Don Mario

Don Mario

Warszawa, 04.04.2019. Drugi dzien 79. posiedzenia Sejmu VIII kadencji. N/z Mariusz Kaminski, Zbigniew Ziobro.,Image: 436569131, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Andrzej Hulimka / Forum

Ma haki i teczki na każdego. Do czego tym razem Kaczyńskiemu potrzebny będzie Mariusz Kamiński W ciągu tygodni, kiedy dokonywała się rekonstrukcja rządu, do opinii publicznej docierały strzępy informacji, że w nowym rozdaniu zabraknie miejsca dla Mariusza Kamińskiego. Że już nie będzie on ministrem spraw wewnętrznych. Mówiono też o różnych powodach jego przyszłego odejścia – że naciska na to Mateusz Morawiecki albo że Kamiński musi się udać na paromiesięczne leczenie. Krążyły pogłoski, że padł ofiarą choroby alkoholowej, nie jest w stanie kierować ministerstwem, więc Kaczyński nie ma wyboru. Rzeczywistość te wszystkie spekulacje zweryfikowała. Kamiński nie odszedł. Ma pod sobą policję, Centralne Biuro Śledcze, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Straż Graniczną, Służbę Ochrony Państwa. Z punktu widzenia czystej władzy jest najpotężniejszym ministrem w rządzie. I – jak widać – nie do ruszenia. Na jego siłę składają się dwa elementy. Pierwszy wynika z tego, że jego ludzie kontrolują ABW i CBA. To on stworzył Centralne Biuro Antykorupcyjne, on prowadził nabór do tych służb, a dziś ci ludzie są w najważniejszych punktach państwa. Niektórzy zresztą związali się z nim jeszcze wcześniej, na początku lat 90., gdy pracował w Generalnym Inspektoracie Celnym. Dlatego ruszyć Kamińskiego jest tak trudno – bo nawet jeśli on odejdzie, to jego ekipa zostanie. Po drugie, Kaczyński mu ufa. To zaufanie bierze się pewnie z tego, że współpracują od lat i Kamiński zawsze był lojalny. No i z tego, że obaj podobnie widzą Polskę. „To niesamowite, jak bardzo Kaczyński na nim polega. Mimo że tyle razy Kamiński wpuścił go w kanał” – tak brzmi jedna z opinii. Zakon Gdy wybuchła afera reprywatyzacyjna w Warszawie i zatrzymany został były wicedyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami, dziennikarze „Gazety Wyborczej” dotarli do jego brata, Marcina Rudnickiego. A on opowiedział o wieloletnich związkach, które łączyły go z Kamińskim i jego głównym współpracownikiem – Maciejem Wąsikiem. Znali się jeśli nie z czasów licealnych, to ze studiów na Uniwersytecie Warszawskim i działalności w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. „Tworzyliśmy grupę ludzi wyrosłych na pewnych ideach, trzymających się razem, pijących wódkę. Bywało, że raz w tygodniu z regularnością szwajcarskiego zegarka”, mówił Marcin Rudnicki. Potem gospodarzem imprez został jego brat Jakub. Marcin Rudnicki: „Mieszkał przy Włodarzewskiej. W jego mieszkaniu imprezy mocno zakrapiane, co weekend, w których brali udział Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik i Ernest Bejda, odbywały się regularnie”. I jeszcze jedno wspomnienie – wesele Ernesta Bejdy, na którym Wąsik i Jakub Rudnicki zaczęli się okładać pięściami. Trzeba było ich rozdzielać. A później pijany Kamiński miał całować żonę Rudnickiego po rękach, mówiąc, że zasłużyła na lepszego męża. Te opowieści pokazują, jak tworzyło się środowisko Kamińskiego. Jak bardzo było ono hermetyczne, jak więzi osobiste górowały nad procedurami. Grupa kumpli najpierw działała w NZS, potem zakładała Ligę Republikańską, a potem miała coraz bliższe kontakty z Kaczyńskim. I była zafascynowana służbami specjalnymi. To były czasy, kiedy władzę przejmowała Solidarność, więc dla takich młodych zaangażowanych miejsce w instytucjach państwowych zawsze się znalazło. Kamiński zresztą próbował na początku lat 90. dostać się do UOP, ale oblał testy (on sam temu zaprzecza). Poszedł zatem pracować do GIC, pracował też w Biurze Kontroli w TVP Wiesława Walendziaka. Jego szefem, i w cłach, i w Biurze Kontroli TVP, był Witold Marczuk, bliski współpracownik Kaczyńskich. W ten sposób grupa Kamińskiego weszła w orbitę Porozumienia Centrum. A potem już szli razem. W GIC pracował Ernest Bejda, a gdy tworzyło się CBA, w 2006 r. został zastępcą szefa tej służby – Mariusza Kamińskiego. Później Bejda pracował m.in. w spółce Srebrna, startował z list PiS do Sejmu, a gdy PiS zdobyło władzę, został szefem CBA. Od maja 2020 r. jest zaś w zarządzie PZU i w radach nadzorczych Alior Banku oraz TFI PZU. W banku wylądował również Piotr Pogonowski. W latach 2008-2010 zajmował stanowisko dyrektora gabinetu szefa CBA. Był także współpracownikiem Srebrnej oraz członkiem rady programowej PiS. A po wygranych przez PiS wyborach w 2015 r. został szefem ABW. Tam w ciągu kilkunastu miesięcy awansował od stopnia kaprala do stopnia pułkownika. W styczniu 2020 r. odszedł z ABW, a 1 marca znalazł się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 41/2020

Kategorie: Publicystyka