począwszy od tych między

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.