Afera klasy premium

Afera klasy premium

Fot. Shutterstock

Jedno w sprawie nowego skandalu wokół Daniela Obajtka jest pewne – dzięki niemu Polska weszła do globalnej ekstraklasy podejrzanych biznesów

Ta historia musiała zyskać filtr krajowej polityki, i to więcej niż jeden. Dla zwolenników rządu Zjednoczonej Prawicy były już prezes Orlenu był jednym z największych idoli, talentów młodego pokolenia, ale też symbolem awansu społecznego, odblokowania dróg rozwoju, zabetonowanych wcześniej przez liberalne elity postsolidarnościowe.

Człowiek wielu talentów

Oto przecież wójt Pcimia, człowiek młody, wydawałoby się bez koneksji, dzięki swojemu menedżerskiemu kunsztowi zostaje szefem narodowego czempiona, najważniejszej spółki w portfolio skarbu państwa. Z kolei wyborcy obecnego obozu rządzącego widzą w nim uosobienie wszystkich patologii czasów PiS. Niedoświadczony, niespecjalnie inteligentny cwaniaczek ze smykałką do przekrętów został wypromowany za bezwzględną lojalność wobec prezesa Kaczyńskiego, psując w Orlenie właściwie wszystko, co się da. A przy okazji działał na szkodę nie tylko firmy, ale i bezpieczeństwa kraju. Wszak to spółka z zakresu infrastruktury krytycznej, a Obajtek odsprzedał jej część za bezcen i nie wiadomo po co Saudyjczykom z Saudi Aramco. 

Jakby tego było mało, PiS wsadziło go na czoło swojej podkarpackiej listy do europarlamentu, praktycznie zapewniając mu mandat, a co za tym idzie immunitet. Wprawdzie można będzie się starać o uchylenie immunitetu, ale znacznie skomplikuje to postawienie byłego prezesa Orlenu w stan oskarżenia. Jeśli oczywiście prokuratura będzie miała do tego podstawy, a przede wszystkim wolę.

Jest jeszcze inny punkt widzenia na ostatnie miesiące w życiu i działalności Daniela Obajtka, z polską polityką całkowicie niezwiązany, ale interesujący i ważny. Chodzi o to, jak działania Orlenu pod jego rządami wpisują się w sposoby funkcjonowania tego typu podmiotów na świecie i całego sektora handlu surowcami naturalnymi. Już transakcja z Saudi Aramco rzuciła trochę światła na to, jak Obajtek widział siebie i prowadzoną przez siebie spółkę na globalnej mapie interesów strategicznych. Uważał ją za pierwszoligowe mocarstwo, a siebie za tego, który zasiada z możnymi przy jednym stole. 

Niewiele jednak z tego wyszło. Zamiast realnych wpływów są zniknięcia ogromnych kwot, choć trzeba przyznać, że jedno Obajtkowi się udało: wygenerował bodaj pierwszą w historii demokratycznej Polski aferę, przez którą nasz kraj wpadł w sam środek dyskusji o podejrzanych transakcjach surowcowych, dziwnych jurysdykcjach i postaciach, które istnieją tylko po to, żeby umożliwiać przepływ gigantycznych sum. 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2024, 2024

Kategorie: Kraj