Po co nam konwencja stambulska

Po co nam konwencja stambulska

Często przemoc między obcymi osobami jest karana surowiej niż przemoc wobec osoby najbliższej

Urszula Nowakowska – prezeska Fundacji Centrum Praw Kobiet

Po co nam konwencja antyprzemocowa? Według przeciwnków odpowiednie zapisy mamy w Kodeksie karnym albo w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy domowej.
– Problem w tym, że nie do końca mamy, a te zawarte w naszych ustawach zostały wprowadzone pod wpływem konwencji stambulskiej. Przykładem jest zmiana trybu ścigania sprawców zgwałcenia – dlatego od 2014 r., decyzją rządu PO-PSL, gwałt jest ścigany z urzędu, czyli tak jak zakładają zapisy konwencji.

Czy obecny rząd również zrobił cokolwiek pod jej wpływem?
– W tym roku, po kilku zapowiedziach, przed wyborami prezydenckimi PiS zdecydowało o nadaniu uprawnień policji w kwestii nakazu opuszczenia domu przez sprawcę przemocy, zakazu zbliżania się do ofiary i kontaktowania z nią. Zapis ten wejdzie w życie za kilka miesięcy. Niestety, w jego przypadku mamy do czynienia z aż sześciomiesięcznym okresem vacatio legis. Wcześniej jednak żaden rząd, mimo zabiegów organizacji pozarządowych, nie zdecydował się na takie rozwiązanie. PiS zrobiło to zaś tuż przed złożeniem przez Polskę sprawozdania z realizacji konwencji stambulskiej i przed wizytą ekspertów GREVIO (Group of Experts on Action against Violence against Women and Domestic Violence, Grupa Ekspertów ds. Przeciwdziałania Przemocy wobec Kobiet i Przemocy Domowej). Widać tu wpływ konwencji na ustanawianie standardów.

Czyli realizujemy jej założenia?
– Niestety, zapisy w polskim prawie wciąż nie wypełniają wielu zobowiązań, pod którymi Polska się podpisała. Jednym z nich jest zmiana definicji przestępstwa zgwałcenia. W naszym prawie wciąż jest ona inna niż w zapisach konwencji. W polskim Kodeksie karnym, aby czyn mógł być uznany za gwałt, musi być poprzedzony przemocą fizyczną, groźbą bezprawną lub podstępem. Konwencja natomiast mówi, że warunkiem stwierdzenia gwałtu jest brak zgody na seks.

Dlaczego ta różnica jest tak istotna?
– W orzecznictwie polskich sądów często kobieta musi udowodnić, że były wobec niej stosowane przemoc, groźby lub podstęp. To standardowa zasada prawa karnego, że osoba oskarżająca musi udowodnić winę, jednak w przypadku gwałtów, jeśli nie ma fizycznych oznak przemocy i bronienia się ofiary, domniemywa się, że kobieta „sama chciała”, „prowokowała”, a później fałszywie oskarża. Przy uwzględnieniu kryterium braku zgody mamy zaś częściowe przerzucenie odpowiedzialności na sprawcę, by to on wykazał, że zaistniała zgoda na seks. To jest ważne też dlatego, by karane były czyny, na które nie ma zgody. U nas gwałt wciąż jest czynem, gdzie oczekiwania ustawodawcy w stosunku do osób pokrzywdzonych są znacznie wyższe niż w wypadku innych przestępstw.

Co jeszcze trzeba zmienić w ustawach, by lepiej chronić ofiary?
– Choćby naszą definicję przemocy w rodzinie, ponieważ polskie ustawodawstwo wciąż nie uwzględnia w niej pojęcia przemocy ekonomicznej. Zawarty jest w nim także wymóg wspólnego zamieszkiwania, by rozpocząć procedurę zakładania niebieskiej karty. To również sprzeczne z konwencją stambulską. W niej podkreśla się bowiem konieczność chronienia ofiary bez względu na to, czy mieszka z agresywnym partnerem, czy nie. Nieraz miałam w pracy do czynienia z sytuacjami, gdy dochodziło do aktów przemocy ze strony byłego partnera, ale padał argument, że skoro nie mieszkają już razem – bo np. ofiara uciekła od sprawcy – niebieska karta nie jest potrzebna.

Polska ciągle nie wprowadziła też kompleksowych narządzi szacowania ryzyka zagrożenia przemocą czy zabójstwem ani procedur niezbędnych, by chronić ofiary, w przypadku których takie ryzyko jest duże.

