Będzie wojna o konstytucję

Będzie wojna o konstytucję

Jak to – wyjawił?

– Mówił 3 maja: Co to za konstytucja, która nie reguluje wieku emerytalnego, co to za konstytucja, pod rządami której było tyle umów śmieciowych. Co ma piernik do wiatraka? Nie da się w konstytucji zapisać, że nie wolno zawierać umów śmieciowych, nie da się zapisać wieku emerytalnego. Bo od tego są ustawy! Ale takie wypowiedzi prezydenta podpowiadają, co będzie się działo.

A co będzie się działo?

– PiS i Kukiz będą proponować wstawianie do tej konstytucji takich lub innych zapisów miłych uchu, a racjonalna część Sejmu, opozycja, będzie się opierać. I będzie mówić: Ludzie, opanujcie się, tego do konstytucji się nie wstawia. Wtedy oni będą wołać do ludu: Widzicie, oni nie chcą dla was nic. To my chcemy wstawić wam do konstytucji takie dobre rzeczy! Takie będziemy mieli igrzyska.

Z Mazowieckim to ucieraliśmy

Ale są przecież rzeczy, które w obecnej konstytucji można poprawić.

– Są sprawy, o których można dyskutować. Ja też mam swoje typy. Po ostatnich doświadczeniach widzę, że trzeba uregulować sprawę odbierania przyrzeczenia od nowo wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Żeby to nie mogło być torpedowane.

Sami tak zapisaliście!

– Myśmy tak zapisali, żeby podnieść rangę tego przyrzeczenia. Że to nie jest takie zgłoszone na piśmie, gdzieś pokątnie, ale że się odbywa godnie, w świetle jupiterów, u prezydenta. A pan prezydent Duda uznał, że to jest jego uprawnienie! Że to on będzie decydował.

Że praktycznie ma prawo weta.

– Nadał sobie prawo weta. Druga rzecz – rzeczywiście może być pewien problem polegający na tym, że Trybunał Konstytucyjny ocenia również ustawy, które jego dotyczą. Powiedziałbym tak: w normalnej sytuacji, w której ludzie się szanują, to nie jest problem. Ale życie jest bogatsze, jak widać.

Można by się zastanowić, czy takich spraw nie mógłby oceniać Sąd Najwyższy.

– Możliwe. Ale to wymagałoby zmiany konstytucji. Że każda, nawet drobna zmiana w ustawie o TK musiałaby przejść przez Sąd Najwyższy. A to jest delikatna kwestia. Kiedy rozważaliśmy, pisząc konstytucję, relacje między Trybunałem a Sądem Najwyższym, dostrzegaliśmy różne okazje do napięć. Dlatego że Sąd Najwyższy uważa się za najwyższy, a tu pojawia się Trybunał. Myślę, że udało nam się znaleźć modus vivendi, polegający na tym, że Trybunał nie interpretuje prawa. Sejm nie może mu zadać pytania, czy procedowany przepis jest konstytucyjny, czy nie. Najpierw trzeba go uchwalić. Udało się więc jakoś złapać tę równowagę.

Można rzec, że konstytucja z 1997 r. to budowanie równowagi w wielu sprawach. Pan nad nią pracował, pamięta pan te czasy.

– Wszedłem do komisji konstytucyjnej w roku 1996. Zajmowałem się preambułą, zapisami dotyczącymi finansów państwa i niektórymi przepisami dotyczącymi praw obywatelskich, bo to do końca czekało, zwłaszcza zapisami dotykającymi sprawy aborcji.

To art. 38: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”.

– Ten przepis może być różnie interpretowany. Tam jest powiedziane: każdy człowiek. Ale od którego momentu jest on człowiekiem? W zależności od aksjologii może być tak, a może być inaczej.

Chyba jeszcze większe emocje budziła preambuła. Do końca spierano się nad jej kształtem. Z jej powodu omal nie została przewrócona konstytucja.

– Dlatego że Unia Wolności postawiła warunek, że musi być preambuła, musi być jakieś odniesienie do Boga. A SLD się zaciął. No i powiedziałem: Słuchajcie, musimy znaleźć jakąś formułę. Bo wprawdzie my mamy razem z PSL i Unią Pracy większość konstytucyjną, ale ta konstytucja idzie później pod referendum. I możemy to przegrać. To trwało ponad miesiąc, z Mazowieckim to ucieraliśmy i w końcu uzgodniliśmy.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2016, 23/2016

Kategorie: Wywiady

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy