Obaj chcieliście się dogadać, szukaliście kompromisu.
– Tadeusz Mazowiecki był politykiem, który rozumiał problem. Ja też wiedziałem, że dla ludzi wierzących jest to ważne. Że preambuła ma być uroczystym przypieczętowaniem konstytucji i że trzeba się odwołać do Boga. Ale z drugiej strony są też niewierzący. I on z kolei rozumiał, że niewierzący nie mogą odwoływać się do Boga. Wykoncypowaliśmy więc wspólnie – on część boską, a ja nieboską. I poszło. I dzisiaj to się broni. Byłem wielokrotnie za granicą, gdzie o konstytucji się mówiło i znali naszą preambułę. Kiwali głowami, że to bardzo dobre.
Pojawił się prezydent Duda. Tego nikt nie przewidział
Czy konstytucja z 1997 r. spełniała swoje zadanie?
– Absolutnie. Wszyscy na nią się powoływali. Gdy głosowano nad nią, ludzie dzisiejszego PiS byli jej przeciwni, agitowali przeciwko niej. Później z upodobaniem powoływali się na nią. A poza tym ona się sprawdziła w sytuacji zupełnie krytycznej, w sytuacji katastrofy smoleńskiej.
A może konstytucja w niektórych zapisach się zestarzała?
– A co mogło się zestarzeć? Prawa obywatelskie są prawami obywatelskimi. Finanse – za to, że wstawiliśmy z Balcerowiczem te 60%, ręce do Boga trzeba złożyć. Bo nie wiem, co by się działo.
Wspomina pan o art. 216, który mówi m.in.: „Nie wolno zaciągać pożyczek, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy trzy piąte wartości rocznego PKB”.
– Jest jeszcze część socjalna. Tutaj oczywiście zawsze będzie dużo pytań. Jedni będą pytać: a po co to, drudzy krytykować, że zbyt ogólnie.
A sprawa równowagi władz między prezydentem a premierem? Konstytucja była pisana w określonym momencie historycznym, w cieniu Lecha Wałęsy.
– Dlatego my przyjęliśmy model pośredni.
Prezydenta jako „słabego” Wałęsy.
– Takiego słabszego Wałęsy. Ale nie omnipotentnych rządu i większości parlamentarnej. Ten model powodował różne tarcia. Choć tylko jedno było spektakularne – walka o krzesło w Brukseli.
Między Donaldem Tuskiem a Lechem Kaczyńskim.
– W tego rodzaju sytuacjach decyduje kultura polityczna. Kiedy jej zabraknie – nic z tego nie będzie. Żaden zapis nie uratowałby Trybunału Konstytucyjnego przed zamachem ze strony PiS. Żaden. Żeby nie wiem co zapisać. Oni i tak w końcu by powiedzieli, że to im nie pasuje, więc nie będą tego uznawać.
Jaki był cel takiego, a nie innego usytuowania prezydenta? Otrzymał mniej władzy, niż miał Lech Wałęsa, ale mimo wszystko nie został prezydentem malowanym. Ma sporo instrumentów władzy.
– Te instrumenty to m.in. możliwość kierowania ustaw do Trybunału Konstytucyjnego, mianowanie ambasadorów, mianowanie szefa sił zbrojnych, generałów. Czyli duża władza, jeśli chodzi o wojsko, ponieważ uznano, że w sytuacjach krytycznych potrzebna jest władza jednoosobowa. A jeśli chodzi o stosunki z rządem i parlamentem… Idea była taka, że prezydent wybierany w powszechnych wyborach jest silnie umocowany. Właściwie nie można go odwołać. Może czuć się pewnie. I jeśli większość parlamentarna oszaleje, łącznie z rządem, na straży konstytucji stoi prezydent. Może wetować ustawy, może kierować je do Trybunału. Poza tym publicznie może coś powiedzieć.
Prezydent Duda chwali rząd, Beatę Szydło i Jarosława Kaczyńskiego.
– Niestety, tak się złożyło, po raz pierwszy, że prezydent jest kompletnie zależny od szefa partii. Tak nie było z Wałęsą, tak nie było z Kwaśniewskim, tak nie było nawet z Lechem Kaczyńskim, który słuchał brata, ale miał swoje zdanie. Mało tego, wtedy Jarosław Kaczyński tak nie szalał. I nie było tak z Komorowskim. Nagle pojawił się prezydent Duda! Tego nikt nie przewidział. Po prostu pan prezydent Duda nie zrobi kroku, zanim Jarosław Kaczyński się nie wypowie. Gdy prezes powiedział, że jesteśmy w Europie i chcemy być w Europie, dopiero wtedy prezydent zaczął zapewniać, że opowieści, że ktoś chce wyprowadzić nas z Europy, to bzdura. Przedtem tego nie mówił. Ale kiedy się dowiedział, jaka jest linia, mówi. Podpisuje wszystko w ciemno. To jest właściwe słowo, bo robi to w nocy. I to ustawy ewidentnie niezgodne z konstytucją. Nie przypuszczaliśmy, że dojdzie do czegoś takiego. Cóż, może rzeczywiście trzeba zmienić konstytucję, z prezydenta zrobić ceremoniał i niech będzie ustrój kanclerski.