Zaciskanie pasa

Zaciskanie pasa

Nie możemy wydawać wszystkich książek, które są do wydania. Chcemy koncentrować się na obszarach, w jakich jesteśmy najlepsi Rozmowa z Ryszardem Burkiem, redaktorem naczelnym Wydawnictwa Naukowego PWN – Wydawnictwo PWN to jedno z najstarszych w Polsce, założone w 1951 r. Do 1989 r. było molochem, który zmonopolizował rynek encyklopedii, leksykonów, opracowań naukowych. Co się potem zmieniło? – To rzeczywiście był moloch, ideologicznie mocno podporządkowany państwu, ze względu na publikacje o znaczeniu strategicznym z punktu widzenia dystrybucji informacji. Może się to wydawać zabawne, ale do tej pory w części pracowników tkwi syndrom „czystki” 1968 roku, związanej z encyklopedią, która została wtedy przeprowadzona. To może zdziwić osoby wychowane w latach wolności słowa. Aż do roku 1989 musieliśmy się zmagać z różnymi ograniczeniami, począwszy od limitów papieru po narzucanie nam publikacji przez władze, z ingerencją w treść informacji włącznie. Zresztą to dotyczyło także innych dużych wydawnictw, mających masowe nakłady o charakterze informacyjnym. Po roku 1989 znikły wprawdzie ograniczenia urzędowe, ale rzeczą bardzo kłopotliwą dla autorów i redaktorów było zerwanie ze starym językiem. Był to język aluzyjny, unikający nazywania rzeczywistości po imieniu. Musieliśmy zmienić nasze publikacje od podstaw, zmienić sposób formułowania myśli. – Czy po roku 1989 zmienił się profil wydawnictwa? – Profil pozostał naukowy. Był czas, że próbowano zmieniać go w kierunku publikacji bardziej popularnych, obliczonych na masowego czytelnika. To była „choroba” rodzącego się rynku wydawniczego III RP. Jednak próba zmiany profilu się nie powiodła, postanowiliśmy pozostać przy publikacjach specjalistycznych. Można je podzielić na trzy segmenty: encyklopedie i leksykony, słowniki oraz książki naukowe, podręczniki akademickie i książki specjalistyczne. – Kim jest czytelnik Wydawnictwa Naukowego PWN? – Jest to czytelnik specjalizujący się w określonych dziedzinach nauki – pracownik naukowy, nauczyciel, student, uczeń. Taki czytelnik jest przewidywalny, niemal policzalny. – Jaki procent rynku obejmuje pana firma? – Szacujemy, że w dziedzinie publikacji encyklopedycznych jest to ok. 8%, w dziedzinie publikacji specjalistycznych, naukowych – ok. 15%, a słowników – ok. 25-30%. Uważam nieskromnie, że mamy najlepszą pozycję, jeśli chodzi o słowniki języka polskiego, choć konkurencja jest bardzo silna. Słowniki języków obcych są na marginesie naszych działań, choć strategia rozwoju wydawnictwa przewiduje zwiększenie ich publikacji w ciągu najbliższych lat. Jednak to nie udział w rynku jest wyznacznikiem poziomu naszego wydawnictwa – jest nim wartość merytoryczna. – Ile osób pracowało w wydawnictwie PWN przed rokiem 1990, a ile pracuje obecnie? – W latach 1987-88 pracowało blisko 1000 osób, w tej chwili – ok. 400. Ale struktura wydawnictwa jest szczególna. Jesteśmy jednym z niewielu wydawnictw ogólnokrajowych, mamy pięć oddziałów: Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań i Łódź. Kiedyś te oddziały pełniły rolę samodzielnych wydawnictw, które wprawdzie miały centralę w Warszawie, ale prowadziły własną politykę wydawniczą i samodzielnie wydawały książki. W tej chwili te oddziały zachowały szczątkowe funkcje wydawnicze, skoncentrowały się na działalności handlowej. Trzeba wziąć pod uwagę, że do roku 1989 byliśmy monopolistą, a potem w ciągu kilku lat straciliśmy znaczny procent rynku. Zaczęły się zmiany – procesy prywatyzacyjne, które doprowadziły do skomercjalizowania firmy, a więc stworzenia z niej jednoosobowej spółki ministra skarbu państwa. To był najczarniejszy okres; było widać, jak wydawnictwo chyli się ku upadkowi, bo nie było osoby odpowiedzialnej za rządzenie majątkiem. Wtedy nastąpiły poważne redukcje zatrudnienia, zlikwidowano część struktury wydawniczej. Potem to zatrudnienie zwiększono, niespodziewanie dla nas samych zaczęliśmy odnosić sukcesy na rynku. Teraz znów przeżywamy trudności, musimy zaciskać pasa. – Wielu wydawców narzeka, że nakłady spadają, ludzie mają mniej pieniędzy na książki. – Sytuacja firmy ma, oczywiście, związek z osłabieniem koniunktury w Polsce. Regresja w gospodarce, krach na giełdach światowych, krach w Rosji – tego nie dało się przewidzieć, a to wszystko odbija się także na naszej kondycji. Poza tym wprowadzamy bardzo duże, kosztowne projekty, na efekty których trzeba będzie trochę poczekać. – Z danych publikowanych w prasie wynika, że PWN Publishing Group ma duże straty, w roku 1998 wyniosły one ponad 15

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2001, 2001

Kategorie: Książki
Tagi: Ewa Likowska