Depresja to część życia

Depresja to część życia

Czy jakieś okoliczności wpłynęły na to, że ten epizod był dla pana szczególnie trudny?

– Nie, chyba nie było żadnego konkretnego powodu, czyli była chemia mózgu. Fachowo nazywa się to depresją endogenną. Sądzi się, że depresja ma genetyczne źródła i też, niestety, przekazywana jest rodzinnie. Jak patrzę na drzewo genealogiczne mojej rodziny ze strony matki, to widać jak na dłoni, ile jest przypadków samobójstw i depresji. Swoje dzisiaj dodaje nasza cywilizacja, współczesny tryb życia, a wiec brak zakorzenienia, niepewność, stres – to wszystko ma wpływ na pojawienie się depresji.

A w pana przypadku depresja wracała w listopadzie?

– Pierwsze oznaki depresji odczuwam już we wrześniu, ale listopad to zawsze dla mnie miesiąc przeklęty. Leki jednak teraz osłaniają mnie przed ciężkimi stanami. Walka z depresją wiąże się z poszukiwaniem odpowiedniego leku. Są już dziesiątki, jeśli nie setki leków antydepresyjnych – starszej i nowszej generacji. Rzeczywiście trzeba eksperymentować, bo bardzo trudno jest znaleźć swój lek. Choremu wydaje się, że nie ma czasu, a sytuacja wydaje się dramatyczna, ale konieczna jest cierpliwość, gdyż leki zaczynają działać dopiero po tygodniu, dwóch, a nawet trzech. Nie każdy ma siłę, żeby czekać. Na dodatek wielu obawia się uzależnienia od pigułki. To głównie ci faceci, którzy uważają, że muszą sami sobie w życiu poradzić. Ja bardzo cenię leki. One rzeczywiście pomagają. Mamy coraz nowsze leki i ten przełom w medycynie w ostatnich kilkunastu latach jest czymś niebywałym. Jestem pewny, że depresja będzie wkrótce wyleczalna. Myślę, że za kilkanaście lat będzie zupełnie wyleczalna. Coraz bliżej jesteśmy uchwycenia mechanizmów, które są przyczyną depresji. (…)

Niektórzy lekarze mówią, że leki antydepresyjne są tylko czasem darowanym na dokonanie zmiany w życiu. Oprócz leków zalecają równoległą terapię. Czy pan był u psychoterapeuty?

– Był taki czas, kiedy szukałem wszelkich form ratunku. Wtedy zdecydowałem się na psychoterapię, której jestem zwolennikiem, ale za bardzo w nią nie wierzę. Ona ma krótkotrwałe działanie. Później wpada się w te same koleiny i to jest pic na wodę. Spotkanie z psychoterapeutą jest ciekawym doświadczeniem i pożytecznym. W przypadku depresji reaktywnej, związanej z jakąś konkretną sytuacją traumatyczną, psychoterapia jak najbardziej może okazać się skuteczna, ale jeśli chodzi o depresję endogenną, genetyczną, to psychoterapia może być jedynie wsparciem leczenia farmakologicznego. W tym drugim przypadku rozmowa z psychoterapeutą ma znaczenie minimalne. Nie wierzę w możliwość wydostania się z ciężkiej depresji za pomocą psychoterapii. Ona może jedynie działać na takiej zasadzie jak po prostu zwykły kontakt z drugim człowiekiem, a to też jest ważne. Z ciężkiej depresji nie wychodzi się tylko siłą woli.

A poza lekarstwami jak się pan ratował przed depresją?

– Dla mnie najlepszą formą autoterapii jest opisywanie depresji z różnych stron. Robiąc temat z nieszczęścia, powodujemy, że ono traci na wadze. Nawet w poważnej depresji jestem w stanie pisać teksty, w których nie widać za bardzo, że choruję. Tak jakby ktoś za mnie to pisał. W trakcie depresji napisałem powieść „Rzeka podziemna”. To historia człowieka w średnim wieku, który rozpada się z powodu depresji. Wtedy pisanie ratowało mnie przed ostatecznym upadkiem. Był to rodzaj terapii.

Kiedy w listopadzie 2013 r. z powodu odstawienia leków miałem straszne trzy tygodnie, to było zupełne dno, ale z tego dna wysyłałem w świat komunikaty, pisząc blog dzień po dniu. Wtedy dostawałem wiele znaków pamięci i zrozumienia. To było dla mnie bardzo ważne. W czasie depresji człowiek czuje się bardzo samotny, nawet jeżeli ma rodzinę.

Pana przyjaciele dowiedzieli się z blogu o tym, że choruje pan na depresję. Czy rozmawia pan o swojej depresji z żoną i dziećmi?

– Dzieci są trochę za małe, żeby im to tłumaczyć. Antoś ma osiem lat, a Franio – cztery. Z kolei mój niemal czterdziestoletni syn zaczął to rozumieć. Problem jest w wielu rodzinach taki, że ludzie nie rozumieją, jak można tak potwornie cierpieć bez żadnego wyraźnego powodu. Mówią czasami: „Weź się w garść”, nie wiedząc, że ten ktoś jest już w zaciśniętej, żelaznej pięści depresji.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 46/2015

Kategorie: Zdrowie

Komentarze

  1. Uwolniony
    Uwolniony 19 października, 2018, 23:36

    Polecam dobry Ośrodek Terapii Depresji SYMPTOM http://www.terapia-leczenie.pl

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy