Zakleszczona Lewica – rozmowa z prof. Jackiem Raciborskim

Zakleszczona Lewica – rozmowa z prof. Jackiem Raciborskim

Połajanki pod adresem Aleksandra Kwaśniewskiego, żeby nie „molestował” Sojuszu, uważam za

Prawie jak PRL

Prof. Janusz Czapiński twierdzi, że lewica jest co prawda trzecią siłą, ale nie jest trzecią opcją, czyli realną alternatywą dla PO i PiS. Zgadza się pan z tym?
– Tak właśnie jest. Lewica nie stanowi samodzielnej alternatywy ani dla PO, ani dla PiS.
Dlaczego duopol PO-PiS trzyma się tak mocno?
– Bo Prawo i Sprawiedliwość wróciło do retoryki socjalnej, a Platforma Obywatelska zrejterowała z pozycji liberalnych. W 2005 r. PiS zdołało zarysować w sposób wiarygodny dla wyborców podział na Polskę solidarną (socjalną) i liberalną. Jarosław Kaczyński wkomponował wątek socjalny w szerszy projekt polityczny, którego centralne kategorie stanowiły naród i omnipotentne państwo. Prezes PiS przekonywał, że państwo powinno mieć znacznie większą moc, aby należycie zadbać o dobro narodu polskiego i dobro Polaków. Ten niezwykle silny etatyzm czyniący państwo odpowiedzialnym za pracę, mieszkanie, opiekę zdrowotną był bliski ideologii, a także praktyce realnego socjalizmu. Dlatego, mimo zaciekłego antykomunizmu, PiS umizgiwało się wówczas do wcześniejszych wyborców SLD, wskazując na pewne zalety PRL i ciepło wspominając Edwarda Gierka. Z drugiej strony postulowane przez Jarosława Kaczyńskiego państwo miało być bardzo republikańskie w autorytarnym sensie tego pojęcia: obowiązkiem obywatela byłoby bezwzględne służenie mu i podporządkowanie się ustanowionym przez nie rygorom.
PiS oferowało schronienie się pod skrzydła państwa, PO natomiast domagała się ograniczenia państwa, choćby likwidacji Senatu, zmniejszenia o połowę liczby posłów.
– Platforma niosła wówczas liberalną wiarę w modernizację żywiołową, dokonywaną przez korzystające z szerokiego zakresu wolności przedsiębiorcze jednostki, a nie – jak chciało PiS – zaplanowaną i realizowaną przez państwo.
W 2005 r. to wizja PiS zwyciężyła.
– Ale rządy tej partii zawaliły się po zaledwie dwóch latach. Przesądziły o tym obawy elit społecznych o przyszłość demokracji, o integrację z Zachodem, także różnorodne obawy dużego biznesu, w tym przed lustracją majątków – co trzeba uczciwie dopowiedzieć. Praktyka rządów PiS pokazała, że wszystkie zabezpieczenia demokratyczne da się dość szybko zdemontować: można ręcznie sterować całym aparatem prokuratorskim i wykorzystywać go do rozgrywek politycznych oraz marketingu politycznego. Można nakręcić histerię antykorupcyjną, inwigilować opozycję, urządzać prowokacje nie tylko wobec przeciwników politycznych, ale i własnych koalicjantów. Można w ciągu paru dni przepchnąć ustawę zmieniającą ład medialny w kraju i władze mediów publicznych. Można wreszcie rozkręcić absurdalną kampanię lustracyjną i w jej ramach podnieść rękę nawet na sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

