Andrzej Szahaj
Spółdzielczość – lekarstwo na wyzysk
Jednym z ogromnych sukcesów propagandowych neoliberalizmu było całkowite wyeliminowanie z dyskursu publicznego pojęcia wyzysku. Wmówienie ludziom, że ich praca jest zawsze adekwatnie wynagradzana, albowiem stanowi wynik swobodnych umów pomiędzy pracodawcą i pracownikiem (jak gdyby nie istniał przymus ekonomiczny). Mechanizmów wolnego rynku, który jakoby sprawiedliwie nagradza i karze. Nic dziwnego, że w tę ideologiczną opowieść (bajkę), starą jak sam kapitalizm, żarliwie wierzyli pracodawcy, ale to, że uwierzyli w nią też pracownicy, jest fenomenem trudno zrozumiałym.
Wieczna bieda budżetówki
Czytam statystyki dotyczące wzrostu dochodu narodowego w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat i czegoś w tym wszystkim nie rozumiem. Mówią one o ogromnym sukcesie, gigantycznym przyroście wspólnego bogactwa. Ja tymczasem obserwuję sytuację w tzw. budżetówce i śladów owego fenomenalnego wzrostu nie widzę. Jak była biedna, tak biedna pozostaje. Patrzę np. na płace pracowników szkół wyższych i nie widzę żadnej poprawy. Oczywiście w sensie bezwzględnym są to dzisiaj inne płace niż wtedy, gdy ja startowałem w zawodzie (rok 1983), ale generalnie tak samo
Nieuchronność postkapitalizmu
Nie mówimy sobie prawdy. Zwodzimy się. Żyjemy złudzeniami. Odmawiamy przyjęcia do wiadomości faktów. Odwlekamy to, co i tak nieuniknione. To zwykłe mechanizmy naszego funkcjonowania. Życie często nas za nie karze. Ale to tylko nasze osobiste klęski. Gorzej, gdy postępujemy tak jako społeczeństwo, naród czy ludzkość. Tak jak teraz. Idzie o kapitalizm i przyszłość świata. Wiemy już, że z powodu groźby katastrofy klimatycznej niemożliwy jest business as usual. Przynajmniej deklaratywnie przyznajemy, że daleko idące zmiany są konieczne. Mają one jednak pozostawić kapitalizm jako
Jakie państwo dobrobytu?
Czytam jeden z ostatnich tekstów Witolda Gadomskiego w „Gazecie Wyborczej” i oczom nie wierzę. Oto ten zagorzały obrońca neoliberalnej ortodoksji proponuje stypendia dla biednych dzieci, mające ułatwiać im awans społeczny dzięki porządnej edukacji. Co więcej, twierdzi, że powinno te stypendia fundować państwo. Państwo!!! Coś podobnego. Przecież państwo miało do niczego się nie wtrącać, wszak rynek kapitalistyczny jest zdolny załatwić wszystko sam. Państwo socjalne zaś to nic innego jak marnowanie zasobów, psucie
Turbokapitalizm niszczy sport
Zawsze kochałem sport. Grałem w piłkę nożną, siatkówkę, piłkę ręczną, koszykówkę, hokeja, skakałem w dal. Nieźle się zapowiadałem. Moje umiejętności sportowe zapewniały mi uznanie na podwórku i w szkole, co w przypadku bardzo dobrego ucznia, którym byłem, ratowało mi często skórę (szkolni twardziele byli moimi kumplami z boiska). Jak każdy chłopak marzyłem o karierze piłkarza. Zwyciężyła jednak miłość do książek, pozostała pasja kibica. Przede wszystkim hokejowego. Nie zapomnę meczów rozgrywanych na lodowisku bydgoskiej Polonii. Nie miało ono
„Gazeta Wyborcza” i kapitalizm
Czytam „Gazetę Wyborczą” od początku jej istnienia. Z wieloma tekstami publikowanymi na jej łamach się zgadzałem, z wieloma nie, tzw. linia programowa „Gazety” raz podobała mi się bardziej, a raz mniej. Opublikowałem w niej jednak kilka tekstów publicystycznych. Wszystko to piszę, aby uprzedzić możliwe oskarżenia o to, że jej dzisiejsze kłopoty mnie cieszą. Tak nie jest. Kłopoty owe dają natomiast do myślenia. Pokazują bowiem, jak faktycznie wygląda relacja pomiędzy kapitalizmem a wartościami, które nie pasują
Mit self-made mana
Zapowiedziane ostatnio zmiany w systemie podatkowym wywołały lawinę komentarzy. Moją szczególną uwagę przyciągnęły te, w których pojawił się temat z uporem powtarzający się przez cały okres budowania kapitalizmu w Polsce. Idzie o przekonanie, że system ten daje szansę każdemu i jeśli ktoś przegrywa, sam jest sobie winien. Ostatnio szczególnie często pojawia się w tym kontekście wątek lenistwa (jak np. w komentarzu prof. Marcina Matczaka w „Gazecie Wyborczej”), wcześniej mówiło się dużo o „braku kompetencji cywilizacyjnych”,
Bill Gates jako zbawca ludzkości?
Nie ma dnia, abym nie napotkał dobrych rad Billa Gatesa. Jawi się on wręcz jako zbawca ludzkości. Wie, jak walczyć z chorobami na świecie, katastrofą klimatyczną i światowymi nierównościami. Zaiste mędrzec to i prorok. Już widzę te miliony ludzi wsłuchanych w każde jego słowo. Wszak dla wielu każdy miliarder to z definicji Ktoś-Kogo-Zdania-Należy-Wysłuchać-z-Nabożną-Czcią, ponieważ wie, co mówi, skoro wiedział, jak zdobyć owe miliardy. Tak przecież słuchano też głosu Trumpa w Ameryce. I choć Gates nie mówi bzdur jak
Czas na model skandynawski
Bez wielkiego zdziwienia przyjąłem kolejny tekst Janusza Majcherka głoszący, że lepszego świata nie będzie i trzeba z radością zaakceptować to, co jest – neoliberalny turbokapitalizm („Socjalizm szkodzi w każdym wieku. Polemika z Łukaszem Michnikiem”, „Gazeta Wyborcza”, 2.04.2021). Bez zdziwienia, ponieważ jeśli pojawiają się jakiekolwiek idee odejścia od modelu kapitalistycznego, prof. Majcherek stwierdza, że to się nie uda, co więcej, to nie powinno się udać, albowiem świat, w jakim żyjemy, jest najlepszym z możliwych. Pojawia się tutaj także typowy dla
Dwie lewice i religia
Wielkie podniecenie mediów wywołała wiadomość, że spora część młodych ludzi deklaruje dziś sympatie lewicowe. Jeśli faktycznie tak jest, oznaczałoby to przełamanie kilkudziesięcioletniej hegemonii prawicy, a być może także głębszy zwrot polityczny. Z najbardziej konserwatywnego i prawicowego społeczeństwa w Europie moglibyśmy stać się społeczeństwem jedynie umiarkowanie prawicowym. To już coś. Problem jednak w tym, czy faktycznie młodzież staje się lewicowa. Boję się, że mamy tu do czynienia z pewnym nieporozumieniem. Chodzi o to, że trudno za w pełni lewicową









