Kogo zatopi raport Senatu USA?

Kogo zatopi raport Senatu USA?

Kiejkuty. Strefa zamknięta. Krótka historia braterstwa broni W tej sprawie, jak to już wcześniej bywało, najpierw dogadały się wywiady. Nasz informator nie potrafi podać precyzyjnej daty, mówi tylko, że była to pierwsza połowa roku 2002. Czyli po zdobyciu Kabulu, w czasie walk o jaskinie Tora Bora na pograniczu afgańsko-pakistańskim. Amerykanie przyszli do Polaków z taką legendą: prowadzą działania w Afganistanie, mają sporo jeńców, niektórzy z nich sporo wiedzą i nawet chcą mówić. A są to cenne informacje. CIA potrzebuje więc spokojnego miejsca, w którym można by prowadzić takie rozmowy. Spokojnego miejsca do pracy. Afganistan, Pakistan – odpadają z oczywistych przyczyn. Tam jeńcy współpracownicy byliby narażeni. Ktoś mógłby ich zobaczyć, zagrożone mogłoby być ich życie itd. Stany Zjednoczone? Też odpada, gdyż prawo zabrania CIA prowadzenia działań na terytorium własnego kraju. Więc może Polska? Nasz rozmówca nie wie, kto pierwszy zaproponował Kiejkuty i położoną tam na uboczu willę. W każdym razie, mając tak przygotowaną sprawę, można było uderzyć z nią do tzw. czynników oficjalnych. Zaczęło się w Lizbonie Dlaczego Amerykanie zdecydowali się na Polskę? Raport Senatu USA, a raczej jego przeszło 500-stronicowe streszczenie, trochę to tłumaczy. Byliśmy krajem zaprzyjaźnionym, współpraca wywiadów była bliska, więc taka prośba nie wydawała się niczym niezwykłym. Ale to ogólne stwierdzenia, które w niewielkim stopniu oddają stan faktyczny. Współpraca zaczęła się wiosną 1990 r. Wtedy to w siedzibie CIA, w wydziale wschodnim, opracowano plan nawiązania przyjaznych kontaktów ze służbami państw, które opuściły rosyjską strefę wpływów. Do pierwszego kontaktu oficerów amerykańskiego i polskiego wywiadu doszło w maju 1990 r. w Lizbonie. Tam, po wcześniejszych nieudanych próbach, miało miejsce spotkanie przedstawicieli wydziału wschodniego CIA, Paula Redmonda i Johna Palevicha, z płk. Bronisławem Zychem, wicedyrektorem Departamentu I MSW. Delegację do Lizbony podpisał Zychowi ówczesny szef MSW gen. Czesław Kiszczak, prosząc o przekazanie Amerykanom, że rozmowy będą się toczyć „za jego oficjalną i osobistą zgodą”. Druga ich tura odbyła się już w Magdalence, włączony w to został ówczesny wiceminister Krzysztof Kozłowski, który niebawem zastąpił Kiszczaka. I dopiero gdy przedstawiciele służb doszli do porozumienia, poinformowano o tym premiera. Kolejne lata przyniosły rozkwit tej współpracy. Najbardziej spektakularnym jej przykładem była operacja „Samum”, podczas której polski wywiad w przededniu amerykańskiej interwencji wywiózł z Iraku grupę oficerów CIA. W opinii historyków, powodzenie operacji ostatecznie przekonało Waszyngton, że Polska jest pewnym sojusznikiem, i zaowocowało redukcją o 50% polskiego długu wobec państw zrzeszonych w tzw. Klubie Paryskim. Zadecydował o tym dyplomatyczny nacisk Amerykanów. Polacy przekazali też CIA geodezyjne plany Bagdadu, co pozwoliło na prowadzenie precyzyjnych nalotów. Z drugiej strony Amerykanie w wielkim stopniu sfinansowali budowę siedziby wywiadu przy ul. Miłobędzkiej. Partycypowali też w tworzeniu i szkoleniu oraz wyposażeniu jednostki GROM. Finansowali również inne operacje polskich służb. W tym czasie CIA dysponowała pod Warszawą własną siedzibą, był to pałacyk w Klarysewie. Polskie służby nie miały do niego wstępu. Jego status przypominał późniejszy status willi w Kiejkutach. Klarysew wrócił do URM dopiero w roku 1995. Co zapisano w memorandum? Raport Senatu o tym wspomina – gdy Amerykanie zwrócili się już drogą oficjalną o „wypożyczenie” willi i lotniska w Kiejkutach, strona polska zaproponowała sformalizowanie sytuacji poprzez podpisanie specjalnej umowy. Szefostwo CIA nie chciało na to się zgodzić, argumentując, że upłyną miesiące, zanim stosowna umowa przejdzie przez senackie procedury, zwłaszcza że będzie miała klauzulę tajności, a czas nagli. Ostatecznie Amerykanie zgodzili się na taki wariant – strona polska wystosowała memorandum, w którym wypunktowano zasady współpracy w tej sprawie, a przedstawiciele CIA milcząco przyjęli je do wiadomości. Co było w memorandum? Wiadomo, że dopiero po jego przekazaniu stronie amerykańskiej willa w Kiejkutach została przejęta przez CIA. Zawiera ono sporo punktów, np. organizacyjnych – że strona polska odpowiada za logistykę, czyli dostawy prądu, żywności, ogrzewania, i że wystawi za te usługi stosowne rachunki. Był też zapis, że Amerykanie gwarantują traktowanie przywożonych jeńców zgodnie z prawami człowieka i prawem polskim. Ani w memorandum, ani w raporcie Senatu USA nie pada określenie więzienie.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 51-52/2014

Kategorie: Kraj