Co napędza Kaczyńskiego

Skąd się bierze obecne wysokie poparcie dla PiS, przebijanie w sondażach przez partię Jarosława Kaczyńskiego kolejnych „szklanych sufitów”?
– To są sukcesy tylko relatywne – inni tracą, PiS nieco zyskuje. Łączę je z pewnym zmniejszeniem intensywności konfliktu wokół źródeł katastrofy smoleńskiej i powrotem do mocnego akcentowania haseł socjalnych popartego współpracą z „Solidarnością”. PiS znowu uwyraźnia swój wizerunek partii ujmującej się za zwykłymi ludźmi – partii antyestablishmentowej. Sondażowe przewagi PiS wyjaśnia przede wszystkim moment szczególnie wysokiej demobilizacji wyborczej obywateli – na razie wyraża się ona w deklaracjach. To zaś jest konsekwencją autentycznego pogarszania się sytuacji życiowej ludzi. Problem braku pracy jest rzeczywisty, a nie gazetowy. Bolesne doświadczenie bezrobocia często łączy się z bezradnością wobec tej sytuacji. Oczekiwanie, że problem pracy rozwiąże wejście do Unii Europejskiej, nie spełniło się. Już nikt nie mówi, że nawet jeśli młodzi wyjadą, to zdobędą nowe doświadczenia, nauczą się języków, i kiedy wrócą, ten kapitał zostanie wykorzystany w kraju. Dla obecnych nastrojów społecznych nadal ważniejszy jest jednak moment subiektywny. Bardzo szybko upowszechnia się przekonanie o ogólnej nieporadności rządów PO. To, co wydawało się dotąd sukcesem, staje się porażką. Zbudowano stadiony i setki kilometrów autostrad. Ale jak bardzo wadliwie je zbudowano i kto je teraz utrzyma, ile budów drogowych porzucono, za jaką cenę zbudowano te autostrady, ile firm budowlanych zbankrutowało? Można konstruować naukowe wskaźniki oceny jakości rządów, jak ostatnio uczynił to zespół pod kierunkiem prof. Jerzego Wilkina w książce „Jakość rządów”, ale wpływ takich systematycznych, rzetelnych ocen na preferencje polityczne obywateli jest w gruncie rzeczy żaden. Bo ludzie, panie redaktorze, są niewdzięczni.
Co jest spoiwem elektoratu PiS?
– Idea państwa i narodu, rozgrzewanie niechęci wobec rządu czy nawet czegoś więcej – nieufności na gruncie podejrzeń o jego złe intencje. Fatalny start drugiej kadencji gabinetu Tuska bardzo to ułatwił. Z całą siłą ujawniła się doraźność politycznego myślenia PO. Brak pomysłu na rządzenie, fatalni ministrowie, nieskuteczność, ogólny bezruch. Kilka spektakularnych klęsk, takich jak zamieszanie w służbie zdrowia, sprawa sześciolatków, zamieszanie wokół śledztwa smoleńskiego w związku z rzekomym wykryciem trotylu ułatwiły PiS spopularyzowanie spójnego czarnego obrazu Polski pod rządami Platformy. Stale podrzucane jest paliwo, które cementuje zwolenników PiS i utrzymuje przekonanie, że są to rządy szkodliwe dla państwa i narodu. Odsunięcie Platformy od władzy jawi się niemal jako patriotyczny obowiązek prawdziwego Polaka.

Platforma odpływa od liberalizmu

Mimo ewidentnych strat Platforma ma wciąż poparcie na poziomie co najmniej 25%. Co jednoczy jej zwolenników?
– Odwrotny zestaw poglądów niż w przypadku zwolenników PiS – przekonanie, że jeśli uwzględni się ogólne warunki światowe, kryzys, to Platforma radzi sobie nie najgorzej. Owszem, autostrady są za drogie, zmarnowano wiele miliardów, ale w czasie rządów PO sporo zbudowano, a Polska wygląda inaczej niż w 2007 r. Sympatycy PO uważają ponadto, że ta partia dobrze zakotwicza nasz kraj w Europie i choć standardy demokratyczne nadal są naruszane, to jednak PO nie zagraża fundamentom demokracji. Jedna z przyczyn wciąż dość wysokiego poparcia dla Platformy bierze się z tego, że jej rządy zdają się odpowiadać osobom nastawionym indywidualistycznie. Postrzegają one Platformę jako siłę, która nie przeszkadza im realizować indywidualnych, owocujących sukcesem strategii życiowych. W końcu w Polsce jest trochę ludzi sukcesu.
Wyborców PiS przyciąga silne państwo, które urządzi im życie, sympatyków PO – państwo, które pozwala urządzać życie samemu?
– Tak, w dużym uproszczeniu. Ale trzeba też odnotować ewolucję. Nacisk PiS i lewicy oraz problemy związane z kryzysem sprawiły, że sama Platforma uznała konieczność aktywnej roli państwa. Politycy PO powtarzają, że państwo ma obowiązki wobec obywateli. Platforma rezygnuje z pozycji liberalnych. Widać to jaskrawo w podejściu do emerytur. Wicepremier Jacek Rostowski tłumaczy, że państwowy ZUS jest bezpieczniejszy i efektywniejszy niż prywatne OFE, chce przejąć ich aktywa. Dawniej politycy PO powiedzieliby, że to czysty socjalizm.
Leszek Balcerowicz, krytykując PO, stale odwołuje się do tego argumentu.
– Wicepremier Rostowski rzeczywiście przesadza, twierdząc, że państwo najlepiej pomnaża pieniądze pochodzące ze składek emerytalnych. Rząd w sprawie emerytur wszedł na bardzo niebezpieczną ścieżkę. To prawda, że wdrożenie reformy przez rząd Jerzego Buzka łączyło się z wielkim oszustwem. Dzięki kampaniom reklamowym finansowanym przez OFE ukryto, że reforma musi oznaczać obniżenie emerytur, że dokonuje się jej w celu pomniejszenia w przyszłości obciążeń państwa. Obciążeń nie do udźwignięcia, gdyby zachowano dotychczasowy mechanizm naliczania i wypłacania emerytur. Likwidacja lub całkowita marginalizacja OFE zrywa pewną maskę z tej reformy, oznacza deklarację powrotu do pełnej odpowiedzialności państwa za emerytury. Znowu daje o sobie znać doraźność polskiej polityki.
Gdy czytam wypowiedź wicepremiera Rostowskiego, że „sprząta po Balcerowiczu”, to myślę, że może chodzi o rachunek nie tylko ekonomiczny, ale i polityczny.
– Konflikt z Balcerowiczem uwiarygodnia zmianę programową Platformy, buduje wizerunek formacji prosocjalnej, wierzącej w państwo. Wyborczo jest opłacalny.
Jarosław Gowin, konkurent Donalda Tuska w wyborach na przewodniczącego partii, bije na alarm, zarzuca rządowi skok na kasę OFE. Rejterada z pozycji liberalnych nie osłabi PO od środka?
– Nie wydaje mi się, bo Platforma traci swoją tożsamość od dawna. To nie jest jakiś gwałtowny zwrot prowokujący równie ostrą reakcję. Powolna erozja Platformy sprawia, że występują w niej wszystkie możliwe stanowiska: PO jest za legalizacją związków homoseksualnych i przeciwko nim, za in vitro i przeciwko tej formie zapłodnienia, za ubojem rytualnym i przeciwko, za utrzymaniem OFE i przeciwko.

