Hm… Trudno nazwać europejskim kraj, w którym obsesje jednej osoby stają się wytycznymi polityki zagranicznej. Jarosław Kaczyński ma obsesję na punkcie Donalda Tuska. Wielokrotnie został przez niego ograny, także w bezpośrednich, telewizyjnych debatach, więc teraz chce rewanżu. I jak się okazuje, ten rewanż to dziś cel numer jeden polskiej dyplomacji.
Cel numer dwa jest innego rodzaju – jak opowiadali politycy PiS, Polska miała budować różne regionalne grupy, być ich liderem i poprzez to jednym z głównych rozgrywających w Europie. Okazało się, że to mrzonka. A kolejny dobitny tego dowód przyniosło warszawskie spotkanie premierów państw Grupy Wyszehradzkiej. Pokazało ono, że jeśli w tej grupie ktoś coś rozgrywa, na pewno nie jest to Polska.
Tę grę ujawnił „Financial Times”, pisząc, że polscy dyplomaci sondują w różnych europejskich stolicach kandydaturę eurodeputowanego PO Jacka Saryusz-Wolskiego na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, obecnie zajmowane przez Donalda Tuska.
Co tu się rozpisywać – cała operacja z Saryusz-Wolskim to dyplomatyczne szaleństwo. Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej nie tylko dlatego, że jest Polakiem. Złożyło się na to wiele innych czynników: poparcie Angeli Merkel, sam fakt, że ma w CV wiele lat kierowania rządem. Po prostu – jest politykiem z zupełnie innej półki niż Saryusz-Wolski, nie ma co porównywać. Zabiegi, by Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej, trwały wiele miesięcy. To były poufne rozmowy, następnie uzgadniano stanowiska wielu państw. Podobnie jest teraz – kadencja Tuska upływa w maju, ale już około 10 marca dowiemy się, czy będzie przedłużona o kolejne dwa i pół roku. Jak więc widać, ta sprawa jest na ostatniej prostej. W grze jest Tusk, jedyny oficjalny kandydat, ale przecież są i inni, przede wszystkim ustępujący prezydent Francji François Hollande.
Trudno więc się dziwić, że w Europie ze zdumieniem zostało przyjęte wejście PiS z deklaracją, że Polska nie poprze Tuska, za to chciałaby na tym miejscu zainstalować Jacka Saryusz-Wolskiego, postać drugiego planu, 69-latka, raczej już emeryta.
PiS łudziło się jeszcze, że do poparcia tej kandydatury zdoła namówić państwa wyszehradzkie, że nawet jeśli podczas spotkania w Warszawie nie poprą one oficjalnie Saryusz-Wolskiego, to przynajmniej ogłoszą, że są przeciw Tuskowi. Pewnie dlatego Saryusz-Wolski przez cały miniony tydzień milczał, czekając, co przyniesie warszawskie spotkanie.
A ono przyniosło to, co miało przynieść – milczenie w sprawie Tuska (czyli PiS zostało na lodzie) i deklarację, w której państwa V4 apelują o jedność Unii, integralność wspólnego rynku i strefy Schengen, wzmocnienie unijnych granic oraz sprzeciwiają się Europie różnych prędkości. Czyli mniej więcej powtórzono to, o czym od lat mówią Czesi. Zresztą Słowacja i Węgry też nie mają zamiaru grać na nosie Angeli Merkel.
Koniec, kropka.
Ci mądrzejsi z naszego regionu próbują jeszcze zatrzymać nadchodzący podział Europy na wiele prędkości. Próbują zatrzymać odjeżdżającą zachodnią karawanę. Ci głupsi na nią szczekają. Jakby to miało znaczenie…
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy