Atak na Huawei

Atak na Huawei

Chiny nie zrobiły nic, żeby wziąć odwet za utrudnianie działalności swojej najbardziej zglobalizowanej firmy technologicznej

„Nazywam to szpiegostwem – odpowiedział prezydent Trump zapytany o Huawei przez gospodarzy jednego z jego ulubionych programów telewizyjnych, Fox & Friends. – Nie chcemy ich sprzętu w Stanach Zjednoczonych, ponieważ nas szpiegują. (…) Wiedzą wszystko”. To żadne odkrycie, że infrastruktura techniczna może służyć do kradzieży poufnych informacji. Po tym, jak w 2013 r. Edward Snowden, były pracownik National Security Agency (NSA), uciekł do Rosji, ujawniając wiele najpilniej strzeżonych tajemnic agencji, w której był zatrudniony, prasa na całym świecie regularnie publikowała wiadomości o możliwościach amerykańskich cyberszpiegów. Imponujące możliwości hakerskie Chin również były powszechnie znane po serii głośnych oskarżeń o zdobycie rzekomo tajnych danych amerykańskiego rządu.

W NSC i Pentagonie sprawa Huawei była postrzegana raczej nie jako problem szpiegowski – choć amerykańscy urzędnicy nie wątpili, że firma będzie wspierać chińskie działania tego typu – ale bardziej jako pierwsza potyczka w długiej walce o techniczną dominację. Matt Turpin, urzędnik Pentagonu, który pracował nad wojskową strategią nowego „zrównoważenia”, uważał, że Huawei jest symptomem szerszego problemu występującego w amerykańskim przemyśle nowych technologii: chińskie firmy „były częścią systemu stworzonego przez Stany Zjednoczone”, ponieważ projektowały chipy, wykorzystując amerykańskie oprogramowanie, produkowały je przy użyciu amerykańskich maszyn i często instalowały je w urządzeniach sprzedawanych amerykańskim konsumentom. Dlatego nie sposób było wyobrazić sobie sytuacji „że Stany Zjednoczone są bardziej innowacyjne niż Chiny, a następnie uniemożliwiają im korzystanie ze swoich innowacji”.

Huawei i inne chińskie firmy zaczęły odgrywać główne role w podsektorach technicznych, nad którymi Stany Zjednoczone chciały zachować kontrolę, aby utrzymać nad Chinami przewagę technologiczną zapewniającą dominację strategiczną i militarną. „Huawei stał się egzemplifikacją wszystkiego, co zrobiliśmy źle, konkurując z Chinami w branży nowych technologii”, powiedział inny wysoki urzędnik administracji Trumpa.

Obawy dotyczące działalności Huawei nie ograniczały się do administracji Trumpa i Stanów Zjednoczonych. Australia odcięła Huawei od sieci 5G po tym, jak jej służby bezpieczeństwa stwierdziły, że korzystanie z urządzeń tej firmy byłoby ryzykowne, nawet gdyby firma zapewniła otwarty dostęp do kodu źródłowego używanego oprogramowania i całego sprzętu. Premier Australii Malcolm Turnbull początkowo sceptycznie podchodził do tego pomysłu. Według australijskiego dziennikarza Petera Hartchera Turnbull kupił sobie 474-stronicową książkę zatytułowaną „A Comprehensive Guide to 5G Security”, aby dogłębnie zbadać problem zachowania bezpieczeństwa w sieciach 5G i móc zadawać trafniejsze pytania swoim ekspertom technicznym. W końcu przekonał się, że nie ma innego wyjścia, jak tylko odciąć sprzęt Huawei od sieci 5G. Australia stała się pierwszym krajem, który formalnie to zrobił. Podobne decyzje wkrótce podjęły Japonia, Nowa Zelandia i inne państwa.

Nie każdy kraj tak samo oceniał zagrożenie. Wiele państw sąsiadujących z Chinami było sceptycznie nastawionych do firmy i nie chciało podejmować ryzyka związanego z bezpieczeństwem sieci. Natomiast w Europie kilku tradycyjnych amerykańskich sojuszników z rezerwą odnosiło się do kampanii nacisków administracji Trumpa, która miała ich przekonać do odcięcia Huawei od sieci 5G. Z kolei niektórzy bliscy sojusznicy Ameryki w Europie Wschodniej, np. Polska, otwarcie zakazali działalności firmy. W 2019 r. w Polsce aresztowano zresztą byłego dyrektora Huawei pod zarzutem szpiegostwa. Także Francja po cichu nałożyła na firmę surowe restrykcje. Inne duże kraje europejskie próbowały znaleźć złoty środek. Niemcy, które eksportują dużo samochodów i maszyn do Chin, zostały przez chińskiego ambasadora ostrzeżone przed „konsekwencjami”, jeśli zakażą Huawei działalności. „Chiński rząd nie będzie przyglądał się temu bezczynnie” – zagroził chiński dyplomata.

Administracja Trumpa mogła spodziewać się negatywnej reakcji ze strony Niemiec, które postrzegała jako niezależnego sojusznika w wielu kwestiach. Większą niespodzianką była Wielka Brytania, która pomimo „specjalnych relacji” ze Stanami Zjednoczonymi odrzucała prośby Ameryki o zakazanie Huawei dostępu do brytyjskich sieci 5G i zaopatrywanie się w sprzęt u innych dostawców, takich jak szwedzki Ericsson czy fińska Nokia. W 2019 r. brytyjskie rządowe National Cyber Security Centre stwierdziło, że można zarządzać ryzykiem związanym z systemami Huawei bez odcinania firmy od sieci 5G.

Dlaczego australijscy i brytyjscy eksperci do spraw cyberbezpieczeństwa różnili się w ocenie ryzyka związanego ze sprzętem Huawei? Nie ma dowodów, że mieli różne opinie w kwestiach technicznych. Na przykład brytyjskie organy regulacyjne dość krytycznie odnosiły się do niedociągnięć w praktykach Huawei w zakresie cyberbezpieczeństwa. Debata dotyczyła tak naprawdę tego, czy należy uniemożliwić Chinom odgrywanie coraz większej roli w światowej infrastrukturze technicznej. Robert Hannigan, były szef brytyjskiej agencji wywiadu radioelektronicznego, przekonywał, że „powinniśmy zaakceptować fakt, że Chiny będą w przyszłości globalną potęgą technologiczną, i zacząć zarządzać ryzykiem już teraz, zamiast udawać, że Zachód może przeczekać rozwój techniczny Chin”. Wielu Europejczyków uważało również, że postęp techniczny w Chinach jest nieunikniony i dlatego nie warto go powstrzymywać.

Rząd Stanów Zjednoczonych nie zgadzał się z takim stanowiskiem. Problem wykraczał daleko poza debatę na temat tego, czy Huawei pomagał podsłuchiwać telefony i kraść dane. Naruszenie amerykańskich sankcji wobec Iranu, do czego przyznało się kierownictwo firmy, rozdrażniło wiele osób w Waszyngtonie, ale była to sprawa drugorzędna. Prawdziwy problem polegał na tym, że chińska firma nieustannie wspinała się po technologicznej drabinie – zaczynała działalność pod koniec lat 80. od handlu prostymi centralami telefonicznymi, a pod koniec drugiej dekady XXI w. doszła do produkcji najbardziej zaawansowanego sprzętu telekomunikacyjnego i sieciowego. Jej roczne wydatki na badania i rozwój zaczęły dorównywać wydatkom amerykańskich gigantów technologicznych, jak Microsoft, Google i Intel. Spośród wszystkich chińskich firm technologicznych była eksporterem odnoszącym największe sukcesy, co dawało jej szczegółową wiedzę na temat zagranicznych rynków. Firma nie tylko produkowała sprzęt do stacji bazowych sieci komórkowych, ale także projektowała najnowocześniejsze chipy do smartfonów. Stała się drugim co do wielkości klientem TSMC, plasując się zaraz za Apple’em. Naglące pytanie brzmiało: czy Stany Zjednoczone mogą pozwolić, by taka chińska firma odniosła sukces?