Lewica w kleszczach

Rząd nie tylko chce umocnić rolę państwa w systemie emerytalnym, lecz także tworzy programy budownictwa mieszkaniowego, zapowiada poluźnienie dyscypliny finansowej poprzez zamrożenie 50-procentowego progu ostrożnościowego. Jakie są skutki wchodzenia PO na ten socjaldemokratyczny grunt?
– To bardzo komplikuje sytuację lewicy, utrudnia jej odzyskiwanie wpływów i umacnia duopol PO-PiS. On działa lepiej niż jeszcze kilka miesięcy temu, zanim PO przypuściła atak na OFE i ogłosiła ekspansję państwa w gospodarce, m.in. program Inwestycje Polskie. Wcześniej wyglądało na to, że lewica – myślę głównie o SLD – szybko odbuduje wpływy właśnie na sprzeciwie wobec podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat i krytyce działania OFE oraz głoszeniu programu rozległego interwencjonizmu państwowego.
PO zawęża przestrzeń dla lewicy?
– Od zwycięstwa PO w 2011 r. niemal każdy miesiąc rozszerzał tę przestrzeń: z jednej strony, mieliśmy fatalny start rządu Donalda Tuska, z drugiej zaś – Jarosława Kaczyńskiego, który nadal toczył wojnę smoleńską. W tej sytuacji stanowisko lewicy, która w III RP od zawsze eksponuje rolę i odpowiedzialność państwa, ma doświadczenie w rządzeniu i rozpoznawalnych liderów, mogło się przebić i zostać uznane za jedyne rozsądne i bezpieczne dla ludzi. Sądziłem, że jeszcze przed wyborami europejskimi lewica może stać się alternatywą, czyli siłą walczącą o zwycięstwo. Jednak zmiana strategii przez PiS na bardziej zrównoważoną, powrót do powiązania kwestii narodowych i socjalnych oraz przesunięcie Platformy na pozycje socjaldemokratyczne zawęziło pole działania lewicy. Poparcie dla niej wciąż jest niestabilne, a wyborcy nie widzą w niej formacji gotowej do przejęcia rządów, która okaże się lekiem na zło PiS i PO. Mogę wymienić wiele elementów, które nie budują w skali masowej takiego przekonania.
Zatem po kolei.
– Po pierwsze, pogłębiło się społeczne zamieszanie co do tego, czym w ogóle jest lewica. Po części za sprawą Janusza Palikota, który lewicowy projekt wiązał z antyklerykalizmem, walką o prawa różnorodnych mniejszości i wolnym dostępem do miękkich narkotyków. Takie elementy programu formacji lewicowej nie są najkorzystniejsze z punktu widzenia wyborczego, jeśli chce ona być dużą partią. Wyborcy lewicy są dość konserwatywni i pod tym względem nie różnią się szczególnie od większości społeczeństwa. I liderzy SLD o tym wiedzą. Niechęć do eksponowania tych kwestii ma jednak cenę – utrudnia porozumienie z lewicowymi ruchami społecznymi, dla których te sprawy są bardzo ważne, oraz utrudnia odróżnienie się od PO.
Co może być głównym spoiwem wiążącym wyborców lewicy?
– Odwołanie się do demokratycznego, świeckiego, dobrze rządzonego, nieliberalnego państwa. Troszczącego się o sprawy społeczne, ale znacznie mniej paternalistycznego i ingerującego w życie społeczne, niż wynikałoby to z dokumentów Kongresu Lewicy. Jestem wielkim entuzjastą państwa, ono wcale nie obumiera. Pokazałem to w książce „Obywatelstwo w perspektywie socjologicznej”. Współczesne państwa narodowe mają się dobrze, bo ludzie chcą żyć w takich ramach, czują się w nich bezpieczniej. Dla lewicy fundamentalnym postulatem jest egalitaryzm. Państwo musi być instrumentem realizacji zasady szeroko rozumianej równości ludzi w wymiarze praw politycznych i w wymiarze ekonomicznym. Bo zawsze drastyczne nierówności ekonomiczne mistyfikują demokrację i rodzą liczne patologie społeczne. Pewien poziom nierówności uznawany jest zazwyczaj za sprawiedliwy, zgodnie z zasadą równo dla równych. Ale na pewno nie taki jak w Polsce. Nie można zadowalać się stwierdzeniem, że wskaźnik Giniego ilustrujący poziom nierówności dochodowych zmalał w Polsce o 1 pkt proc., skoro jest wyższy niż w krajach, w których kapitalizm panuje od wieków.