Ale to nadal nie wszystko.
– Brakuje nam uregulowań w przepisach dotyczących wymiaru kary, które wskazałyby, że przemoc w bliskich związkach jest okolicznością obciążającą. Często przemoc między obcymi osobami jest karana surowiej niż przemoc wobec osoby najbliższej. Widać to w przypadku przestępstw z użyciem przemocy, w tym zgwałcenia żony, partnerki. Rząd PiS chwali się podwyższaniem kar za gwałt – w wypadku gwałtu zbiorowego oraz ze szczególnym okrucieństwem jest to zbrodnia, za którą można dostać od 3 do 15 lat więzienia – ale wyroki za przemoc wobec bliskich, w tym seksualną, są orzekane w granicach dolnego zagrożenia. Maksymalnych kar w praktyce w ogóle się nie stosuje. W wielu przypadkach orzekane są wyroki w zawieszeniu, nawet za gwałt. Samo podwyższanie kar tego problemu nie rozwiąże. Potrzebne są kompleksowe rozwiązania, edukacja i specjalistyczna pomoc dla pokrzywdzonych kobiet.

Bycie bliskim ofiary jest uznawane za okoliczność łagodzącą?
– W pewnym sensie niestety tak. Jeśli popatrzymy np. na kary orzekane za znęcanie się nad rodziną, to widać, że o ile w ogóle zostaną zasądzone, najczęściej są niskie i wynoszą do roku, maksymalnie dwóch lat pozbawienia wolności, i to w 80-90% w zawieszeniu.

Od osób działających na rzecz ochrony praw dziecka często słyszę, że polskim problemem jest nadmierny nacisk na zachowanie rodziny w całości. Czy to dotyczy też kobiet jako ofiar przemocy?
– Oczywiście. Same kobiety również ulegają stereotypom, takim jak ten, że dla dobra dziecka ważne jest, aby wychowywało się w pełnej rodzinie. Wiele z nich cierpi w milczeniu, wierząc, że to dobre dla dziecka. „Prorodzinne” podejście do rozwiązywania „problemów” widać w popularności, jaką cieszą się wśród prokuratorów i sędziów mediacje. Rozwiązania w tej kwestii stosowane przez nasz system idą wręcz w kierunku przeciwnym niż założenia konwencji antyprzemocowej. Chociaż konwencja stambulska zaleca, aby w wypadku przemocy w rodzinie korzystać z instytucji mediacji z dużą ostrożnością, u nas często stosuje się je i w sprawach karnych, i w rodzinnych.

Są obowiązkowe?
– Nie, nie ma już zapisów, które by do nich obligowały, ale kobiety często boją się odmawiać. Obawiają się, że jeśli nie będą brać udziału w mediacjach, może to być źle widziane przez sąd czy prokuraturę. Martwią się, że ktoś pomyśli, iż nie chcą pojednania czy porozumienia, a przecież „rodzina jest najważniejsza”.

Dlaczego nie powinno być nacisku na mediacje?
– Bo w relacji kat-ofiara nie ma równowagi sił i łatwo o wtórną wiktymizację ofiar. Zdarza się, że w ich trakcie dochodzi do różnych przykrych dla ofiar incydentów. Mediacje często są wykorzystywane przez sprawców przemocy do tego, by uniknąć odpowiedzialności karnej. Chodzi o wywołanie wrażenia, że skoro „on chce się porozumieć” albo „jednak się dogadali”, kara powinna być niższa. Niestety, tendencja do kierowania na mediacje w sprawach dotyczących przemocy widoczna jest w polskich sądach i prokuraturach. Kierowanie na mediacje bez uwzględniania kwestii przemocy domowej wynika z przekonania, że rodzina jest najwyższą wartością, że trzeba się porozumieć i tę rodzinę ratować.

Czyli oczekuje się, że kobiety bite lub gwałcone przez partnerów wybaczą im, odstąpią od oskarżeń?
– Tak, część kierujących na mediacje najwyraźniej podziela taki pogląd. W dodatku jeśli postępowanie zostanie zamknięte na drodze mediacji i umorzy się je warunkowo albo sprawca dobrowolnie podda się minimalnej karze, sprawa spada z wokandy i nie trzeba już nic robić. Ponadto panuje przekonanie, że sprawy o przemoc nie są łatwe dowodowo. Bierze się ono w dużym stopniu stąd, że ofiarom się nie wierzy i patrzy podejrzliwie na wszystko, co mówią.

