Życie w pudłach

Życie w pudłach

To niezwykłe, jak w naszych czasach zmienił się stosunek do dzieci. Tak nie było jeszcze nigdy w historii ludzkości. Pięknie o tym napisał Jesper Juul: „Współcześnie nadal oswajamy się z ideą, że dzieci są nie tylko odrębnymi istotami, ale także stanowią wartość samą w sobie, gdyż są wyjątkowe i dobre tylko dlatego, że istnieją!”. Jadę na spotkanie z dziećmi do Lublina. Piękna nowa biblioteka, świetnie pomyślana przez architekta. Dzieci w wieku 10 lat. Byłem w formie, jakby stres podróży dodał mi skrzydeł. A stałem w korkach, bo budują trasę ekspresową. I lęk, że się spóźnię. Czytam jedno opowiadanie. Co chwila o coś pytam dzieci. Wszystko wiedzą. Genialne. A to zwykła szkoła publiczna. Pytam, czym się różni reportaż od opowiadania w formie literackiej. Dziewczynka podnosi rękę i mówi, że reportaż jest oparty na faktach, a opowiadanie bardziej na wyobraźni. Miewałem warsztaty literackie z dorosłymi czy ze studentami, nikt tak ładnie tego nie zdefiniował. Pytam, co to znaczy, że ktoś jest hipochondrykiem, bo to słowo jest w książce. Las rąk. Kto z was ma jeszcze podwórko i może się na nim bawić? Tylko kilka osób. Śmierć podwórek to ważne zjawisko cywilizacyjne. A jeśli jest już podwórko, to co na nim najważniejsze? Trzepak, mówią. Zgadza się. Czas ich pytań, dziewczynka: czy miewa pan blokady twórcze? Świetne określenie, odpowiadam, właśnie mam taką blokadę, nie wiem, jaką nową książkę pisać. I oczywiście pada jak zawsze pytanie: ile ma pan lat? Odpowiadam, że za dużo. Uśmiechają się pobłażliwie. Tyle mam czułości dla tych dzieci, tak dobrze im życzę. Jaką Polskę im zostawimy? Czy taką, jaka jest teraz, chorą, zatrutą kłamstwem i nienawiścią? • Jestem w Lublinie z żoną, spacerujemy po Starym Mieście. Słońce, ciepło. Obiad na Rynku. To są te chwile szczęścia. Im bardziej chce się je zatrzymać, tym szybciej uciekną. • Mój znajomy ma firmę turystyczną w Niemczech, wyemigrował wiele lat temu z Polski. Bankrutuje. Niemcy mniej chętnie jeżdżą do Polski. Zdaniem właścicieli biur turystycznych przyczyną omijania Polski jest to, że PiS doszło do władzy i kojarzy się Niemcom z ksenofobią i niechęcią do nich. Kolega cytuje mi fragment artykułu z „Die Welt”: „Wroga wobec uchodźców i homoseksualistów retoryka partii rządzącej i głośno podnoszone roszczenia reparacyjne za popełnione w II wojnie światowej przez Niemców zbrodnie odstraszają potencjalnych niemieckich turystów”. Kolega pisze: „To jakby ktoś trzymał w jednej ręce katalog turystyczny z ofertą wyjazdów do Polski, a w drugiej ogromny rachunek za szkody i grzechy dziadka, czy częściej już pradziadka, wyrządzone podczas II wojny”. • Moje 69. urodziny. Niektórzy mają skojarzenia erotyczne. A tak poważnie to znowu jestem na jakimś progu. Mogę tylko powtórzyć za Nałkowską: „Wszystkiego się spodziewałem, ale że będę stary, nigdy”. Na razie jestem tylko trochę stary albo raczej czasami czuję się młody, czasami stary, a jak młody, to coś jakby mi w tym przeszkadza, krępuje mnie, ale wiem, że przyjdzie dzień, gdy zostanie tylko to ostatnie. • Nadal poluję na zdjęcia z lat 40. i 50. do mojej książki „Dom pisarzy w czasach zarazy”. Oglądam archiwa krytyka Ryszarda Matuszewskiego, mam wrażenie, że wczoraj odwiedzam go niemal 96-letniego, był pełen życia i planów na przyszłość. A tu minęło już osiem lat od jego śmierci. Zarchiwizował pod koniec życia wszystkie swoje zdjęcia, miał ich setki, sam też fotografował. Są w kilkunastu grubych albumach. Podpisane i obszernie skomentowane, dowód na świetną pamięć niemal stulatka. Najbardziej wzrusza, gdy znajduję na tych czarno-białych fotografiach swoich młodych rodziców. Potem jestem u Natalii, córki Wiktora Woroszylskiego, i u Agnieszki, mojej stuletniej przyjaciółki, córki Juliusza Żuławskiego. Natalia mieszka w mieszkaniu po rodzicach, w pobliżu placu Wilsona. Piękne, wielopokojowe mieszkanie. I u Natalii, i u Agnieszki wspinaczki, by ściągnąć pudła gdzieś z wysoka. I oto całe życie człowieka w obrazkach mieści się w tych kilku pudłach. Jest w tym rozpacz i smutek przemijania. • Już nie spotykam optymistów, wszyscy widzą ciemno. Jeśli przegramy wybory, to już nie będzie, że jakoś to będzie, oni nie są aż tak szaleni ani źli. Są tak szaleni i źli. Program wyborczy PiS, jak się go dotyka, zaczyna wydzielać nieprzyjemny zapach, trochę Wenezueli, trochę Turcji, a także naszego rodzimego zaścianka z wychodkiem za stodołą. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 39/2019

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun