Zbrodniarze bohaterami – rozmowa z Wadimem Kolesniczenko

Zbrodniarze bohaterami – rozmowa z Wadimem Kolesniczenko

Jeżeli rzeź wołyńska zostanie uznana za ludobójstwo, to karty naszej wspólnej historii będą czyste W Polsce, jak wykazują badania opinii społecznej, wiedza na temat zbrodni OUN-UPA nie jest zbyt duża. Na Ukrainie pewnie jeszcze mniejsza. – W Polsce stosunkowo mała świadomość o zbrodniach banderowców trochę mnie zaskoczyła. Jeżeli chodzi o Ukrainę, to przez dziesięciolecia był to przemilczany temat. W Związku Radzieckim w ogóle o tamtych wydarzeniach nie mówiono. Nie było sprawy rzezi wołyńskiej, nie uczono o niej na lekcjach historii, nikt też się nie upominał o prawdę o niej. A i teraz nie można mówić o jakiejś szerszej wiedzy, mimo że nie powinno być przeszkód w dotarciu do ukraińskiego społeczeństwa. Problem jednak w tym, że środki masowego przekazu mają trudności z obiektywnym przedstawieniem wydarzeń wołyńskich, choćby z uwagi na nieznajomość historii wśród dziennikarzy, już nie mówiąc o ich poglądach na ten temat. I dlatego zorganizował pan wystawę pokazującą tamtą rzeź? – Owszem; z tego, co wiem, była to pierwsza taka ekspozycja. Doszło do niej dzięki pomocy polskich kolegów. Wystawa „Rzeź wołyńska” sprzed czterech lat pokazywana była w 20 miastach Ukrainy, obejrzały ją dziesiątki tysięcy ludzi. W pierwszych dniach byłem na niej nie tylko jako jej autor i organizator, ale także jako przewodnik. Widziałem twarze zwiedzających. Na oglądających zrobiła ona ogromne wrażenie. Reakcje na nią były jednoznaczne – szok i wstrząs. Podobnie sam zareagowałem na informacje o mordach, które usłyszałem pięć lat temu w czasie konferencji w Rembertowie. Nie mogłem po nich spać przez parę dni. PRZEMILCZANE ZBRODNIE A skąd w ogóle dowiedział się pan o zbrodniach OUN-UPA? – W latach 80. po studiach pracowałem w kołchozie Sława w rejonie wołyńskim. Tam niezwykle rzadko, cicho i sekretnie, czasami w zaufaniu, niekiedy mimochodem, ktoś mówił, że w czasie wojny na tych terenach mordowano Polaków. Oczywiście nie mogłem w to uwierzyć, dla mnie to było niepojęte, ale z biegiem lat, kiedy tego typu opowieści różnych ludzi zaczęły się powtarzać, zrozumiałem, że musiało tam dojść do rzeczy strasznych, o których ludzie nie chcą i boją się mówić. Informacje o zbrodniach OUN-UPA to był przemilczany temat, w miejscach publicznych, a także w domach nie mówiło się o nich. Po rozpadzie Związku Radzieckiego moje zainteresowanie tymi zbrodniami jeszcze wzrosło, szczególnie kiedy na zachodniej Ukrainie jawnie zaczęto gloryfikować tych, którzy odpowiadają za zbrodnie na Polakach. Uznałem, że pora dochodzić prawdy, a tym samym przeciwdziałać odradzającemu się nacjonalizmowi. Rzeczywiście jest on tak groźny? – Oczywiście, że tak. Proszę zauważyć, że na zachodniej Ukrainie oficjalnie wychwala się Stepana Banderę czy Romana Szuchewycza i stawia im pomniki, pojawiają się oficjalnie wydane książki przedstawiające ich jako bohaterów walczących o niepodległą Ukrainę. Zaczyna się sławić nie tylko ich, ale nawet tych, którzy jawnie walczyli po stronie III Rzeszy, choćby w Waffen SS. Dziś wielu mówi, że oni walczyli z Sowietami, przeciwko Stalinowi. Natomiast już mniej mówi, że OUN-UPA ma na rękach krew nie tylko Polaków i innych nacji, lecz także Ukraińców pomagających swoim sąsiadom, obok których żyli przez dziesięciolecia, najczęściej w zgodzie. Poza tym na zachodniej Ukrainie coraz częściej nacjonalizm przybiera różnorakie formy, przejawia się choćby w hasłach lustracji. Jakiego typu? – Nie takiej jak u was, ale dotyczącej pochodzenia, narodowości. Pojawiają się głosy, propozycje aktów mających na celu różnicowanie obywateli Ukrainy na gorszych i lepszych. Nacjonaliści dążą do tego, by ustalać, kto jest jakiego pochodzenia, jakiej krwi. Czy czysto ukraińskiej? Kim byli jego rodzice, dziadkowie? Jeżeli nacjonaliści to przeprowadzą, będą chcieli ograniczać prawa wielu obywateli Ukrainy, dzielić ich na prawdziwych i nieprawdziwych Ukraińców. Na to nie może być zgody, choćby ze względu na doświadczenia wcale nie tak odległej historii. Czym się skończył nacjonalizm, do czego doprowadził, dobrze wiemy. I dlatego prawda o zbrodniach OUN-UPA powinna być znana. Jak bardzo ocena UPA i jej zbrodni dzieli partie na Ukrainie? – Te zbrodnie dzielą, i to mocno. Jest u nas Partia Wolności, jej członkowie w pewnym sensie czują się spadkobiercami OUN-UPA, ich ideologiem jest twórca ukraińskiego nacjonalizmu Dmytro Doncow. W ich programach słowo naród występuje niemalże w każdym zdaniu. Przywódcy Partii Wolności mówią

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 30/2013

Kategorie: Wywiady