Izrael wygrywa wojnę w terenie, ale przegrywa tę, która się toczy w przestrzeni wirtualnej Izraelskie siły zbrojne po raz kolejny zaatakowały Strefę Gazy. Najpierw z powietrza, następnie wkroczyły wojska lądowe. Zginęło już ponad 800 Palestyńczyków oraz kilkudziesięciu Izraelczyków, głównie żołnierzy. Powód ten sam, co zwykle – walka z Hamasem i jego sojusznikami, którzy ostrzeliwują terytorium państwa żydowskiego w odpowiedzi na jego opresyjną politykę. Izrael broni się typowo: poprzez atak, siejąc śmierć i przerażenie wśród ludności zamieszkującej „największe więzienie świata”, jak Arabowie określają Strefę Gazy. Od porwania do bombardowania Wszystko zaczęło się w połowie czerwca, gdy nieznani sprawcy porwali, a następnie zamordowali trzech młodych Izraelczyków, o co premier Beniamin Netanjahu oskarżył bojowników Hamasu. Ciała zamordowanych odnaleziono pod koniec czerwca w kontrolowanym przez Palestyńczyków Hebronie na Zachodnim Brzegu Jordanu. Reakcja mogła być tylko jedna – izraelskie siły bezpieczeństwa wszczęły poszukiwanie podejrzanych. Doszło do pierwszych aresztowań i potyczek, a Hamas rozpoczął ostrzał rakietowy terytorium Izraela. Śmierć ponieśli też pierwsi Palestyńczycy, więc błędne koło przemocy i odwetu zaczęło nabierać rozpędu. Uważa się, że jednym z motywów uprowadzenia izraelskich nastolatków mogła być próba wywarcia presji na władze państwa żydowskiego, aby rozpoczęły negocjacje w sprawie uwolnienia więźniów palestyńskich. Porwani stracili jednak życie, czego Izraelczycy nie mogli pozostawić bez odpowiedzi. Nie zważając na oskarżenia o stosowanie zasady odpowiedzialności zbiorowej, Netanjahu zainicjował zakrojoną na szeroką skalę inwazję na Strefę Gazy. Zasadzie odpowiedzialności zbiorowej nie towarzyszy reguła symetrycznego odwetu, w związku z czym większość ofiar śmiertelnych stanowią niewinni ludzie, a zdjęcia zamordowanych palestyńskich dzieci obiegają serwisy społecznościowe. Izrael wygrywa wojnę w terenie, ale zdecydowanie przegrywa tę, która żywiołowo toczy się w przestrzeni wirtualnej. Asymetryczny odwet W pierwszych dnia lipca, kiedy na Bliskim Wschodzie jest naprawdę gorąco, w Strefie Gazy rozpętało się piekło. Na setki rakiet wystrzeliwanych codziennie przez bojówki Hamasu Izrael zareagował bombardowaniem obiektów palestyńskich, nie tylko należących do lokalnych władz, ale i cywilnych. Izraelczycy twierdzą bowiem, że Hamas używa cywilów w charakterze żywych tarcz – w szkołach, szpitalach czy budynkach mieszkalnych rzekomo skrywają się bojownicy i ukryta jest broń używana przeciw Izraelowi. Obiekty te stają się więc celem ataków. Nie wszystkie rakiety, jak twierdzą krytycy Izraela, to prymitywne kassamy. Bojownicy Hamasu dysponują również całkiem profesjonalnym sprzętem w rodzaju irańskich rakiet Fajr-5, które mogą trafić w cel oddalony o ponad 70 km. Jedna taka rakieta waży niecałe 100 kg. Izrael ma na to odpowiedź, czyli niemal doskonały system obrony przeciwrakietowej – Iron Dome (Żelazna Kopuła). Dzięki niemu mało która rakieta spada na terytorium Izraela, jednak gdyby go nie było, sytuacja wyglądałaby inaczej. Nic zatem dziwnego, że ostatnie tygodnie upływają w Izraelu pod znakiem alarmów rakietowych oraz ucieczek do schronów. Z drugiej strony Palestyńczycy nie mają dokąd uciekać. Niektórzy dowiadują się o planowanym bombardowaniu ich domu kilkanaście lub nawet kilka minut przed akcją, co pozwala się ewakuować, ale już nie daje szansy na zabranie dobytku. Nie wszyscy mają szczęście, o czym świadczy liczba zabitych. Rannych są tysiące. „W Strefie Gazy po prostu nie ma gdzie się schronić”, rozpaczają Palestyńczycy. „Wojna to wojna”, odpowiadają Izraelczycy. „Nie my ją zaczęliśmy”, dodają. Sporo w tym racji, bo zarówno bojownicy Hamasu, jak i członkowie sojuszniczych organizacji prowokują Izrael do zbrojnego odwetu. Czy wykorzystują niewinnych Palestyńczyków w charakterze żywych tarcz? Jest wielce prawdopodobne, że tak, co sprawia, że ludność zamieszkująca jeden z najgęściej zaludnionych obszarów świata znajduje się między młotem a kowadłem. Pamiętajmy, że Hamas rządzi tam twardą ręką. Sprzeciw wobec islamistów nie wchodzi w grę, jeśli obiekt cywilny ma się stać bunkrem tudzież barakiem, to nim się stanie. Ludzie nie mają nic do powiedzenia. Hamas również nie liczy się z ofiarami – nie tylko po stronie wroga, ale i we własnych szeregach. Izraelska inwazja na Strefę Gazy, kolejna w ciągu kilku ostatnich lat, wzbudza zrozumiałe kontrowersje na Zachodzie oraz w świecie muzułmańskim. Nie dlatego, że Izrael odpowiada na zaczepki, tłumacząc to koniecznością ochrony własnych obywateli przed terroryzmem, co jest zrozumiałe, lecz z powodu skrajnie
Tagi:
Michał Lipa









