Felietony
Dlaczego NIE?
Zapiski polityczne 9 lutego 2003 r. Dlaczego nie godzę się na pacyfikację Iraku przez Amerykanów? Nie mam zaufania do rzekomo arcypotężnej siły militarnej, mającej budżet idący w grube miliardy dolarów, siły której mały oddział komandosów straceńców, zaledwie 20-osobowy, potrafił zadać tak niebywale druzgocącą klęskę 11 września ubiegłego roku. Wojna w Iraku wydaje mi się raczej zamierzeniem zemsty za tamtą kompromitację służb obronnych USA niż rzeczywistym zamiarem prewencyjnym. Pokój ze światem islamu można osiągnąć
Odrzucony wynalazek
Zamieszanie, w którym niestety wszyscy bierzemy udział, powstałe wokół sprawy Rywina, trafia także rykoszetem w „Gazetę Wyborczą”. Dlatego też sądzę, że mamy oto właściwy moment, aby zacząć od paru słów na temat tej gazety. Dla mnie osobiście „Gazeta Wyborcza” ma dwa oblicza. Jest ona jednym z ośrodków dyspozycji politycznej w naszym kraju, a zarazem pismem, które jak żadne inne podejmuje główne problemy współczesnego świata, nadając im należyty wymiar intelektualny. Pomiędzy tymi dwoma
Pozwolenia i zakazy
Lubię bardzo, kiedy ktoś, kogo nie znam, pozwala mi, żebym robił to, na co mam ochotę. „Nasz Dziennik”, polemizując z „Gazetą Wyborczą”, pozwolił mi obejrzeć „Harry’ego Pottera”. Gdyby nie ta odważna gazeta, pewnie bałbym się pójść do kina, ale kiedy przeczytałem: „W tym miejscu przypomina mi się opowieść jednego z księży kardynałów uczestniczących w pamiętnym konklawe z października 1978 r. Zauważył on, że ksiądz kardynał Karol Wojtyła zabrał na nie między innymi „Kapitał” Karola Marksa. Bo przecież Watykan nie zabraniał czytania
Psia wiara
Zapewne zarykuje się ze śmiechu Lew Rywin, słuchając obrad specjalnej sejmowej Komisji Śledczej powołanej, aby wyjaśnić jego sprawę. Ruch mięśni brzucha wywołują mu ruchy zwojów mózgowych pana posła Ziobry z partii zwanej Prawem i Sprawiedliwością. Coraz bardziej popularnym wirusem atakującym parlamentarzystów jest ten wywołujący chorobę telewizyjną. Przeogromną chęć pokazywania się w telewizji. Bo telewizja potrafi wykreować każdego. „Frytkę” Frykowską, Jana Marię Rokitę, Klaudiusza, Kamela, Sebka Florka,
Córki Ewy – matki Europy I
Książka nosi polski tytuł „Siedem matek Europ”, ale w angielskim oryginale brzmi to inaczej – „Siedem córek Ewy”. Tytuł polski jest trafniejszy – przełożył Krzysztof Kurek, wydał Amber, chwała mu za to. Po prawdzie początkowo nawet nie bardzo chciałem czytać, ale rzecz okazała się tak pasjonująca, że chyba nawet jeden felieton jej poświęcony nie bardzo wystarczy. Książka jest owocem najnowocześniejszych badań i metod, opiera się na przełomowych odkryciach, a opowiada o historii Europejczyków z punktu widzenia
Władza i kasa – nowe ideały
Zapiski polityczne 6 lutego 2003 r. Sprawa Lwa Rywina została sztucznie rozdęta nie tylko dlatego, że prasowe szmirusy mogą łatwo wyrabiać wierszówkę, ale – jak to już na tym miejscu przewidywałem – będzie ona areną do popisów sprawności opozycyjnej w rozbijaniu znienawidzonej władzy lewicy w Polsce. Nasz kłopot z tak zwaną opozycją, której spora część ponosi odpowiedzialność za doprowadzenie państwa na skraj katastrofy – otóż ten kłopot to niezbity fakt, iż owa opozycja wcale nie dąży do eliminowania ewentualnych
Wojna, ale nie tylko
Mój znajomy twierdzi, że prawdziwym celem wojny z Irakiem nie jest ropa, jak się najczęściej sądzi, ani też nie jest zlikwidowanie sporej siły militarnej, mogącej zagrozić Izraelowi, jak sugerował to w „Przeglądzie” prof. Łagowski, lecz skłócenie Europy. Za tezą tą miałoby przemawiać m.in. dziwaczne zachowanie Stanów Zjednoczonych, które pałając nieprzepartą chęcią do wojaczki per fas et nefas, zgromadziwszy w Zatoce Perskiej imponującą armię i flotę, ciągle jednak nie rozpoczynają wojny w oczekiwaniu na rozwój zdarzeń na naszym kontynencie. Osobiście nie jestem
Na krawędzi wojny
Świat stanął na krawędzi wojny. Ameryka jest już gotowa do starcia z Irakiem. A do rozlicznych podziałów między ludźmi i między państwami doszedł jeszcze jeden. Fundamentalny w istocie podział na zwolenników i przeciwników tej wojny. Tyle że nic z tego, co się wokół owego dramatu dzieje, nie jest jednoznaczne. Białe lub czarne, dobre lub złe. Sami Amerykanie mówią, że wojna to ostateczność. Że to mniejsze zło. Mało za to mówią o globalnych interesach, o złożach irackiej ropy naftowej i o kompleksie wojny z Irakiem
Lizanie prawdziwej śmierci
Teledelirka to bardzo łagodne określenie medialnych wstrząsów, jakie mają miejsce w mediach. My chwytamy za pilota, a nas strach łapie za gardło, gdy zadajemy sobie pytanie: czy już dziś wojna się zaczęła? Trudno oglądać wykreowany świat, gdy ten prawdziwy przynosi nam porażające obrazy i dźwięki, tak dotkliwie ciekawe. Cierpi na tym zwłaszcza teatr telewizyjny. Wydaje się papierowy i fałszywy, a ramoty pełne wybitnych twarzy wywołują wybitną refluksję. Stary może być „Ożenek” czy „Rewizor” Gogola, te sztuki
Jak nie kijem go, to prawem
Szczerze mówiąc, powoli tracę ochotę do pisania felietonów, ponieważ zauważam pierwsze oznaki obłędu związane z nadmierną chęcią zrozumienia naszych czasów, by potem w lekkiej i przystępnej formie przekazywać czytelnikom plony tej stresującej roboty. I czuję, że powinienem zaszyć się w jakiś kąt, gdzie nie ma prądu i kiosków z gazetami, albo wyjechać z kraju co najmniej na dwa tygodnie, żeby utrzymać przynajmniej cząstkę równowagi psychicznej, bo doszedłem do wniosku, że skoro moje państwo jest normalne – a podkreśla cały czas, że jest – to obłęd