Głośno i uparcie ostrzegam

Zapiski polityczne 8 maja 2003 r. Z różnych stron płyną wiadomości o nowym, niebłahym pomyśle politycznym, dość prostackim, lecz bardzo groźnym dla przyszłości kraju. Dożyłem wieku, kiedy słowa „przyszłość kraju” nie mają większego znaczenia, ale mam dzieci, wnuki, młodych przyjaciół, a także sam przeżyłem sporo przykrych dni pod rządami tego, co teraz jako całkiem nowe chce powrócić. Krótko mówiąc, nowe wraca. Czym jest to nowe, które wraca? Nazwałbym to bez ogródek zagrożeniem neototalitarnym. Otóż partia braci Kaczyńskich i Ludwika Dorna, który się do nich przyłączył, zwana dawniej Porozumieniem Centrum, a teraz nosząca kryptonim Przemoc i Strach, czyli w oficjalnej wersji Prawo i Sprawiedliwość, proponuje Polsce zostanie Czwartą Rzecząpospolitą. Ładnie to brzmi: „Czwarta”, czyli wszystko od nowa. To nie jest nowy pomysł. Mamy w Polsce wiele starych partii zmieniających w celu zmylenia wyborców nazwy. Właściwie to nie partie zmieniają nazwy, lecz grupy renegatów z macierzystych organizmów politycznych przybierają zmyłkowo nowe, gdyż zachowanie wierności starym nazwom i partiom groziłoby im niedostaniem się do foteli parlamentarnych. Klasycznym przykładem takich renegackich sukcesów – bo to był niewątpliwy sukces – było utworzenie Platformy Obywatelskiej z członków katastrofalnie przegranej w opinii wyborców Unii Wolności. Przegranej ze znaczną szkodą dla Polski, gdyż do parlamentu nie dostali się najwybitniejsi i najbardziej dla kraju zasłużeni członkowie Unii Wolności. Jeśli sięgnąć głębiej w przeszłość, to podobny renowacyjny zabieg przeszły: ZSL, teraz PSL, PZPR, teraz SLD, i kto tam jeszcze. Dokładniejsza analiza tego zjawiska pozwala uznać je za zręczny chwyt wyborczy, tym bardziej że Przemoc i Strach ma dla swoich przyszłych wyborców chwytliwe propozycje. Zapowiada mianowicie rozliczenie wszystkich wielkich i małych przekrętów gospodarczych, czyli afer typu alkoholowej czy jakiejś innej, a tych wszak nam nigdy nie brakowało. Jest za co i kogo sądzić i karać, o czym nie bez racji marzą znękane codzienną biedą szerokie kręgi wyborców. Dodatkowym chwytem jest propaganda przywrócenia w Polsce kary śmierci, co ja uważam za wyjątkową nieuczciwość, gdyż przywódcy PiS, ludzie dobrze wykształceni, doskonale wiedzą, czym byłby w kontekście związków z Europą powrót do tej kary, potępionej z racji prawnych i humanitarnych przez cywilizowaną większość świata. Mimo pełne j wiedzy na temat owej ogromnej szkody, którą w stosunkach międzynarodowych wyrządziłby powrót do szubienic, przywódcy PiS bez wstydu żerują na tym pomyśle. Rozliczać, karać, wieszać, stwarzać w więzieniach bardzo dokuczliwe warunki – to w naszym społeczeństwie łatwe sposoby na wyborców, by zjednać ich sympatię. A co po zwycięstwie? Bez obaw. Nie będzie pustki. W zanadrzu jest przecież olśniewający program neototalitarny Ludwika Dorna, polegający na oddaniu pełni władzy w ręce małej elitarnej grupy, co najwyżej kilkusetosobowej, wyposażonej w superluksusowe warunki codziennej egzystencji i wysokie apanaże. Grupa ta miałaby pełnię władzy nad wszystkimi instytucjami prawa publicznego w kraju, coś na wzór Wielkiej Rady Faszystowskiej we Włoszech Mussoliniego. W dziejach politycznych Europy minionego wieku dochodzące do władzy partie jawnie totalitarne, które w Hiszpanii, Niemczech i Włoszech dopuściły się potwornych zbrodni, trafiały do zwolenników – czytaj: wyborców – bardzo podobnymi argumentami, jakimi teraz zaczyna powoli szermować PiS, przygotowując powoli grunt pod przyszłe zwycięstwo wyborcze. Nawet dzisiaj, kiedy w Sejmie RP toczy się dosyć bezładna debata o nowelizacji ustawy referendalnej, zmierzająca do uchwalenia zasady, iż społeczeństwo może uzyskać po pierwszym dniu głosowania informację o frekwencji, przedstawiciel PiS wygłosił ostry atak na obowiązującą konstytucję RP, gadając strasznie prymitywne głupoty, będące wstępnym ostrzałem fundamentów demokratycznego kształtu państwa polskiego. Rozumiem tę intencję. Najpierw należy mówić, gdzie i kiedy tylko można o tym, jak źle teraz się dzieje, by potem, gdy przyjdzie stosowna chwila, odgrzebać z pozornego zapomnienia neototalitarną koncepcję nowego ustroju i zacząć ją przedstawiać jako jedyne zbawienie dla pomyślności narodu. Ten manewr był już w dziejach Europy stosowany i przyniósł partiom totalitarnym kilkadziesiąt lat władzy oraz gigantyczne korzyści materialne. Sądzę, iż w odpowiedzi na to, co tutaj piszę, usłyszę naganę, iż niepotrzebnie straszę Polaków. Nie to jest moim celem. Nikogo nie chcę straszyć. Jedynie ostrzegam, że w istniejącej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2003, 2003

Kategorie: Felietony