Znajomość historii szkodzi

Znajomość historii szkodzi

Na marginesie sprawy o dokumenty zakwestionowane przez prokuratorów IPN w mieszkaniu wdowy po gen. Jaruzelskim odezwało się już kilku historyków (?) i publicystów podnieconych do najwyższego stopnia znaleziskiem w postaci teczki personalnej Generała z MON. Była to zwykła teczka personalna, taka, jaką w departamencie personalnym ma każdy oficer zawodowy. Są tam odnotowane przebieg służby, awanse, odznaczenia, oceny okresowe. Dziś nie wiadomo, jak trafiła do dokumentów prywatnych Generała. Najprawdopodobniej, kiedy Generał odchodził z czynnej służby, gdy obejmował urząd prezydenta Rzeczypospolitej, teczkę tę ofiarowano mu na pamiątkę. Oczywiście rzecz to niezgodna z procedurą, ale taki wyjątek uczyniony dla żołnierza, który zostaje prezydentem, można jakoś usprawiedliwić. Zapisany w tej teczce jest szczegółowy wojskowy życiorys gen. Jaruzelskiego – cały jego szlak bojowy, odznaczenia z czasów wojny, cały przebieg służby po roku 1945. Oczywiście IPN-owcy szukali tam potwierdzenia, że gen. Jaruzelski, jako porucznik czy podporucznik, współpracował z Informacją Wojskową jako jej agent ps. Wolski. Wprawdzie ani w tej teczce personalnej, ani, o ile wiem, w żadnym innym dokumencie nie znaleziono na to dowodu, ale jak już wiemy, dowody dzielą się na „twarde”, „porażające” i te, których nie ma. Te ostatnie są szczególnie złowieszcze. Ich brak świadczy bowiem po pierwsze, o wielkiej perfidii tego, kogo mają dotyczyć, po drugie, o jego bardzo złej woli, ergo, wskazują jak bardzo to niebezpieczny człowiek, który dowody przeciw sobie, i to zarówno te twarde, jak i porażające, zniszczył lub ukrył. Ostatnia możliwość ma jednak tę pozytywną stronę, że uzasadnia istnienie pionu śledczego IPN, który wciąż ma czego szukać. Ale wspomniani wyżej historycy (?) i publicyści (za kilka dni w ślad za nimi ruszą politycy) w teczce personalnej Generała wyczytali rzecz ważną i dla nich nową. I zaraz narodowi obwieścili o swoim odkryciu. Otóż okazało się, że gen. Jaruzelski po 1945 r. służył w Wojsku Polskim, co więcej, że wojsko to walczyło ze zbrojnym podziemiem. Sama wiadomość o tym musiała wstrząsnąć do głębi młodymi ludźmi, którzy dziś czują się spadkobiercami, co tam spadkobiercami, nowym wcieleniem „żołnierzy wyklętych”. Ci, którzy marzą o tym, by stać się nowym „Ogniem” albo „Burym” czy „Łupaszką”, dowiedzieli się, że paskudny generał, gdy jeszcze nie był generałem, zwalczał ich idoli czy nawet poprzednie wcielenia. W tym czarno-białym świecie prostych umysłów, gdy biegun dobra obsadzili „żołnierze wyklęci”, ten, który z nimi walczył, sam obsadził się na biegunie zła. Podczas gdy ci „wyklęci” to czyste dobro, walczący z nimi generał tym samym jest czystym złem. Ale historia nie jest czarno-biała, co dla prostych umysłów niepojęte. Jakże zaburzyłaby im światopogląd wiadomość o tym, że Romuald Traugutt, zanim został dyktatorem powstania, bohaterem narodowym, dosłużył się w armii carskiej stopnia pułkownika. Co więcej, jako młody oficer carski zwalczał węgierskich powstańców, którymi dowodził gen. Józef Bem. Ten ostatni, uważany za bohatera narodowego w Polsce i w ojczyźnie Orbána, na koniec porzucił świętą wiarę katolicką i – o zgrozo! – przeszedł na islam. Czy wybaczyliby mu to, oczywiście gdyby o tym wiedzieli, dzisiejsi nasi narodowcy? Jeden z ich wodzów, niejaki Kowalski, swego czasu nawet kandydat na urząd prezydenta, a ostatnio surowy krytyk papieża Franciszka, z lubością fotografuje się z portretem marszałka Piłsudskiego. Uważa się, jak się zdaje, za jego następcę, jakby nie wiedział, że dzisiaj Belweder znajduje się na Żoliborzu, a Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych na Nowogrodzkiej i kto inny tam zasiada, i też mu się zdaje, że jest następcą Marszałka. Biedny Kowalski (z zawodu zdaje się ochroniarz), nie ma zapewne pojęcia, co Piłsudski mówił o idei narodowców, o narodowcach, jak ich traktował (hasło Bereza Kartuska polecam choćby w Wikipedii) ani jak narodowcy odnosili się do Piłsudskiego, którego uważali jeśli nie za bolszewickiego agenta, to w każdym razie za podejrzane i w najwyższym stopniu szkodliwe indywiduum. Inny bohater narodowy, książę Józef Poniatowski, tytuł książęcy i stopień generalski zawdzięczał zaborcy. Generałowie powstania listopadowego aż do listopada 1830 r. wiernie służyli pod księciem Konstantym, oni też sądzili jeszcze przed powstaniem Waleriana Łukasińskiego, skazując go na długoletnie więzienie. O Traugutcie już wspomniałem, ale do kompletu dodać by trzeba innych dowódców powstańczych 1863 r., takich jak Sierakowski czy Padlewski, którzy szlify oficerskie zdobywali

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 24/2016

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki