Biali rozpijają Siuksów

Biali rozpijają Siuksów

Indianie walczą o pół miliarda dolarów odszkodowania od amerykańskich koncernów piwnych „Mam 52 lata i przychodzę tu, ponieważ jestem alkoholikiem. Uwielbiam alkohol. To eliksir życia. Każdego dnia budzę się z potwornym kacem, ale jestem sprytny, wypijam wtedy ze cztery litry wody. Jak mam szczęście, znajdę puszkę piwa na ulicy”, wyznaje Łysy Orzeł ze szczepu Siuksów Oglala. Mężczyzna ma chatę w rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Południowej, ale całe dnie spędza zamroczony na jedynej ulicy miasteczka Whiteclay. Woda ognista z Whiteclay Wraz z nim zataczają się lub apatycznie siedzą pod ścianami inni Indianie, potomkowie wojowników z plemienia, które wydało okrytych sławą wodzów – Siedzącego Byka, Szalonego Konia i Czerwoną Chmurę. Osada położona jest w stanie Nebraska, kilkaset metrów od granicy z Dakotą Południową. W Whiteclay mieszka tylko 11 ludzi. Jest kilka zrujnowanych budynków po obu stronach Highway 87, sklep spożywczy oraz cztery sklepy monopolowe. Trudno uwierzyć, ale Whiteclay jest jednym z największych ośrodków handlu alkoholem w USA. Każdego roku sprzedaje się tu 4,9 mln puszek piwa i mocniejszego alkoholu słodowego – ponad 13 tys. puszek dziennie. Kupują niemal wyłącznie Indianie przychodzący z Pine Ridge. W rezerwacie, w którym mieszka ok. 45 tys. osób, od 1832 r. obowiązuje prohibicja. W 1970 r. rada plemienia zalegalizowała sprzedaż alkoholu, lecz po dwóch miesiącach, widząc, co się dzieje, ponownie wyjęła go spod prawa. W 2004 r. młodsi przywódcy Siuksów (zwanych też Dakota) próbowali doprowadzić do zniesienia tego zakazu. Argumentowali, że jeśli sprzedaż alkoholu stanie się legalna, władze plemienia będą mogły ją kontrolować i przypadnie im w udziale część dochodów, które przeznaczą na leczenie alkoholików oraz walkę z nałogiem. Na skutek gwałtownego sprzeciwu rady i większości plemienia dawne zakazy pozostały w mocy. Zwolennicy prohibicji argumentują, że plemiona, które zniosły ją w rezerwatach, nie stały się bogatsze, a spożycie alkoholu się nie zmniejszyło. W Pine Ridge każdy podchmielony może trafić do aresztu. Noc w nieogrzewanej celi szczepowego więzienia, zwłaszcza zimą, to udręka. W 2008 r. policja plemienna dokonała 27 tys. aresztowań, 90% z powodu alkoholu. To jednak niewiele pomaga. Przed sześcioma laty policja plemienna miała ponad 100 funkcjonariuszy, ale po redukcjach wymuszonych względami finansowymi pozostało ich 38. Indiańscy policjanci nie mogą działać poza granicami rezerwatu, dlatego Siuksowie Oglala każdego dnia ciągną do Whiteclay. Reprezentujący szczep adwokat Thomas M. White nie kryje oburzenia: „W miasteczku jest prawdziwa sodoma i gomora. Panuje tu bezprawie”. Koncerny piwne oraz dystrybutorzy wykorzystują sytuację i łupią klientów. W Arrowhead Inn za 30 puszek piwa Budweiser (po 350 ml) trzeba zapłacić 27,5 dol. To drożej niż w Nowym Jorku, prawie dwa razy więcej niż w innych regionach USA. Jednak ulubionym trunkiem Indian jest nieco mocniejszy (8,1%) alkohol słodowy Hurricane High Gravity Lager w cenie 1,5 dol. za puszkę. „Nasi ludzie dostają naprawdę niewielkie pieniądze. I wszystko wydają w Whiteclay. Dystrybutorzy wiedzą, że to nędzarze, ale nic ich to nie obchodzi. Wyciskają z nas ostatnie centy”, oburza się Tom Poor Bear (Biedny Niedźwiedź), wiceprzewodniczący rady plemienia. Wódz od lat prowadzi kampanię na rzecz ograniczenia sprzedaży alkoholu w Whiteclay. Ale nawet on został aresztowany przez policję plemienną za pijaństwo i utrudnianie pracy funkcjonariuszom, co pokazuje skalę problemu. Poor Bear tłumaczył się, że zażył tylko mocne lekarstwo na przeziębienie, jednak adwokat przyznał, że podczas incydentu wódz „był po paru piwach”. Nędza w rezerwacie Pine Ridge należy do najuboższych regionów USA. Położone w rezerwacie hrabstwo Shannon zajmuje trzecie miejsce na liście najbiedniejszych okręgów USA, nie ma tu żadnego przemysłu. Połowa mieszkańców żyje poniżej oficjalnej granicy ubóstwa, do którego przyczynia się także drogi alkohol. Nie brakuje tylko wraków samochodów i opuszczonych kościołów. Do Indian należy urodzajna ziemia, ale nie potrafią jej uprawiać ani nie mają środków na inwestycje. Federalne Biuro ds. Indian wydzierżawia więc te grunty białym farmerom, którzy płacą Siuksom żałośnie niski czynsz. Teoretycznie Dakota Floyd Moose jest dobrze sytuowanym posiadaczem 40 ha. „Niekiedy z głodu podbieram jedzenie moim psom.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 43/2012

Kategorie: Świat