Ale mróz!

Ale mróz!

Na sylwestra idziemy na spektakl „Młynarski obowiązkowo!” w Teatrze 6. piętro. Jego piosenki połączone komentarzem. Świetny, aż trudno uwierzyć, jak to nagle zabrzmiało aktualnie. Tego dnia nie słuchałem orędzia prezydenta. W ogóle mnie nie interesowało. Przeczytałem potem, że mówił o budowaniu wspólnoty. Surrealizm. • Ślę artykuł o sytuacji w Polsce do słynnego szwedzkiego dziennika „Dagens Nyheter”. Przez kilka dni jestem w stałym kontakcie z szefem pisma, który sam zwrócił się do mnie z prośbą o tekst. Reaguje w ciągu sekundy na moje listy. I pomyśleć, że ma na to czas, ma taki odruch, a przecież kieruje fabryką słów. Nie doczekam się w ogóle odpowiedzi na moje teksty już dawno posłane do „Polityki” czy do „News­weeka”. Takie same doświadczenia mają inni piszący. Jak nie bronić teraz polskich mediów, też prywatnych? Ale one są chore. Na arogancję, na chamskie traktowanie autora. To też brak profesjonalizmu. A tekst do szwedzkiego dziennika zaczynam od słów: „Miliony ludzi w Polsce codziennie budzą się w nadziei, że to, co się dzieje, to tylko zły sen. A przecież po ćwierć wieku wolności, po zakorzenieniu się w Unii Europejskiej, Polska jest już jak inna, lepsza planeta. Ekonomia uparcie dobrze funkcjonuje. Wielu ludziom jest trudno, ale nie ma w kraju biedy. O tak, jednak dokonaliśmy niezwykłego cywilizacyjnego skoku! Są jednak liczni, którzy przegrali wielką zmianę, i na pewno za mało mieliśmy dla nich empatii, za mało dbałości o ich los. To, co się stało, to też ich gniew”. • Na Facebooku wymiana myśli o sytuacji z ludźmi dopiero co poznanymi, dramat nas zbliża. Ktoś mi pisze: „Mam nadzieję, że powszechność poruszenia i oburzenia pomoże nam powstrzymać najazd barbarzyńców. Nie mogę, fizycznie nie mogę znieść demagogii tych typów i przekupek, fraz wziętych żywcem z gomułkowskich gadzinówek, tych ocząt, w których pulsuje tępe chciejstwo. To jest jak mistyczne fatum, jakby Polacy nie zasługiwali na normalność. Płakać z bezsilnej wściekłości się chce”. • U pani profesor muzykolog w jej przedwojennym mieszkaniu przy Filtrowej. Ma 82 lata. Rozmawialiśmy o Chopinie, ale też o sytuacji. Mówi: „Jestem zrozpaczona, mam jeszcze kilka lat życia i zapewne umrę w tym polskim szambie. Zobaczy pan, doczekamy jeszcze tego, że będziemy słuchać Wolnej Europy”. Potem znów rozmawiamy o Chopinie, o jego depresyjności; potrzebne mi to do książki „Osobisty przewodnik po depresji”. Czytam w domu dwa potężne tomy korespondencji kompozytora. Miał też talent literacki, pisał: „Ja już się smucić ani cieszyć nie umiem, wyczułem się zupełnie – tylko wegetuję i czekam, żeby się prędzej skończyło”. Jaki ładny neologizm – „wyczułem”. Nie do końca pamiętamy, jaką tragedią była dla Polaków utrata ojczyzny, jaka to była głęboka narodowa trauma. A teraz znowu chcą nam zabrać ojczyznę przez jej zohydzenie. • Kto zrobił równie dużo dla obrazu Polski w świecie jak historyk Norman Davies? Mówi w wywiadzie: „PiS jest (…) sektą polityczną, posiadającą guru, misję i własnych świętych. To raczej ruch wywrotowy, który próbuje nie tyle polepszyć III RP, ile ją zburzyć. (…) Fenomen wojny polsko-polskiej. To bańka mydlana, która za jakiś czas pęknie. Wtedy dopiero będziemy się dziwili, jak to się stało, że miliony uczciwych Polaków zostało wprowadzonych w błąd. Największym emocjom ulega warstwa, którą spotkały niepowodzenia w nowej Polsce po 1989 r. Tacy argumentują na bardzo wysokim poziomie emocjonalnym, na niskim intelektualnie. Po czasach komunizmu w wielu głowach zostało dialektyczne dzielenie świata na dwie kategorie: my i oni, patrioci i zdrajcy. Taki podział utrudnia normalne życie”. • Leszek Miller niby nie broni PiS, ale jakby usprawiedliwia. Nie do zniesienia jest ten jego arogancki ton. Od kiedy zapamiętałem Millera w biało-czerwonym krawacie Samoobrony, niczym mnie już nie zadziwi. Przegrał wszystko. I pomógł załatwić na amen lewicę. W nim zawsze było wiele agresji, teraz kipi w nim złość, wściekły na wszystko i na wszystkich. Tyle wokół tej złości, nienawiści i złych emocji. Może dobrze, że ściął to wszystko mróz. • To jasne, że oni nie będą chcieli oddać władzy, nie będą nawet mogli, tak się uwikłają, napaskudzą. Przecież gdyby przegrali wybory, to po pierwsze pójdą pod sąd. A całą tę półdyktaturę z wielkimi uprawnieniami oddadzą w ręce śmiertelnych wrogów.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2016, 2016

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun