Bez poczucia winy

Bez poczucia  winy

A girl carry the portrait of Stepan Bandera during the rally. Supporters and members of different far right nationalistic movements and parties participate an annual torch march downtown Kiev confined to the 109th birthday of Ukrainian nationalism ideologist and insurgent army commander Stepan Bandera, Kiev, Ukraine, Jan.1, 2018. (Photo by Sergii Kharchenko/NurPhoto/Sipa USA)

Dlaczego Ukraińcy kłamią w sprawie rzezi wołyńskich? Na przełomie 2013 i 2014 r. polskie elity polityczne prawie powszechnie poparły brutalny przewrót na Ukrainie. Poparciu temu towarzyszył, widoczny zwłaszcza w mediach, graniczący z euforią entuzjazm. Jak zwykle w polskiej polityce, zabrakło chłodnej refleksji. Nie przyjmowano do wiadomości nielicznych głosów ostrzegających przed widocznymi na kijowskim Majdanie upiorami przeszłości – odwoływaniem się do tradycji i symboliki nacjonalizmu ukraińskiego. Wręcz przeciwnie, z „Gazety Polskiej” można było się dowiedzieć, że dopiero z „wolnymi ludźmi” da się prowadzić dialog na „trudne tematy” z przeszłości. Dzisiaj wiemy, że ten dialog jest prawie niemożliwy. Strona ukraińska nie przyjmuje do wiadomości nie tylko faktów historycznych dotyczących zbrodniczej działalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, ale nawet wyników ekshumacji w Hruszowicach. Jest już oczywiste, że pomajdanowa Ukraina nie chce rozliczenia zbrodniczej przeszłości formacji, których pamięć kultywuje i uznaje za fundament tożsamości narodowej. Nie chce przede wszystkim dopuścić do upamiętnienia ofiar ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego, ich ekshumacji i godnego pochówku. Od czasu pierwszego przewrotu politycznego na Ukrainie z 2004 r. szerzy się w przestrzeni publicznej tego kraju kult najbardziej ponurych postaci symbolizujących nacjonalizm ukraiński, takich jak Stepan Bandera, Roman Szuchewycz, Dmytro Doncow, Jarosław Stećko, Mykoła Łebed, Dmytro Klaczkiwski czy Petro Diaczenko. Czci się tam dzisiaj każdy przejaw antypolskiego szowinizmu – od rzezi humańskiej po rzeź wołyńską. Skrajnym przejawem takich działań były ubiegłoroczne obchody Roku UPA na Wołyniu, zainicjowane przez tamtejszą radę obwodową. Przyznanie się do zbrodni i ich potępienie oznaczałoby konieczność odrzucenia tradycji nacjonalistycznej i niemożność budowania na niej antyrosyjskiej tożsamości Ukrainy. Ze strony polskich środowisk proukraińskich słychać niekiedy usprawiedliwiające głosy, że Ukraina nie ma innej tradycji historycznej, na której mogłaby wykreować antyrosyjską tożsamość. To niech jej nie kreuje. Zachęta do eksterminacji Nacjonalizm ukraiński nie był czymś wyjątkowym w europejskich realiach lat 30. i 40. XX w. Podobne ideologie i ruchy – wzorujące się na faszyzmie bądź nazizmie, bazujące na radykalnym nacjonalizmie i populizmie – powstały w tym czasie w wielu krajach Europy Środkowo-Wschodniej i Południowej. Oprócz utworzonej w 1929 r. Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów byli chociażby chorwaccy ustasze, rumuńska Żelazna Gwardia, litewscy tautinicy, wabsowie w Estonii, Ruch Lapua w Finlandii, polski Ruch Narodowo-Radykalny „Falanga”, ludacy na Słowacji. Podłożem radykalizmu tych ruchów było głównie upośledzenie ekonomiczne tej części Europy, pogłębione szczególnie w dobie wielkiego kryzysu (1929-1933), a w wypadku Chorwatów i Ukraińców w grę wchodziła także kwestia niepodległości politycznej. Nacjonalizm ukraiński był zatem wytworem swojej epoki. Wyróżniał się jednak radykalizmem doktryny i okrucieństwem zbrodni. Prof. Bogumił Grott scharakteryzował ideologię nacjonalizmu ukraińskiego następująco: „Filozofia ta świetnie nadawała się do konstrukcji państwa totalitarnego i była używana do usprawiedliwiania, a nawet zachęcania do wszelkiej eksterminacji. Taką też rolę spełniła w stosunku do zamieszkujących południowo-wschodnie Kresy II Rzeczypospolitej Polaków, Żydów, a nawet i mających inne poglądy Ukraińców”. W odróżnieniu od podobnych mu ruchów nie zniknął wraz ze swoją epoką. Przetrwał po II wojnie światowej na emigracji w RFN, Kanadzie i USA, skąd po 1991 r. był stopniowo przeszczepiany na teren niepodległej Ukrainy. Nieuleczalna choroba Ukraiński historyk Wiktor Poliszczuk wielokrotnie podkreślał, że nigdy nie powstanie wolna i demokratyczna Ukraina bez właściwej oceny tego, czym był i jest nacjonalizm ukraiński. Oceny prowadzącej do jego całkowitego odrzucenia jako podstawy, na której można cokolwiek budować. W pracy „Ludobójstwo nagrodzone. Problem nacjonalizmu ukraińskiego w Polsce w zarysie” Poliszczuk ostrzegał: „Ktokolwiek broni nacjonalizmu ukraińskiego, tym samym broni faszyzmu i jego ukraińskiej odmiany, jego zbrodni ludobójstwa. (…) Wobec niezmienności zasad ideologicznych i założeń programowych nacjonalizmu ukraińskiego nie można lekceważyć zagrożenia, jakie może płynąć ze strony tego nacjonalizmu dla Polski, jak też dla Ukrainy”. Natomiast w książce „Gorzka prawda. Cień Bandery nad zbrodnią ludobójstwa” Poliszczuk stwierdził wprost, że „nacjonalizm ukraiński jest chorobą nieuleczalną”. Ta choroba 70-80 lat temu objęła mniejszość narodu ukraińskiego i zrodziła ludobójstwo. Dzisiaj próbuje się ją wykorzystywać do kształtowania tożsamości historycznej antyrosyjskiej Ukrainy. Nie można tego robić bez zafałszowania historii OUN i UPA,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 28/2018

Kategorie: Publicystyka