Uczciwy rachunek

Tymczasem na lewicy kwestie programowe ustępują konfliktom.
– To zdumiewające, w jak małym stopniu przemyślano najnowsze dzieje lewicy. W 2005 r. bardzo wielu wyborców SLD z 2001 r. nie wzięło udziału w głosowaniu, a dwa lata później bardzo wielu z nich poparło Platformę. Nie będzie łatwo ich odzyskać. To, co się dzieje na lewicy, ewidentnie sprzyja PiS i PO, wpisuje się w technikę marketingu politycznego Platformy, która swoich oponentów przedstawia jako niedojrzałych i śmiesznych. Uwagę opinii publicznej lewica zaprząta duperelnymi złośliwościami liderów wobec siebie, dokonującymi się co drugi dzień fuzjami i rozłamami. Przy tym media zdołały narzucić politykom lewicy niemal celebrycki sposób prezentowania wewnętrznych konfliktów. Odbiorcy tego przekazu utwierdzają się w przekonaniu, że na lewicy nic poważnego się nie dzieje. Błąd w kreowaniu lewicowej alternatywy, o której cały czas mówimy, polegał na tym, że nie dokonano uczciwego rachunku sił. To jest fundament każdej koalicji. A on wydaje się prosty. Najpoważniejszą siłą jest SLD pod wodzą Leszka Millera. To partia wielokrotnie sprawdzona w wyborach, z najlepszą pozycją sondażową. Musi więc mieć zagwarantowaną szczególną rolę w budowie lewicowej alternatywy. Nie wyobrażam jej sobie bez SLD. Tymczasem projekt Europy Plus nie dawał Sojuszowi i jego liderowi szczególnej pozycji. Chyba już można mówić o Europie Plus w czasie przeszłym: był to projekt przedwczesny, nieprzygotowany i sprawiał wrażenie jednorazowego – na wybory europejskie. A przecież nie da się zbudować alternatywy politycznej na jedno przedsięwzięcie. Z drugiej strony ludzi w Polsce nie da się przekonać do lewicy, która nie obejmuje postaci emblematycznych dla niej. Miller i Oleksy to za mało. Aleksander Kwaśniewski, choć nie posiada własnych dywizji, wciąż ma siłę koalicyjną. Mylą się ci działacze SLD, którzy twierdzą, że znakomicie poradzą sobie bez Kwaśniewskiego. Połajanki pod jego adresem, żeby nie „molestował” Sojuszu, uważam za skandaliczne. Ci wypchnięci do pierwszego szeregu harcownicy stracą na tym. Równie istotną jak Kwaśniewski postacią jest Włodzimierz Cimoszewicz. To wielki mentor polskiej polityki, potencjalnie bardzo ważna figura w krytyce metod prowadzenia polityki przez PO. Nie można pominąć Ryszarda Kalisza, który jest celebrytą – i robi zbyt wiele, aby odebrać sobie powagę – ale jest wybitnym prawnikiem i ma na swoim koncie niekwestionowane sukcesy, m.in. obalenie wielu zapisów ustawy lustracyjnej. To osoba zasłużona, a przy tym popularna. Jeśli takie postacie nie będą doceniane, tylko wręcz wypychane,  nie dojdzie do przełomu na lewicy. Liderzy mogą się osobiście nie znosić, ale bez wytworzenia wśród politycznej publiczności przekonania, że teraz naprawdę się zjednoczyli, sukcesów nie będzie. Chociaż sukces bywa różnie definiowany. Od czasów rozbicia LiD wciąż dostrzegam w SLD silne przekonanie działaczy, że wystarczy być trzecią siłą, ale zachować własny szyld, bo to gwarantuje im korzyści: gdzieś wejdą, coś sobie załatwią.
Wobec tego nie ma co liczyć na szybkie pojawienie się lewicowej alternatywy dla PO i PiS?
– Sądzę, że dopiero po wyborach europejskich będzie możliwe sporządzenie uczciwego rachunku sił na lewicy, co może dać początek budowie takiej alternatywy.

PROF. JACEK RACIBORSKI – socjolog polityki, kierownik Zakładu Socjologii Polityki Instytutu Socjologii Uniwersytetu

Wydanie: 2013, 31/2013

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. St
    St 21 grudnia, 2014, 13:00

    Bardzo szanuję Pan Wosia i staram sie wszystko od niego czytać bo jezyk finansów dla zwykłego obywatela jest nieznany. Pozdrawiam

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy