Za dwa lata po naszych drogach miało jeździć milion takich aut Samochód elektryczny Izera polski będzie tylko z nazwy. Karoserię zaprojektowali Włosi, a podstawowe elementy – płytę podłogową z zawieszeniem, układem jezdnym i napędowym oraz oprogramowanie – dostarczą Chińczycy. Rodzima będzie jedynie siła robocza. Ta historia zaczęła się w październiku 2016 r., gdy cztery duże spółki energetyczne z udziałem skarbu państwa: PGE Polska Grupa Energetyczna SA, Energa SA, Enea SA oraz Tauron Polska Energia SA, podzieliły między siebie po 25% kapitał założycielski i powołały piątą spółkę – ElectroMobility Poland SA. Jej celem miało być uruchomienie nad Wisłą produkcji samochodów elektrycznych. Ojcowie założyciele dowodzili, że Polska jest obecnie największym w Europie rynkiem wewnętrznym bez rodzimej marki samochodowej. A liczne badania wskazują, że kierowcy są zainteresowani odrodzeniem polskiej motoryzacji. Nie wiadomo, jak miał wyglądać ten „renesans polskiej branży motoryzacyjnej”. Promotorzy projektu zaproponowali budowę fabryki samochodów elektrycznych. Wszak premier Mateusz Morawiecki zapewniał, że w roku 2025 po naszych drogach będzie jeździł milion takich pojazdów. Ktoś musiał je wyprodukować. W lutym 2017 r. dyrektor zarządzający spółki ElectroMobility Krzysztof Kowalczyk przekonywał, że jest ona odpowiedzią na opublikowany rok wcześniej rządowy plan rozwoju elektromobilności i że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Czy wierzył w swoje olśnienia? To zupełnie inna sprawa. Przezornie nie wspominał, kiedy rodzime e-auta zjadą z linii produkcyjnej. W listopadzie 2017 r. Maciej Kość, ówczesny prezes ElectroMobility Poland SA, ogłosił, że przy współpracy pracowni Kantar TNS, która przeprowadziła stosowne badania na próbie 24 kierowców, określono orientacyjne parametry rodzimego samochodu elektrycznego. Miał to być kompaktowy, czteromiejscowy pojazd, o zasięgu 150 km, kosztujący ok. 60 tys. zł. Założenia te obecnie wywołują uśmiech. Produkowane dziś samochody elektryczne na jednym ładowaniu są w stanie przejechać nawet 400 km. Najtańszy na polskim rynku pojazd elektryczny, maleńki Smart EQ fortwo, kosztuje ok. 100 tys. zł i ma zasięg 135 km. Konkurująca z nim znacznie większa Dacia Spring Cargo jest w stanie pokonać od 230 do 305 km i kosztuje 101 tys. zł. Ceny pozostałych modeli elektryków – Nissana Leaf, Peugeota e-208 Active, Opla Corsy e-Edition czy Mazdy MX 30 – oscylują wokół 160 tys. zł. Pod koniec 2017 r. ElectroMobility Poland SA ogłosiła konkurs. Celem było wyłonienie zespołu, który zająłby się pracami rozwojowymi, budową prototypu oraz przygotowaniem wdrożenia do produkcji polskiego e-auta. Zakładano, że umowę z potencjalnym zwycięzcą uda się podpisać do końca lutego 2018 r. Funkcjonalny, a więc jeżdżący prototyp miał być gotowy rok później. Wyszło jak zwykle W kolejnym roku zaczęto liczyć straty, jakie generowała spółka ElectroMobility Poland. Nie były wielkie. W roku 2018 wyniosły 2,6 mln zł. Szacowano, że sam projekt polskiego samochodu elektrycznego będzie kosztował ok. 30 mln. Akcjonariusze podjęli wówczas decyzję o dokapitalizowaniu spółki kwotą 40 mln, zwiększając jej kapitał zakładowy do 70 mln zł. Na początku 2019 r. po raz pierwszy pojawiły się szacunki dotyczące kosztów budowy fabryki elektryków – miało to być ok. 4,5 mld zł. W lipcu 2020 r. oficjalnie przedstawiono dwa prototypy Izery, czerwonego hatchbacka oraz białego SUV-a. Nadwozia zaprojektowało włoskie studio Torino Design, w pracach zaś uczestniczył Tadeusz Jelec, wieloletni projektant Jaguara. Samochody, choć jeszcze bez napędu, prezentowały się bardzo dobrze. Zarząd spółki, na czele którego stał nowy prezes Piotr Zaremba, skupił się na poszukiwaniu inwestorów i strategicznego partnera, który dostarczyłby kluczowe elementy samochodu i oprogramowanie. Jednocześnie trwały poszukiwania terenów pod przyszłą fabrykę. W przedsięwzięcie bardzo się zaangażował skarb państwa, który systematycznie dofinansowywał spółkę. Jej kapitał najpierw wzrósł do ponad 302 mln zł, by zamknąć się kwotą ponad 534 mln. Nie ma czemu się dziwić. ElectroMobility Poland SA planowała zakup działki o powierzchni 117 ha na terenie Jaworznickiego Obszaru Gospodarczego, będącego częścią Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Przetarg na ten teren rozstrzygnięto pod koniec września