Dlaczego Polacy kupują mit o aborcyjnym kompromisie, skoro wszyscy wiedzą, że w kraju i za granicą wykonywanych jest wiele tysięcy zabiegów „Proszę mi wierzyć, niemal wszystkie pacjentki, które przychodzą do mnie i proszą o przerwanie ciąży, mówią, że gdyby jeszcze rok temu ktoś je zapytał, co sądzą o aborcji, odpowiedziałyby, że nigdy by się na to nie zdecydowały. Jednak te kobiety zostały postawione przez życie w ekstremalnej sytuacji. A wtedy człowiek inaczej widzi i inaczej postępuje, niż teoretyzując w wygodnym fotelu”, mówił w 2014 r. prof. Romuald Dębski, ginekolog-położnik w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. I dalej: „Żonie jednego znanego przeciwnika diagnostyki prenatalnej robiłem amniopunkcję w wielkiej tajemnicy, żonie obrońcy życia terminowałem ciążę z zespołem Downa. Pytałem: jak to jest, przecież jesteście przeciw? A oni mówili: słuchaj, to naprawdę »wyjątkowa sytuacja«”. Sprawa aborcji w Polsce jest modelowym przykładem politycznego łgarstwa i hipokryzji, od lat akceptowanych przez prawą i centralną część sceny politycznej. Prawo kobiet do decydowania o własnej płodności, problemy społeczne prowadzące do decyzji o przerwaniu ciąży, a także los kolejnych niechcianych dzieci – te kwestie przykryto białym obrusem ściągniętym wprost z ołtarza, by udawać, że w ogóle ich nie ma. Kobiety w ofierze Pomysł, by przehandlować prawa kobiet i humanistyczną wizję świeckiego państwa w zamian za poparcie Kościoła katolickiego, towarzyszył budowaniu III RP od początku. Mimo że ówczesny prymas Polski kard. Józef Glemp był jednym z hamulcowych ruchu Solidarności, Kościołowi udało się przeforsować w świadomości społecznej mit o jego ogromnej roli w „obalaniu komuny”. Kler jako obowiązującą ustanowił narrację, w której jest niezbędnym sojusznikiem nowej władzy. Wszyscy politycy nowo wybranego Sejmu – od prawa do lewa – musieli się pogodzić z tym układem, choć niektóre jego postulaty nie miały nic wspólnego z rzeczywistymi nastrojami społecznymi. Zakaz przerywania ciąży miał być dowodem wierności, świadectwem zaakceptowania nadrzędnej roli kleru wobec świeckiej władzy. Mówił o tym choćby Mikołaj Kozakiewicz (wówczas poseł PSL, profesor socjologii i popularyzator antykoncepcji) podczas jednej z sejmowych dyskusji poprzedzających przegłosowanie ustawy antyaborcyjnej z 1993 r.: „Ale są również ludzie, którzy są przekonani, (…) że [w zaostrzeniu prawa aborcyjnego] chodzi o stworzenie precedensu prawnego, zanim nowa konstytucja określi stosunek państwa i Kościoła. Poprzez ten precedens prawo państwowe stałoby się podporządkowane moralnej nauce Kościoła. Gdyby taki precedens został zatwierdzony przez Sejm – powiadają – dalsze analogiczne prawa, tkwiące korzeniami w religii i w Kościele, miałyby znacznie ułatwiony poród”. Prorocze to były słowa. Temat tabu Jak szacuje obecnie Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Polki dokonują rocznie co najmniej 80-150 tys. aborcji – w Polsce i za granicą. Z kolei organizacje anti-choice sugerują, że skala zjawiska jest znacznie mniejsza i sięga maksymalnie kilkunastu tysięcy rocznie. Najnowszy dostępny raport CBOS „Doświadczenia aborcyjne Polek” to dokument sprzed siedmiu lat – jednak pochodzące z niego dane każą sądzić, że bliższa prawdy jest Federacja. Według CBOS ciążę przerwała z dużym prawdopodobieństwem nie mniej niż co czwarta Polka – i nie więcej niż co trzecia. Potwierdzają to głosy osób mających bezpośredni kontakt z kobietami zainteresowanymi zabiegiem: aborcje są w Polsce powszechne, lecz polityczny klimat wciąż nakazuje utrzymywać temat w sferze tabu. Przyznać jednak trzeba, że spore znaczenie w sondażu CBOS miał wiek ankietowanych. Najczęściej doświadczenie aborcji miały za sobą kobiety w grupie 55-64 lata, których „szczyt reprodukcyjny” przypadał na lata 70. i 80., gdy aborcja była legalna i powszechna – wedle szacunków demografów (publikacje Marka Okólskiego i Zbigniewa Smolińskiego) badających rzeczywistą liczbę aborcji w latach 70. mogła ona wówczas wynosić nawet 450 tys. rocznie. Dlatego w badaniu CBOS odsetek osób z doświadczeniem aborcyjnym wynosił w tej grupie wiekowej aż 42%. W grupie 35-44 lata było to już tylko 33%. W najmłodszej grupie, 18-24 lata – a więc osób, które weszły w dorosłość długo po zaostrzeniu prawa aborcyjnego – doświadczenie aborcji miało za sobą 10% kobiet. Wyników tych nie można jednak bezpośrednio wiązać z wprowadzeniem zakazu aborcji w 1993 r. Po pierwsze, dlatego że spadek odsetka kobiet, które przerwały