To pytanie wprawiało wielu ludzi w Waszyngtonie w zakłopotanie. Przez całe pokolenie amerykańskie elity wspierały wzrost gospodarczy Chin. Stany Zjednoczone wspomagały firmy technologiczne z całej Azji, zapewniając japońskim firmom, takim jak Sony, dostęp do swojego rynku w latach szybkiego wzrostu Kraju Kwitnącej Wiśni, a kilka dekad później południowokoreańskiemu Samsungowi. Model biznesowy Huawei niewiele się różnił od modelu biznesowego Sony czy Samsunga, kiedy zdobywały znaczącą pozycję w światowym ekosystemie technologicznym. Czy trochę większa konkurencja nie była w porządku?

Jednak w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego rywalizacja z Chinami była teraz postrzegana głównie jako gra o sumie zerowej. Dla jej przedstawicieli Huawei był wyzwaniem nie gospodarczym, lecz strategicznym. Sony i Samsung były firmami technologicznymi z krajów sprzymierzonych ze Stanami Zjednoczonymi. Huawei był jedną z najlepszych firm głównego geopolitycznego rywala Ameryki. Patrząc przez ten pryzmat, ekspansja Huawei była dla niej zagrożeniem. Również Kongres chciał zaostrzenia prowadzonej polityki. „Stany Zjednoczone muszą zdusić Huawei – oświadczył republikański senator Ben Sasse w 2020 roku. – Współczesne wojny toczone są za pomocą chipów, a my pozwoliliśmy Huawei używać amerykańskich projektów układów scalonych”. Problemem nie było to, że Huawei bezpośrednio wspierał chińską armię, lecz to, że dzięki niemu w Chinach podnosił się ogólny poziom know-how w dziedzinie projektowania układów scalonych i mikroelektroniki. Im bardziej zaawansowana elektronika byłaby produkowana w Chinach, tym nowocześniejsze chipy musiałaby zawierać i tym bardziej światowy ekosystem układów scalonych polegałby na Państwie Środka kosztem Stanów Zjednoczonych. Co więcej, wzięcie na cel najsłynniejszej chińskiej firmy technologicznej byłoby równoznaczne z uprzedzeniem innych krajów na całym świecie o rychłej konieczności opowiedzenia się po jednej ze stron. Zahamowanie wzrostu Huawei stało się jednym z priorytetów administracji Trumpa.

Kiedy administracja Trumpa po raz pierwszy zdecydowała się zwiększyć presję wywieraną na Huawei, zabroniła sprzedawać tej firmie chipów, które były produkowanych w Stanach Zjednoczonych. Już samo to ograniczenie było druzgocące, biorąc pod uwagę, jak wszechobecne są chipy Intela i jak wiele innych amerykańskich firm produkuje niemal niezastąpione układy analogowe. Jednak po dziesięcioleciach offshoringu coraz mniej układów scalonych produkowanych było w Stanach Zjednoczonych. A Huawei zlecał produkcję zaprojektowanych przez siebie chipów tajwańskiej firmie TSMC, a nie firmom ze Stanów Zjednoczonych, ponieważ nie posiadały one lokalnych fabryk, w których możliwe było wyprodukowanie najnowocześniejszych procesorów do smartfonów. Ograniczenie sprzedawania firmie Huawei towarów wyprodukowanych w Ameryce nie powstrzymałoby TSMC przed wytwarzaniem dla tej firmy zaawansowanych technologicznie chipów.

Można by się spodziewać, że offshoring produkcji chipów zmniejszy wpływ rządu Stanów Zjednoczonych na produkcję zaawansowanych chipów przez firmy z innych krajów. Z pewnością łatwiej byłoby odciąć Huawei, gdyby cała zaawansowana produkcja układów scalonych odbywała się w Ameryce. Jednak Stany Zjednoczone ciągle miały do dyspozycji mocne karty. Na przykład proces offshoringu produkcji chipów zbiegł się w czasie z rosnącą monopolizacją wąskich gardeł przemysłu półprzewodnikowego. Prawie każdy chip na świecie korzysta z oprogramowania przynajmniej jednej z trzech amerykańskich firm: Cadence, Synopsys, Mentor (ta ostatnia jest własnością niemieckiego Siemensa, ale ma siedzibę w Oregonie). Z wyjątkiem chipów, które produkuje Intel, wszystkie najbardziej zaawansowane układy logiczne są produkowane przez dwie firmy – Samsunga i TSMC – obie mają zakłady produkcyjne w krajach zależnych w kwestiach bezpieczeństwa od armii Stanów Zjednoczonych. Co więcej, produkcja zaawansowanych procesorów wymaga maszyn do litografii EUV produkowanych tylko przez jedną firmę, holenderskiego ASML. Firma ta z kolei w zakresie dostaw nieodzownych źródeł światła do swoich urządzeń do litografii EUV jest zależna od Cymera z San Diego, którego kupiła w 2013 r. O wiele łatwiej jest kontrolować wąskie gardła procesu wytwarzania chipów, gdy do realizacji tak wielu istotnych etapów produkcyjnych niezbędne są narzędzia, materiały lub oprogramowanie dostarczane przez zaledwie garstkę firm. Wiele z tych wąskich gardeł pozostało w rękach Amerykanów. Pozostałe są w większości kontrolowane przez bliskich sojuszników Stanów Zjednoczonych.

Mniej więcej w tym samym czasie dwóch naukowców, Henry Farrell i Abraham Newman, zauważyło, że na międzynarodowe stosunki polityczne i gospodarcze coraz większy wpływ ma zjawisko, które nazwali „współzależnością wykorzystywaną jako broń”. Zauważyli, że kraje są ze sobą bardziej powiązane niż kiedykolwiek wcześniej, ale zamiast rozbrajać konflikty i zachęcać do współpracy, ich współzależność tworzy nowe obszary rywalizacji. Sieci zależności łączące narody stały się przestrzenią konfliktu. Na przykład w sferze finansowej Stany Zjednoczone skorzystały z uzależnienia wszystkich krajów od dostępu do systemu bankowego, żeby ukarać Iran. Farrell i Newman martwili się, że wykorzystywanie przez rząd Stanów Zjednoczonych handlu i przepływów kapitałowych jako broni politycznej zagraża globalizacji i grozi niebezpiecznymi, niezamierzonymi konsekwencjami. Z kolei administracja Trumpa doszła do wniosku, że jako potężnej broni może użyć łańcuchów dostaw układów scalonych.

W maju 2020 r. administracja Trumpa jeszcze bardziej zaostrzyła restrykcje wobec Huawei. Departament Handlu zadeklarował, że „chroni bezpieczeństwo narodowe, ograniczając możliwości wykorzystywania przez Huawei amerykańskich technologii i oprogramowania do projektowania i produkcji układów scalonych za granicą”. Nowe zasady Departamentu Handlu nie ograniczały się tylko do uniemożliwienia firmie zakupu towarów wyprodukowanych w Stanach Zjednoczonych. Zablokowały jej również dostęp do jakichkolwiek towarów wyprodukowanych przy użyciu technologii stworzonej w Stanach Zjednoczonych. W branży półprzewodnikowej, w której pełno jest wąskich gardeł, oznaczało to prawie każdy chip. TSMC nie może produkować zaawansowanych układów scalonych dla Huawei bez użycia amerykańskich urządzeń. Huawei nie może projektować chipów bez oprogramowania stworzonego w Stanach Zjednoczonych. Nawet SMIC, najbardziej zaawansowana odlewnia w Chinach, jest w dużym stopniu uzależniona od amerykańskich maszyn. Huawei został odcięty od całej światowej infrastruktury do produkcji układów scalonych z wyjątkiem tych, na których zakup Departament Handlu USA raczył udzielić mu specjalnej licencji.

