Bezpiecznie na nogach

Bezpiecznie na nogach

Choć Polakom trudno w to uwierzyć, są na świecie kraje, które inwestują w bezpieczeństwo pieszych Zima w Tampere nawet w dobie katastrofy klimatycznej stanowi dla kierowców spore wyzwanie. Drugie największe miasto Finlandii, mające nieco ponad 220 tys. mieszkańców, przez większość doby pogrążone jest wówczas w mroku, słońce pojawia się na maksymalnie pięć-sześć godzin. A gdy wielometrowe zaspy śniegu topnieją, z nieba często pada rzęsisty deszcz, który zamarza i zwiększa niebezpieczeństwo na drogach. Tampere nie jest pod tym względem wyjątkiem, bo z podobnymi warunkami muszą się zmagać kierowcy nie tylko w Finlandii, ale też w Norwegii i Szwecji. Mimo to piesi w tych krajach mają pełne prawo czuć się bezpieczni, zarówno w okolicach przejść, jak i wzdłuż słabiej oświetlonych tras. Według danych Fińskiego Urzędu Statystycznego w całym 2019 r. na tamtejszych drogach śmierć poniosło 205 osób. Liczba ta obejmuje wszystkich, którzy zginęli w wypadkach drogowych, a więc kierowców, pieszych, pasażerów, ale też rowerzystów i motocyklistów. I choć sama ta liczba jest niska, jeszcze więcej można się dowiedzieć ze szczegółowego podziału ofiar na grupy według sposobu przemieszczania się. Wynika z niego, że w ciągu 12 ostatnich miesięcy w Finlandii zginęło zaledwie 15 pieszych. Innymi słowy, stanowili oni nieco ponad 7% wszystkich ofiar na drogach. Dla porównania, średnia dla całej Unii Europejskiej wynosi 21%. W Polsce odsetek jest jeszcze wyższy – 29%. Najlepiej na Starym Kontynencie wypadają Norwegowie, którym udało się ten wynik zredukować do ok. 1%, niewiele gorsi są Szwedzi (4%). Na końcu tej tabeli plasują się Łotysze, gdzie piesi stanowią nieco ponad jedną trzecią wszystkich ofiar, i Rumuni z aż 37%. Skąd tak ogromne dysproporcje w statystykach? Intuicyjnie odpowiedzielibyśmy, że wynikają z czynników infrastrukturalnych i kulturowych. W krajach Europy Zachodniej i Północnej drogi są przecież „lepsze”, a ludzie jeżdżą młodszymi, sprawniejszymi samochodami. W dodatku nie szarżują za kółkiem jak ułani z dawnych demoludów, więc i wypadków powodują mniej. I rzeczywiście – geograficzna prezentacja tych danych na pierwszy rzut oka potwierdza tę czysto populistyczną tezę. Najmniej pieszych ginie w krajach bogatych i rzadziej zaludnionych, gorzej wygląda sytuacja w państwach wciąż goniących Zachód. Przyczyn tego, że piesi w niektórych częściach Europy, ale także świata, giną rzadziej, jest jednak więcej i nie zawsze da się je wytłumaczyć najnowszą historią lub zwyczajami kierowców. Tampere jest dobrym przykładem tego, jak bardzo złożone stają się dzisiaj sposoby dbania o bezpieczeństwo pieszych na drogach. W grudniu zeszłego roku tamtejszy samorząd rozpoczął testowanie pilotażowego programu wykorzystującego mechanizm sztucznej inteligencji i tzw. internet rzeczy do zminimalizowania ryzyka potrącenia pieszego przez samochód. W ramach partnerstwa publiczno-prywatnego z firmą informatyczną Tieto ratusz uruchomił system zbierający dane na temat ruchu kołowego i pieszego w mieście. Wykorzystuje w tym celu miejskie kamery przemysłowe, które śledzą ruch pojazdów i osób w Tampere. Obraz przesyłają do chmury, w której sztuczna inteligencja nie tylko analizuje, gdzie i kiedy natężenie obu rodzajów ruchu jest najwyższe, ale również wyszukuje schematy. Analizując setki tysięcy przypadków przechodzenia przez jezdnię, w tym ruchy przechodniów przed i po wykonaniu tej czynności, system już teraz jest w stanie z dokładnością 99% przewidzieć, kiedy w ciągu dnia idąca chodnikiem lub poboczem osoba zdecyduje się na przejście na drugą stronę. Nawet w warunkach nocnych program osiąga bardzo dobre wyniki, bo statystyka celnych przewidywań dochodzi wtedy do 75%, mimo gorszych warunków atmosferycznych i braku naturalnego światła. Kiedy dane te są już opracowane w chmurze, mogą być przesyłane w dowolne miejsce. Na przykład do systemu sygnalizacji świetlnej czy wczesnego ostrzegania kierowców. Poinformują za pomocą sygnału dźwiękowego lub w innej formie, że pieszy najprawdopodobniej zaraz zamierza wejść na przejście lub na jezdnię. Rzecz jasna, mowa tu o krótkim, maksymalnie kilkusekundowym czasie reakcji, ale każdy, kto kiedykolwiek prowadził samochód, doskonale wie, że nawet taka chwila może zrobić ogromną różnicę i uratować komuś życie. Testowane w Tampere rozwiązanie jest kosztowne i skomplikowane, trudno zatem się spodziewać, nawet przy najśmielszych założeniach dotyczących rewolucji technologicznej, żeby stało się modelem rozpowszechnionym na skalę masową. Oczywiste jest jednak,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2020, 2020

Kategorie: Świat