Kobiety nieraz kontaktują się z CPK już po zamknięciu sprawy, bo wciąż doświadczają przemocy?
– Kary bezwzględnego pozbawienia wolności rzadko są orzekane, a nawet jeśli tak się stanie, po pół roku lub co najwyżej dwóch latach sprawca wraca do domu – i znów w nim mieszka z ofiarą czy ofiarami. W tak krótkim czasie najczęściej nie dochodzi do uregulowania kwestii prawnych, które pozwoliłyby pokrzywdzonej kobiecie rozpocząć nowe życie z dala od oprawcy. W Polsce niezbyt często orzeka się środek karny w postaci nakazu opuszczenia domu lub zakazu zbliżania się – albo jest on łamany nawet za „zgodą” samych pokrzywdzonych, które są zależne od sprawcy. Właśnie taka była sytuacja w rodzinie przestępcy seksualnego, wobec którego prezydent Duda zastosował prawo łaski odnośnie do nakazu opuszczenia domu i zakazu zbliżania się.

Ta kwestia łączy się z problemem przemocy ekonomicznej?

– Trudno nie wpuścić sprawcy do domu, jeśli nie ma się dokąd pójść czy za co wynająć mieszkania, zwłaszcza jeśli mieszkanie należy do oprawcy lub jego rodziny. Na mieszkania socjalne bądź komunalne czeka się latami. Jeśli dojdzie do skazania, najczęściej nikt nie martwi się o to, co dalej dzieje się w takich rodzinach, jak dają sobie radę, czy potrzebują wsparcia.

Powrót sprawcy do domu bywa dla ofiary niebezpiecznym momentem. Ten może chcieć ją ukarać za to, że „wsadziła go do więzienia”. W takich okolicznościach doszło w Polsce do kilku zabójstw. Przypomnijmy sprawę z Chodla, sprzed 10 lat. Tam zastosowano wobec sprawcy przemocy tymczasowy areszt (wcześniejsze sprawy były umarzane). W trakcie postępowania zażaleniowego agresywny mąż obiecywał poprawę, sędzia zwolniła go więc z tymczasowego aresztu. Sprawca wrócił do domu i zabił żonę jeszcze tego samego dnia. Na oczach dzieci.

Z kolei kilka lat temu nasza klientka została zamordowana na zlecenie męża w związku z toczącą się sprawą o mieszkanie, którego on nie chciał sprzedać. Klientka chciała, by za pieniądze ze sprzedaży kupić dwa osobne lokale. Na skutek sporu o cenie mieszkania miał zadecydować sąd, wyznaczono już termin rozprawy. Kobieta została zamordowana dzień wcześniej.

Czy ofiary dzwonią do CPK i mówią o lęku przed zgłoszeniem przemocy, bo partner o tym się dowie?

– Często mamy takie sytuacje. Kobiety nierzadko znają z autopsji przypadki, gdy państwo nie stanęło na wysokości zadania i nie zapewniło im ochrony. Czują więc, że muszą same sobie radzić. Z drugiej strony jeśli kobieta wycofa zgłoszenie, zarzuca się jej labilność, chronienie sprawcy. Możemy przypuszczać, że w niektórych przypadkach wycofanie oskarżeń lub niezgłaszanie przemocy rzeczywiście chroni życie ofiar – sprawca ma wtedy poczucie, że jego kontrola nad ofiarą się utrzymuje, nie podejmuje zatem bardziej radykalnych kroków.

Co mogą zmienić nowe zapisy dotyczące izolowania sprawców?

– Jak wspomniałam, przepisy te jeszcze nie obowiązują. Co więcej, wymagają dalszych poprawek – bo w proponowanej formie również odbiegają od standardów konwencji. Przewidują wprawdzie szybkie narzędzie izolacji sprawców, ale okres tej izolacji ma wynosić zaledwie dwa tygodnie. Takie rozwiązanie obowiązywało w Austrii, tyle że ponad 20 lat temu. Europejskim standardem jest co najmniej miesiąc izolacji, aby ofiara miała więcej czasu na podjęcie odpowiednich kroków. W Polsce załatwienie czegokolwiek w dwa tygodnie jest tym trudniejsze, że nasz wymiar sprawiedliwości działa wolno i jest przeciążony. Brakuje też procedur przyśpieszających tryb tego typu spraw. Podobnie jest z cywilnym nakazem opuszczenia domu, uzupełnionym w ostatniej nowelizacji o zakaz zbliżania się i kontaktowania z ofiarą.

Zna pani przypadki, gdy zakaz zbliżania się w formie, w jakiej stosuje się go w Polsce, okazał się niewystarczający?

– Po pierwsze, zakazy zbliżania się są wciąż stosowane w ograniczonej liczbie spraw, a wyznaczana przez sądy odległość jest często absurdalnie mała i nie chroni ofiar. Niedawno dzwoniła nasza dawna klientka, której były mąż wyszedł z więzienia i miał orzeczony środek karny w postaci nakazu opuszczenia domu i zakazu zbliżania się na odległość 20 m. Mężczyzna zamieszkał u swoich rodziców, w odległości ok. 20 m od domu, w którym mieszkała pokrzywdzona. Miał dodatkowo elektroniczny dozór, więc urządzenie, które otrzymała ofiara, często się uruchamiało, co uniemożliwiało jej normalne funkcjonowanie. Znowelizowane przepisy nie zmienią tej sytuacji, gdyż zakaz zbliżania się dotyczy mieszkania i jego najbliższego otoczenia. Jedna z naszych klientek została zaatakowana siekierą obok miejsca pracy. Innej pani były partner zabrał dziecko, gdy szła z nim do szkoły czy przedszkola. Co jeszcze bardziej absurdalne, sąd przychylił się potem do wniosku ojca, by dziecko pozostało z nim, choć wcale tego nie chciało. Sąd uznał jednak, że skoro sprawca stosował przemoc jedynie wobec partnerki i drugiego dziecka, pierwsze może zostać z ojcem.

Sąd uznał, że sprawca przemocy będzie wystarczająco dobrym ojcem?

– Tak. To wynika z wąskiego rozumienia przemocy, na który to problem zresztą zwraca uwagę konwencja, polskie prawodawstwo zaś nie. Tymczasem dzieci, które są świadkami przemocy – np. wobec matki czy rodzeństwa – są ofiarami przemocy psychicznej. Mimo to kontakty sprawców z dziećmi często nie zostają ograniczone. Konwencja stambulska szczególnie podkreśla kwestię bezpieczeństwa pokrzywdzonych. Jeśli nie da się zapewnić go inaczej niż poprzez pozbawienie sprawcy przemocy władzy rodzicielskiej lub ograniczenie kontaktów, należy je zastosować.

W czasie pandemii miałyśmy nawał telefonów związanych z tym problemem. Jednak minister Ziobro zapewniał, że pandemia nic nie zmienia i jeśli ojcowie mają zasądzone kontakty, dzieci mają być im wydawane. Czy konwencja zawiera zapisy, by nie rozdzielać kwestii stosowania przemocy – np. wobec matki – i opieki nad dziećmi?

– Niestety, w naszych sądach górę bierze myślenie: on może jest złym mężem czy partnerem, ale dobrym ojcem. Rzeczywiście, zdarza się, że ojcowie starają się z tym ukrywać, ale dzieci widzą i czują o wiele więcej, niż dorosłym się wydaje. Jeśli kobieta usiłuje chronić dzieci lub nie wydawać ich ojcu, jest karana. Wiele matek w Polsce ma już dziesiątki tysięcy złotych zaległych kar za utrudnianie kontaktów z ojcami, tylko dlatego, że chcą chronić dzieci.

Przeciwnicy konwencji mówią, że wypadamy dobrze w statystykach FRA (Agencji Praw Podstawowych), z których wynika, że Polki rzadziej są ofiarami przemocy ze strony partnerów niż kobiety w Skandynawii czy krajach Europy Zachodniej. Tam doświadczających przemocy jest znacznie więcej.

– Bądź po prostu tylko tyle do tego u nas się przyznaje. Eksperci FRA sami uznali, że wyniki badania są też odzwierciedleniem świadomości kobiet, kiedy mówimy o przemocy. Widzimy to w CPK – wiele kobiet nie zdaje sobie sprawy, że to, co je spotyka, można już tak określić. W zeszłym roku zjawiła się u nas dziewczyna zgwałcona przez byłego chłopaka. Przyszła z pytaniem, czy to, co ją spotkało, to był gwałt, bo przecież była z nim przez kilka lat, sama poszła do jego domu. Kobiety na Zachodzie zapewne nie miałyby wątpliwości, że był to gwałt. U nas skoro kobieta nie protestuje i nie krzyczy, może wcale nie mamy do czynienia z gwałtem. I to podejście niestety często jest podzielane przez organy ścigania czy wymiaru sprawiedliwości. W krajach skandynawskich i w Europie Zachodniej od lat 70. są prowadzone kampanie, programy edukacyjne na temat przemocy oraz równouprawnienia płci.

Co jednak z konkretnymi pytaniami, gdzie wprost pytano, czy sprawca dokonał pewnych czynności?

– W Polsce i w innych krajach, gdzie tzw. wartości rodzinne mają większe znaczenie, więcej jest także wstydu przed przyznaniem się do bycia ofiarą przemocy, nawet jeśli chodzi o anonimowe ankiety. Jeśli kobieta jest tradycyjnie wskazywana jako osoba odpowiedzialna za to, jak układają się relacje w rodzinie, pojawienie się przemocy stawia ją w złym świetle. Warto wspomnieć, że są różne badania i szacunki dotyczące skali zjawiska, również takie, które wskazują, że nawet jedna trzecia kobiet w Polsce doznała różnych form przemocy.

Konwencja zobowiązuje też do zapewnienia bezpiecznego schronienia ofiarom przemocy. Czy to jest realizowane?

– Moim zdaniem nie. Nie wiem dokładnie, jaką liczbą miejsc Polska dysponuje, ale zarówno ten rząd, jak i poprzednie ujmują w statystykach miejsca w różnych placówkach oferujących nocleg kobietom, a zdecydowana większość to nie są placówki specjalistyczne. Konwencja tymczasem mówi wyraźnie o placówkach specjalistycznych dla kobiet doświadczających różnych form przemocy. Rada Europy jasno określa standard, ile miejsc w stosunku do liczby mieszkańców kraju powinno zostać zapewnionych w specjalistycznych hostelach, a ile w poradniach. Polska nie spełnia tych standardów. W sprawozdaniach zwykle podaje się miejsca w placówkach niespecjalistycznych, takich jak domy samotnej matki, ośrodki interwencji kryzysowej, noclegownie dla bezdomnych kobiet. Konwencja natomiast podkreśla znaczenie specjalistycznych usług, właśnie dla kobiet doświadczających przemocy. Takich jest w Polsce mało, szczególnie tych, które spełniają standardy przyjęte w Europie. Standardem europejskim, którego większość polskich ośrodków nie spełnia, jest ich ukryty adres. Ma to znaczenie z punktu widzenia bezpieczeństwa. Miałyśmy już przypadek, że do prowadzonego przez nas ośrodka z ukrytym adresem ewakuowano panią z ośrodka niespełniającego tego warunku. To tam namierzył ją partner i usiłował oblać ją kwasem.

Jakich jeszcze warunków nie spełniają polskie ośrodki?

– Wiele z nich w polityce dotyczącej przyjęć ma zapis, że przyjmuje też mężczyzn, co również jest odstępstwem od europejskiej praktyki i może być niebezpieczne dla przebywających tam kobiet. Dlaczego? Sprawcy przemocy nieraz bronią się poprzez oskarżenie partnerek o przemoc i próbują szukać pomocy w tych samych placówkach. Chcą stwarzać wrażenie, że przemoc była obustronna. Kontakt ze sprawcami może być dla tych kobiet wiktymizującym doświadczeniem. Dla wielu traumatyzujące bywają nawet spotkania z mężczyznami w ogóle, dlatego wolontariuszami w naszym ośrodku są zasadniczo tylko kobiety.

Zna pani dokument Ordo Iuris, mający być alternatywą dla konwencji antyprzemocowej?

– Tak, to Konwencja o Prawach Rodziny – kuriozalny dokument cofający nas do innej epoki, jeśli chodzi o prawa człowieka, chociaż w rozdziale o przemocy domowej usiłujący częściowo posługiwać się językiem konwencji stambulskiej. Dokument gloryfikuje rodzinę, niezależnie od tego, jaka ona jest. Według autorów z Ordo Iuris „rodzina stanowi środowisko dające najlepsze gwarancje ochrony przed przemocą, w szczególności dla kobiet i dzieci”. Podobnie interpretuje się „dobro dziecka” – priorytetem jest nie jego bezpieczeństwo, lecz pozostanie w biologicznej rodzinie, jak również pilnowanie praw ojców. Mam nadzieję, że nie będzie woli politycznej rządzącej większości, by przyjąć ten dokument.

 

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 2020, 33/2020

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy