Wpisy od Wojciech Kuczok
Zły tytuł
Trump zbanowany, Hitler wydany – wstrząśnięty nie jestem, ale zmieszany jak najbardziej. Redakcji krytycznej tweetów byłego prezydenta USA sobie nie wyobrażam, już wolałbym żyć w świecie bez Trumpa w polityce i Hitlera w witrynach księgarń, jednak rzeczywistość jak zwykle dostarczyła sporej dawki ambiwalencji. Człowiek nie zdążył się nacieszyć, że jednemu potworowi zamknięto gębę, zanim zdążył wywołać wojnę, a już wskrzesza się drugiego, któremu udało się spalić pół świata. Obaj stosowali wszakże tę samą
Misja „Osiecka”
Powiem państwu otwarcie, ja osobiście nigdy nie oglądam seriali, bo uważam, że nie. Nieosobiście, to co innego; jestem widzem biernym. Wszyscy wokół mnie seriale oglądają, ba, zdaje się, że nie oglądają niczego innego, potem gadają o serialach, piszą o serialach, czytają o serialach, kłócą się o seriale – a ja, nie chcąc pogłębiać swojej aspołeczności, przesiąkam dymem wokółserialowych pogwarek. A potem wracam do domu i wrzucam natychmiast wszystek odzież do pralki, aby Żona nie nabrała podejrzeń. Ona też nie ogląda,
Marznący dreszcz
Leje jak z cebra, ale meteorolodzy straszą „bestią ze wschodu”, mroźnymi śnieżycami i nagłym atakiem zimy, żeby więc przygotować się do tego duchowo, czytam doniesienia spod K2 i oglądam lodowate filmy. W Karakorum właśnie dokonuje się senny koszmar naszych „lodowych wojowników”, którzy Czogori uznali już za narodową górę Polaków. Oto bowiem całkiem sprawnie zmierza do historycznego sukcesu pierwszego zimowego wejścia na szczyt grupa Szerpów – najwybitniejszych himalaistów nepalskich, znających teren jak nikt inny,
Przedatowani
Kiedy moja Żona wstaje z łóżka lewą nogą, a jest to wedle aktualnych badań naukowców, z którymi jestem zgodny, najpiękniejsza lewa noga świata, skądinąd w niczym nieustępująca prawej, uginam się pod ciężarem ambiwalencji, albowiem widzę piękno kasandryczne. W najlepszym razie skończy się na porannym utyskiwaniu. Dziś np., jak to w noworoczny poranek, poszło o czas, a mianowicie jego wektor wanitatywny – oto bowiem, choć nikomu nie żal słusznie minionego roku pandemicznego, nowy wszakże
Pójdźmy wszyscy do stołu
Gemütlich, w święta musiało być gemütlich; może gdyby pradziady nasze żyły po ruskiej stronie Brynicy, w Boże Narodzenie byłoby ujutnie, ale mój śląski ojciec swoje niezaspokojone pragnienie przytulnego i bezpiecznego zaszycia się w domowych pieleszach określał z niemiecka. On sobie raj wyobrażał jako wieczne trwanie przy rodzinnym stole, najlepiej suto zastawionym; urodził się w pierwszą wiosnę wojny światowej, jego pokolenie wzrastało w przekazywanym z mlekiem matki lęku przed głodem i utratą najbliższych. Uwielbiał przedłużać w nieskończoność
Bełkot Belzebuba
Zadałem sobie trud obejrzenia w całości niesławnego przemówienia Tadeusza R., pseudonim „Ojciec Dyrektor”, przestępcy i przedsiębiorcy, szefa gangu toruńskiego, powszechnie mylnie określanego mianem duszpasterza. Albowiem zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jestem człowiekiem małej wiary, przeto nie mogłem uwierzyć, że j u ż m o ż n a w Polsce publicznie nawoływać do obrony pedofilów oraz nakłaniać do uciszania świadków i ofiar przemocy. Ba, że czynić to wolno bezkarnie w obecności dwugłowego smoka Temidy kaczystowskiej, ministra
Nie na miejscu
Moja ciepłolubna Żona, pozbawiona naturalnej warstwy ochronnej (BMI odwiecznie w dolnych granicach normy), z uwagi na łaskawość słonecznej jesieni zaczęła cierpieć w tym roku dość późno, ale nie mniej niż zwykle. Od pierwszych przymrozków nawet po domu chodzi w pluszowych nausznikach, dłonie z mufki wyjmując tylko w ostateczności, np. po to, by poczynić notatki. Właśnie rozgrzewa się lekturą dzienników swojej mamy, Agnieszki Osieckiej, z czasów intensywnej znajomości poetki z Markiem Hłaską, do którego to tomu, ostatniego już, Żona obiecała napisać
Dziaderstwo i dziadostwo
Historia lubi się powtarzać jako farsa, ale cieszmy się i z tego, bo wybór mamy dziś cokolwiek ograniczony: Kołakowski poza partią! Co prawda Lech, a nie Leszek, i nie został wyrzucony, lecz sam wystąpił, no i nie z partii, lecz z klubu poselskiego, ale z grubsza wszystko się zgadza – partia niby inna, lecz ta sama, nawet jakby bardziej. Wystąpienie Kołakowskiego też wynika nie z krytycznej refleksji nad bolszewickimi metodami ugrupowania rządzącego, lecz z tego, że pan poseł prezesowskiej litości dla zwierząt nie podziela, ale co tam – ważne,
Chód przez płotki
Mimo że nic złego nie zrobiłem, zostałem pewnego ranka po prostu odgrodzony (ktoś musiał złożyć doniesienie?). Najpierw odgrodzili chodnik przy Sejmie od ulicy; co mi tam, w tę stronę chodzę rzadziej i niechętnie, na pocztę, rozwikłać tajemnicę jakiegoś feralnego awizo od sądu lub komornika. Mogę dreptać ulicą, chociaż tak pod prąd człowiek dziwnie się czuje, zwłaszcza kiedy policjanci łypią, a już tak mają, że jak jeszcze nie łapią, to już łypią, nie wiadomo, czy zadowoleni, że chodnika się nie domagam, czy rozgniewani, że lezę
Coś w tym jest
Brawa dla Strajku Kobiet za partyzancką akcję na Giewoncie. Wywieszenie hasła „Przemoc domowa to nie tradycja” na szczycie prawicowi psychopatrioci uznali za zbezczeszczenie krzyża, a jako że ta dywersja na szczytach odbyła się nie po raz pierwszy (latem zawisła tam tęczowa flaga), mniemam, że oddziały straży narodowej będą musiały się przegrupować. Zamiast sterczeć bezczynnie przed kościołami, zostaną wysłane na front tatrzański, by bronić ton zimnego żelastwa na wietrznym wierchu. Sroga zima pokonała armię Trzeciej Rzeszy, więc i bojówkom Czwartej









