Deforma ma uśmiech pani Z.

Deforma ma uśmiech pani Z.

16.07.2019 Torun , I Liceum Ogolnoksztalcace . Wywieszanie list z nazwiskami uczniow przyjetych do szkoly . Rekrutacja podwojnego rocznika . Fot. Robert Gorecki / Agencja Gazeta

Minister Zalewska spowodowała, że nasze dzieci nie dostały się do szkół, siedzą i płaczą – i mają pretensje głównie do siebie 11 i 16 lipca – zależnie od województwa – absolwenci podstawówek i gimnazjów poznali wyniki rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych i ponadpodstawowych. W tym roku emocje związane z tym stresującym procesem były zdecydowanie większe niż w poprzednich latach. Wszystko dlatego, że mieliśmy do czynienia z tzw. podwójnym rocznikiem, ponieważ o miejsca w liceach, technikach i szkołach branżowych I stopnia walczyli zarówno absolwenci podstawówek, jak i wygaszanych gimnazjów. Rekrutacyjną katastrofę przepowiadali już od dawna nauczyciele, dyrektorzy szkół oraz samorządowcy. „Szkoły nie są z gumy”, alarmowali w mediach. Tysiące uczniów z niczym I rzeczywiście. W Warszawie, jak poinformowała wiceprezydent miasta Renata Kaznowska, do żadnej szkoły nie dostało się aż 3173 uczniów. Jeszcze gorzej było w Poznaniu, gdzie poza listami znalazło się ponad 3,4 tys. uczniów. Nieco lepiej w Łodzi, gdzie na lodzie zostało 460 absolwentów. W Szczecinie – 871 uczniów, w Gdańsku – 1265, w Krakowie – 2569, we Wrocławiu – 1618. W Białymstoku nie przyjęto nigdzie 956 uczniów. Należy jednak zaznaczyć, że są to dane z dni ogłoszenia list przyjętych do danej szkoły. Aplikujący mogli bowiem wskazać po kilka placówek, porządkując je od najbardziej wymarzonych do tych „na wszelki wypadek”. Bez względu na to, ile można było wybrać szkół (zależnie od województwa od trzech do bez limitu), system zapobiegał przyporządkowaniu jednego ucznia do kilku klas/szkół naraz. Jednak obecnie, po ogłoszeniu wyników, uczniowie muszą ostatecznie zdecydować, czy rzeczywiście chcą chodzić do tych szkół, które wskazali jako pierwsze. Samorządy przygotowały już dodatkowe miejsca dla tych, którzy zostali z niczym. Uczniów czeka więc jeszcze rekrutacja uzupełniająca. Emocje wśród uczniów i rodziców sięgają zenitu. Ci drudzy w mediach społecznościowych skarżą się, że dzieci nie dostały się do żadnej szkoły, szukają formularzy odwołań i wymieniają się informacjami. Niektórzy zwyczajnie chcą się wygadać. – Czuję się bezsilna i otępiała po porannych emocjach – mówi po ogłoszeniu wyników Danuta Kurasz, której córka Zuzanna aplikowała do sześciu poznańskich szkół średnich i nie dostała się do żadnej. – Ostatnie tygodnie trzymały nas w potwornym napięciu. W dzień ogłoszenia listy przyjętych Zuzia zerwała się z łóżka i pobiegła do komputera. Trudno było uwierzyć w to, co zobaczyłyśmy. Płakała, co jest u niej rzadkością. Na egzaminie uzyskała 130 pkt, miała średnią 4,5. Mama Zuzi dodaje, że córka celowała w szkoły o średnim poziomie i w zeszłym roku bez problemu by się do nich dostała. Wyższe progi i dziwne profile Mimo że rząd od września zapewniał, że w tym roku do szkół średnich idą roczniki z niżu demograficznego i nie będzie wcale gorzej z miejscami niż przed rokiem, uczniowie i rodzice skarżą się, że teraz zdecydowanie trudniej dostać się do wybranej szkoły. W niektórych klasach progi punktowe w stosunku do ubiegłego roku wzrosły nawet o 60 pkt (na 200 pkt możliwych do uzyskania na egzaminie). Rekrutacyjny dramat dotknął jednak nie tylko absolwentów, którzy nie dostali się nigdzie. Samorządy zapewniają zresztą, że ogólnie miejsc w szkołach jest więcej niż chętnych, więc prędzej czy później każdy gdzieś się dostanie w ramach rekrutacji uzupełniającej. Wielu uczniów narzeka, że mimo dobrych lub bardzo dobrych wyników w nauce wylądowali w placówkach, które wskazali jako ostateczność. Ten sam problem dotyczy tych, którzy będą musieli szybko chwytać to, co zostało. – Córka zaznaczyła siedem szkół zamiast dziewięciu, nie chciała już na siłę wybierać więcej – mówi Anna Galczak, mama absolwentki gimnazjum. – Dostała się do szkoły ostatniego wyboru, technikum elektronicznego, do klasy informatycznej z rozszerzoną biologią. Aplikowała do tych szkół, gdzie w zeszłym roku wystarczyło 90 pkt, by się dostać. Na egzaminie uzyskała 149,7 pkt i nie dostała się do żadnego liceum. W gimnazjum czerwony pasek miała już od pierwszej klasy, na świadectwie średnią 5,5 – podkreśla mama. – Liczyliśmy się z tym, że do najlepszych szkół się nie dostanie, ale nie spodziewaliśmy się, że przyjdzie taki moment, że będzie musiała iść do technikum. W zeszłym roku starsza córka dostała się z 112 pkt do liceum pierwszego wyboru i jeszcze miała

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 30/2019

Kategorie: Kraj