Czy „Solidarność” oszukała naród? Zależy, co rozumiemy przez naród. Niełatwo odpowiedzieć, ponieważ to słowo występuje w otoczce patosu, a patos, jak powiada sławny socjolog, „nie jest korzystny dla prawdy”. To samo z jeszcze większą racją trzeba powiedzieć o nazwie „Solidarność”. „Gdziekolwiek mamy do czynienia z patosem, pisał socjolog amerykański, jego przedmiot jest uprzywilejowany. Traktowany jest z pewnego rodzaju afektacją i chroniony przed surowym osądem. Czyniony jest czymś świętym lub uświęconym. Rzecz taka hołubiona bywa z wiarą, iż weryfikowanie jej wartości uważa się za niesłuszne. Patos był zawsze elementem religii, a obecnie stanowi składnik patriotyzmu i występuje w odniesieniu do historii czyjegoś własnego kraju. Przymus, jaki patos narzuca jednostce, bierze się z rozpowszechnionej dezaprobaty dla mówienia prawdy odnośnie do dyskutowanej kwestii. Tolerancja dla oszustwa i szalbierstwa w kościele chrześcijańskim – nadal cytuję tego samego socjologa, która notabene był duchownym protestanckim – była głównie spowodowana patosem otaczającym religię i Kościół. Jeśli oszustwo miałoby pomóc Kościołowi czy religii, każdy, kto mu się przeciwstawia, będzie się wydawał wrogiem religii i Kościoła oraz kimś, kto chce odrzucić patos, który je otacza. W oczywisty sposób wszystkie formy wywierania sugestii prowadzą do wytworzenia atmosfery ułudy. Patos potęguje atmosferę iluzji”. Druga połowa cytatu jest nie na temat, ale przytaczam ją, bo aktualna. Obowiązujący pogląd, że „Solidarność” wyzwoliła naród polski z komunistycznej i radzieckiej niewoli, można głosić bez narażenia się na śmieszność tylko dzięki wieloma środkami utrzymywanej atmosferze patosu. Trzeźwo patrząc na fakty, przekonujemy się, że jest to blaga. W żywym języku narodem nazywamy część tego, co jest narodem według definicji słownikowej. Ta część może być duża, gdy powiemy, że naród wybrał Włodzimierza Cimoszewicza na prezydenta RP. Musiałaby stanowić co najmniej 50% plus jeden populacji głosujących. Bywa, że narodem nazywamy część znacznie mniejszą. W podręcznikach szkolnych piszą, że w marcu roku 1968 naród przeciwstawił się skostniałemu reżimowi Gomułki. W tym wypadku przez naród rozumie się studentów i to nie wszystkich. Gdy mówi się, że 29 listopada 1830 r. naród rozpoczął powstanie przeciw Rosji, narodem nazywa się elewów podchorążówki, ich instruktora i kilku inteligentów z miasta. Można jeszcze do tego narodu niemających tego wieczora nic do roboty ani do stracenia ubogich mieszkańców starego miasta, ale mieszkańców Nowego Światu już nie, bo na odgłos krzyków i wystrzałów ci dokładnie pozamykali bramy i okiennice. W następnych dniach i tygodniach ten naród powstańczy powiększał się, ale nigdy, ku ubolewaniu jego radykalnych przywódców, nie objął więcej niż może 10% narodu pojmowanego w znaczeniu słownikowym. Bardzo ciekawy i dotąd nieopisany prawdziwie był naród, który wywołał powstanie styczniowe. Nie tylko chłopi, stanowiący przeważającą masę ludności kraju do tego narodu się nie garnęli, ale wykluczony był również najwybitniejszy człowiek i najrozumniejszy patriota tamtego czasu, margrabia Wielopolski. Powstańczy Rząd Narodowy ustanowiła mała grupa konspiratorów, ludzi z różnych powodów nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie i nieznanych opinii publicznej. Stworzyli oni skądinąd imponującą organizację zwaną państwem podziemnym (z tamtych czasów pochodzi ta nazwa, podobnie jak „rewolucja moralna”), stosowali terror fizyczny i psychiczny wobec przeciwników politycznych i zabili więcej Polaków niż Rosjan. Tak zwane podatki wymuszali straszeniem lub biciem, rabowali też pieniądze publiczne. Taki to naród zrobił powstanie styczniowe. Wydarzenia tamtego czasu były owiane tak intensywnym patosem, że po dziś dzień trudno zdać sobie sprawę z ich prawdziwego sensu. Gdy czyn małego powstańczego narodu dawał swoje końcowe rezultaty, pojęcie narodu rozszerzało się aż do wypełnienia definicji słownikowej, bo za klęskę płacili wszyscy. Jaki naród, mały czy duży, „Solidarność” wyzwoliła z komunistycznego ucisku, a jaki oszukała? Wsłuchując się w mowę publiczną, dowiaduję się, że naród polski obecnie składa się przede wszystkim z wodzirejów partyjnych, dalej z dziennikarzy różnych mediów, po nich idą posłowie i senatorowie, samorządowcy, księża bez wątpienia, biznesmeni, o ile należą do dobrego stowarzyszenia, rektorzy trzech-czterech uniwersytetów oraz doktorzy honorowi, których oni mianowali zgodnie z zaleceniami mediów, kawalerowie Orderu Orła Białego i inni ludzie pióra. Gdyby policzyć
Tagi:
Bronisław Łagowski









