Dlaczego?

Kuchnia polska „Trzęsieniem rządu” nazwała „Gazeta Wyborcza” zmiany personalne, jakie nastąpiły w pierwszym tygodniu lipca. Niektórzy twierdzą, że była to reakcja łańcuchowa po dymisji profesora Belki, inni że jest to wynik przetargu pomiędzy premierem a pałacem, jeszcze inni, że za zmianami stoi chęć poprawienia obrazu rządu przed wyborami samorządowymi. Pewnie, jak zazwyczaj, wszyscy mają trochę racji. Rzeczywiście bowiem stało się coś niedobrego i chociaż rząd Leszka Millera nie dopuścił się jakichś katastrofalnych wpadek, jego członkowie nie zaplątali się w jakieś jaskrawe afery, a rząd rządził na ogół poprawnie, mimo to notowania tego rządu z pierwszych dni lipca, jeszcze sprzed „trzęsienia”, wskazywały aż 68% ocen negatywnych. A więc tyle, ile rząd Buzka osiągnął po dwóch bodaj latach radosnej twórczości. Dlaczego? Zacznijmy od sprawy najbardziej błahej. Rząd AWS-UW miał swoje zaplecze medialne, a więc musiały minąć dwa lata, zanim gazety i inne media doszły do wniosku, że nie da się już patrzeć przez palce na jego błędy i trzeba – pod groźbą utraty jakiejkolwiek łączności z faktami – podjąć jego krytykę. SLD i partie tworzące rząd Millera są medialnym karłem, co zresztą przyznają sami członkowie tego rządu, którzy jeśli mają coś do powiedzenia, to idą z tym do „Gazety Wyborczej” lub „Rzeczpospolitej”, a nie do mediów uchodzących za lewicowe. Dlatego też obstrzał rządu Millera rozpoczął się od pierwszych dni jego urzędowania, pod każdym pretekstem, co nie pozostaje bez wpływu na opinię. Chociaż nie jest to rzeczą główną. Drugą, nieco ważniejszą okolicznością, na którą warto zwrócić uwagę, jest to, że rząd Buzka starał się prezentować jako rząd ideowy, wsparty na wyższych wartościach, w których imieniu sprawuje władzę. Sam Buzek więc skakał przez specjalnie wybudowany w tej sprawie mur, nawiązując do etosu sierpnia, na sztucznym koniu ze sztuczną lancą gonił sztucznych bolszewików w 1920 r. i nie bacząc na gniew Lutra, leżał plackiem przed papieżem i wysłuchiwał tylu mszy katolickich, ile tylko może wytrzymać ludzki organizm. Obligowało to jakoś ludzi, którzy nawet widząc, że jest to rząd zły, mówili sobie, że jest on „nasz” i trzeba być wobec niego wyrozumiałym. Rząd Millera wygrał wybory jako socjaldemokratyczny, a więc spora część opinii spodziewała się po nim zbioru wartości bliskich sercu lewicy. Ale nie wzięła pod uwagę, że tymczasem zawołaniem socjaldemokracji stały się po prostu poprawność polityczna i pragmatyzm. Ten kurs nadali socjaldemokracji europejskiej Schröder, Blair, a także, Jospin i SLD poszło tym śladem. Zachód już płaci za ten manewr, z rządów socjaldemokratycznych chyba tylko Blair ma szansę na przetrwanie. Na Wschodzie – w Czechach, na Węgrzech sytuacja jest nieco lepsza, bo prawica jest głupsza. Ale najlepszą ilustracją tej ewolucji stała się u nas sprawa ustawy aborcyjnej, za zmianą której głosowały na SLD kobiety, ale teraz liberalizująca kwestie aborcji rezolucja Parlamentu Europejskiego przyprawia nas o drgawki jako zbyt radykalna i bezbożna. Tymczasem – i to jest fakt niewątpliwie ważny – nastroje społeczne i w Europie, i w Polsce zradykalizowały się. Sądzę, że w skali europejskiej upadły złudzenia wiązane z neoliberalną doktryną gospodarczą i dobrodziejstwami globalizacji. Czymże bowiem innym jak nie odrzuceniem liberalnych recept na zatrudnienie i dobrobyt stały się największe od lat demonstracje pracownicze przeciwko zmianom w kodeksie pracy – kubek w kubek takim samym, jakie proponuje się u nas – które przetoczyły się przez Włochy, Hiszpanię i inne kraje unijne? Co do globalizacji zaś, wystarczy sobie uprzytomnić, że globalistyczne G-8 nie może już spotykać się w Davos, „w pierwszorzędnym klimacie, wśród samych Szwajcarów”, jak pisał Babel, lecz musi chować się w kanadyjskich górach pod osłoną niedźwiedzi grizli. Jest niewątpliwym niedołęstwem socjaldemokracji zachodnich, że nie one, ale Le Pen we Francji i jego odpowiednicy w innych krajach zbierają śmietanę z tego rozlanego przez liberałów i globalistów mleka. I że kulturalna prawica, jak we Francji, kapitalizuje strach przed agresywnym nacjonalizmem. Ale kto u nas zbiera śmietanę z faktu, że 87% społeczeństwa uważa (dane z 5.06.br.), iż Polska źle wyszła na prywatyzacji, a 27% młodych (dane z 12.04.br.) ani nie pracuje, ani się nie uczy, pośród tych zaś, którzy nadal liczą na zatrudnienie, 53% woli pracę słabiej płatną, lecz bezstresową, w przyjaznym otoczeniu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 28/2002

Kategorie: Felietony