Przemysł półprzewodnikowy na całym świecie szybko zaczął wdrażać amerykańskie przepisy. Mimo że Stany Zjednoczone próbowały wyrugować drugiego co do wielkości klienta TSMC, prezes firmy, Mark Liu, obiecał przestrzegać nie tylko litery prawa, ale także jego ducha. „To coś, co dotyczy nie tylko interpretacji przepisów, ale również ma związek z intencjami rządu Stanów Zjednoczonych” – powiedział dziennikarzom. Po tych wydarzeniach Huawei został zmuszony do zbycia części swoich biznesów związanych ze smartfonami i serwerami, ponieważ nie mógł zdobyć chipów niezbędnych do ich produkcji. Uruchomienie przez Chiny własnej sieci telekomunikacyjnej 5G, które kiedyś było głównym priorytetem rządu, zostało opóźnione z powodu braku niezbędnych układów scalonych. Po wprowadzeniu przez Stany Zjednoczone ograniczeń inne kraje, w szczególności Wielka Brytania, zdecydowały się wydać zakaz instalowania sprzętu Huawei, argumentując, że w przypadku braku dostępu do amerykańskich chipów firma miałaby trudności z serwisowaniem swoich produktów.

Po ataku na Huawei na amerykańskiej czarnej liście pojawiło się wiele innych chińskich firm technologicznych. Holandia po rozmowach z USA zdecydowała się nie wyrażać zgody na sprzedaż maszyn ASML do litografii EUV firmom z Państwa Środka. Sugon, firma produkująca superkomputery, którą AMD określił w 2017 r. jako „partnera strategicznego”, w 2019 r. została umieszczona przez Stany Zjednoczone na czarnej liście. Podobna sytuacja miała miejsce z Phytium. Jak pisał „Washington Post”, to firma, która według amerykańskich urzędników zaprojektowała chipy do superkomputerów używanych do testowania pocisków hipersonicznych. Układy scalone Phytium zostały zaprojektowane przy użyciu amerykańskiego oprogramowania i wyprodukowane na Tajwanie w TSMC. Dostęp do ekosystemu półprzewodnikowego Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników umożliwił rozwój Phytium. Jednak uzależnienie firmy od zagranicznego oprogramowania i procesów wytwarzania sprawiło, że stała się ona bardzo podatna na amerykańskie restrykcje.

Ostatecznie jednak amerykański atak na chińskie firmy technologiczne miał ograniczony zasięg. Wiele największych chińskich firm, takich jak Tencent i Alibaba, nadal nie ma specjalnych problemów z kupowaniem amerykańskich układów scalonych ani ze zlecaniem TSMC ich produkcji. SMIC, najbardziej zaawansowany technologicznie chiński producent układów logicznych, napotyka coraz to nowe ograniczenia dotyczące zakupów nowoczesnych narzędzi do wytwarzania chipów, ale nieprzerwanie prowadzi swoją działalność. Nawet Huawei może kupować starsze układy scalone, takie jak te, które są używane do łączenia się z sieciami 4G.

Niemniej zaskakujące jest to, że Chiny nie zrobiły nic, żeby wziąć odwet za utrudnianie działalności swojej najbardziej zglobalizowanej firmy technologicznej. Wielokrotnie groziły ukaraniem amerykańskich firm, ale nigdy nie pociągnęły za spust. Pekin stwierdził, że sporządza „listę niewiarygodnych” zagranicznych firm, które zagrażają chińskiemu bezpieczeństwu, ale wydaje się, że jest ona pusta. Najwyraźniej uznał, że lepiej się pogodzić z faktem, że Huawei stanie się drugorzędnym graczem w branży technologicznej, niż eskalować konflikt ze Stanami Zjednoczonymi. Okazuje się, że Stany Zjednoczone mają rosnącą przewagę, jeśli chodzi o zrywanie łańcuchów dostaw. „Współzależność wykorzystywana jako broń – zadumał się po ataku na Huawei jeden z byłych wyższych urzędników. – To piękna rzecz”.

Fragment książki Chrisa Millera Wielka wojna o chipy. Jak USA i Chiny walczą o technologiczną dominację nad światem, Poltext/Prześwity, przeł. Aleksandra Samson-Banasik, Michał Głatki, Warszawa 2023

Wydanie: 2023, 26/2023

Kategorie: Technologie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy